poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 13


- Mam pomysł jak możesz się dostać bez problemu do Mikayli - wyjaśnił się uśmiechając. 
- Jaki ? - zapytałam zaciekawiona.  
- Przebierzemy się - wyjaśnił, a ja zmarszczyłam brwi. Dopiero teraz spojrzałam jak był ubrany. Miał na sobie czarne rurki i czarny płaszcz sięgający prawie do kolan. 
- Chcesz się odegrać za tą akcję z moją sąsiadką ? - spytałam bojąc się jego pomysłu. 
- Skąd - powiedział i się zaśmiał. 
- Nie przekonało mnie to - mruknęłam 
- Zaczekaj - powiedział i wsiadł do samochodu i wyciągając z samochodu torbę. 
- Co tam masz ? - spytałam ciekawa, nic nie odpowiedział tylko wyciągnął z niej czarny płaszcz i rzucił nim w moją stronę.
- Zakładaj - powiedział śmiejąc się widząc moją zakłopotaną minę 
- Ale po co to wszystko ? - zapytałam 
- Jak to po co aby nie rzucać się w oczy - odpowiedział zakładając sobie na głowę czarny kapelusz. 
- Ty w tym nie chcesz rzucać się w oczy ? - spytałam z nie dowierzaniem  
- Poczekaj jeszcze nie skończyłem - odparł i z torby wyciągnął jeszcze jeden kapelusz który mi podał, a do tego jeszcze dwie pary ciemnych okularów oraz dla siebie sztuczne wąsy. 
- Teraz jestem jak agent specjalny mam nawet broń, plastikową ale zawsze coś - mówił wyciągając już z pustej toby czarny plastikowy rewolwer na co wybuchnęłam śmiechem.  
- Jestem Bond. James Bond - powiedział poważnie bawiąc się pistoletem.  
Między czasie ubrałam się w ubrania które Lou mi przyniósł.
- Wyglądam choćby nic pod spodem nie miałam - skomentowałam gdyż miałam na sobie minispódniczkę i gdy zapięłam płaszcz który sięgał mi lekko przed kolano dziwnie to wyglądało. 
- Nie no bardzo seksownie pani Bond - powiedział do mnie Louis podchodząc bliżej i obejmując mnie ramionami w tali. 
- Pani Bond to ja jeszcze nie zostałam - mruknęłam wyplątując się z jego ramion. 
- Chyba jestem gotowa - stwierdziłam po chwili gdy się przebrałam. Louis zmierzył mnie wzrokiem, przeszedł obok mnie i zatrzymał się za mną, poczułam jego dotyk na moich długich włosach które opadały falami na moje ramiona. 
- Powinnaś spiąć włosy - szepnął mi do ucha, zebrał moje włosy i próbował schować je pod kapeluszem. Poczułam jak jego zimne palce musnęły mój kark i przeszedł mnie przyjemny dreszcz przypominając tym samym dzisiejszy poranek w łóżku. Obróciłam głowę w prawo i spotkałam się z jego niebieskimi oczami. 
- Sama ... to mogę zrobić - wyjąkałam odsuwając się od niego. Nie mogłam sobie pozwolić na powtórkę tego pocałunku. Obiecałam sama sobie że miałam unikać Louisa jak na razie to nie widać efektów tego przedsięwzięcia. 
- Jak chcesz - mruknął tylko. Spięłam włosy przeglądając się w lusterku samochodu i ruszyliśmy w stronę szpitala.  
Na miejscu byliśmy po jakiś 15 minutach. Jak się okazało na miejscu Mikayla się obudziła więc kamień spadł mi z serca. 
- Posłuchaj ja tu posiedzą na czatach, gdyby zjawiła się Rebecca dam ci jakiś znak wcześniej czy coś - wyjaśnił mi Lou stojąc przed salą w której znajdowała się moja przyjaciółka. 
- Ale jaki znak ? - zapytałam 
- Nie wiem - mruknął - Coś wymyśle będziesz wiedziała że to ja - dodał 
- W to nie wątpię - odpowiedziałam uśmiechając się i weszłam do środka. Mikayla leżała sama w sali i gdy tylko otworzyłam drzwi przeniosła na mnie swój wzrok i zmarszczyła brwi . 
- To ja - powiedziałam zdejmując okulary i kapelusz podchodząc do jej łóżka. Na jej twarzy od razu zagościł uśmiech. 
- No na reszcie jesteś już myślałam, że o mnie zapomniałaś - powiedział z uśmiechem na ustach Mikayla. 
- Nie przeczę, że miałam problemy żeby się tu dostać no ale ty lepiej mi mów kiedy się obudziłaś ? - zapytałam próbując zmienić temat. 
- Wczoraj. Ale czemu masz problemy bo nie rozumiem 
- Chodzi o Rebecce ... - zaczęłam wyjaśniać wszystko od początku. 
***Louis*** 
Siedziałem na korytarzu przed salą Mikayli już od 15 minut. Starałem nie zwracać na siebie uwagi i spuściłem kapelusz bardziej na oczy. Zaczęło mi się już nudzić myślałem, że ta akcja będzie bardziej emocjonująca. Choć nie zrobiłem tego całkiem bezinteresownie miałem pewien plan jak wykorzystać przysługę która będzie mi wina Ewelina po dzisiejszym dniu. Wiedziałem, że bez tego w życiu się nie zgodzi na to co jej chcę jej zaproponować nie po dzisiejszej akcji rano. Właśnie jeżeli chodzi o rano to nie przeczę trochę zabolały mnie słowa Eweliny nie wiedziałem, że nic do mnie nie czuje byłem nie mal pewny, że darzy mnie większym uczuciem niż tylko przyjaźń gdy spojrzałem w jej oczy pełne pożądania przed pocałunkiem. Ale nie byłem już nic pewny po jej słowach i jej obojętnym wzroku gdy mówiła że nie powinniśmy niszczyć naszej przyjaźni. 
 Z rozmyślań wyrwał mnie stukot obcasów po podłodze. Podniosłem głowę i zobaczyłem Rebecce idącą korytarzem. Spanikowałem nie wiedziałem co zrobić  patrzyłem aż zbliża się i jest coraz bliżej. Więcej nie myśląc wstałem z krzesła i ruszyłem w jej stronę. Minęła mnie nie zwracając na mnie uwagi. Sam zwróciłem i szedłem o krok za nią. Powoli wyciągnąłem moją plastikową broń z kieszeni, z daleka wyglądała jak prawdziwa więc miałem nadzieję że Rebecca różnicy nie pozna.  Gdy była już prawie przy drzwiach do sali pokonałem ostatnio krok który dzielił ją między mną. Szybko zakryłem jej usta ręką, a drugą przystawiłem jej broń do głowy. 
- Nawet nie próbuj krzyczeć ani walczyć, bo cię jeszcze zranię a po co komu taka krzywda - mówiłem spokojnie, na co dziewczyna nawet nie drgnęła chyba naprawdę cię wystraszyła. 
- Idziemy - mruknąłem i popchnąłem lekko dziewczynę do przodu. Byliśmy przy drzwiach od sali Mikayli kopnąłem je lekko i zawołałem. 
- Zdzichu pora na nas - po tych słowach Rebecca zaczęła się lekko szarpać. Popchnąłem ją do przodu i szliśmy powoli dalej zauważyłem drzwi z napisem tylko dla personelu, był to jakiś schowek na miotły. Nie wiele myśląc popchnąłem dziewczynę do środka i zamknąłem drzwi zastawiając je jakimś wózkiem z brudnymi naczyniami. W tam tej chwili z sali wyszła Ewelina, rozglądnęła się szukając mnie wzrokiem. Właśnie skończyłem się męczyć z wózkiem i szybkim krokiem poszedłem w jej stronę. 
- Idziemy - mruknąłem i pociągnąłem ją za ramię. 
- Co ? Czekaj co się stało ? Przyszła Rebecca ? - mówiła zdezorientowana prawie biegnąc żeby dotrzymać mi kroku. 
- Nie mamy zbytnio teraz na to czasu - odpowiedziałem jej mijając pierwszy zakręt i szybko spiesząc do windy. Usłyszałem nagle dźwięk tłuczonego szkła. Rebecca musiała wyjść. 
- Szybko choć schodami - pociągnąłem Ewelinę za sobą i zbiegliśmy w dół. 
Odetchnąłem dopiero w samochodzie gdy opuściliśmy już teren szpitala. 
- Możesz mi do cholery wytłumaczyć o co chodzi ? - spytała wściekłym głosem Ewelina 
- Ale nie będziesz zła ? - spytałem uśmiechając się do niej przepraszająco 
- Tego to ci nie mogę obiecać 
- To ci nie powiem - odpowiedziałem na co zrobiła oburzoną minę - T mnie nie przekonuje - dodałem śmiejąc się z niej. Wzięła głęboki wdech i wydech uspakajając się. 
- Ok mów - powiedziała spokojniej 
- Zamknąłem w schowku Rebecce - powiedziałem jednym tchem 
- Co ?! - wydarła się na cały samochód 
- Nie bij ... ja prowadzę i okulary mam - powiedziałem szybko na obronę 
- Ty masz przeciwsłoneczne okulary - odparła 
- Okulary to okulary - burknąłem 
- Nie zmieniaj mi tu tematu - powiedziała spokojniej 
- Och no improwizowałem - wyjaśniłem 
- To ci nie wychodzi najlepiej, mogłeś nie wiem zagadać ją wpaść na nią czy coś ale to... przegiąłeś...   
- Chyba za bardzo wczułem się w rolę super agenta - powiedziałem z uśmiechem szczerząc zęby, na co Ewelina parsknęła śmiechem. 
- Masz szczęście, że głupotę wyglądem nadrabiasz - powiedziała chyba nie myśląc za bardzo nad swoją wypowiedzią bo się od razu zawstydziła i jej policzki nabrały koloru. 
- Słodko się rumienisz - mruknęłam w jej stronę. 
- Hamuj ! - krzyknęła co od razu zrobiłem, bo nie mal wjechałem w auto zatrzymujące się przed de mną zatrzymujące się na czerwonym świetle - Patrz na drogę - dodała już spokojniej. Jechaliśmy dalej w ciszy aż co domu. Zaparkowałem i chciałem już wysiąść. 
- Zaczekaj - zawołała Ewelina więc zostałem na miejscu kierowcy. 
- O co chodzi ? - zapytałem 
- Chciałam powiedzieć tylko dziękuję - powiedziała patrząc mi w oczy 
- A dostanę w nagrodę jakiegoś całusa - zażartowałem jednak mino wszystko miałem nadzieję, że naprawdę spełni moje życzenie 
- Louis - jęknęła i się zaśmiała 
- Nie no żartowałem z tym - powiedziałem wysilając się na uśmiech - Ale i tak jesteś winna mi przysługę - dodałem na co wydęła zabawnie usta. 
- Już mi wypominasz 
- Nie ja tylko przypominam, bo przyjdę szybko z prośbą - wyjaśniłem wychodząc z auta. 
- Masz już coś konkretnego na myśli ? - zapytała dołączając do mnie  
- No tak ... 
- A co to takiego ? - znów zapytała na co się zaśmiałem 
- Wszystko w swoim czasie - odpowiedziałem i wybuchnąłem śmiechem widząc jej minę. 
*** 
Pierwsze co chcę powiedzieć to przepraszam was bardzo. Czekaliście dość długo na ten rozdział a tu takie krótkie gówno. Nie wiem pechowa trzynastka chyba, kilka razy już zaczynałam ten rozdział, a kończyłam zawsze w tym samym miejscu czyli "Tytuł: Rozdział 13". Ostatnio albo w ogóle czasu mi brakuje, albo weny nie mam. Jakąś depresje chyba wpadam. 
Ja wam dziękuje bardzo za wasze wszystkie komentarze które od razu dodawają mi więcej chęci do pracy i Proszę bardzo o kolejne xD 
Jeśli pojawi się 17 KOMENTARZY pojawi się nowy rozdział. Wiem że wredna jestem że was szantażuje no ale zanim uzbieracie te komentarze to może wena do mnie wróci, Wierzę że dacie radę :P 
PS: Jeżeli chcielibyście o cokolwiek spytać odnośnie rozdziałów lub chcielibyście wiedzieć kiedy będzie nowy albo też tylko ze mną popisać możecie skontaktować się ze mną przez moje GG 10678065
Katy227

15 komentarzy:

  1. świetny :D Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc.. hahaha, z tym przebieraniem to było niezłe.. Jestem Bond.James Bond! xDD
    Wgl Zdzichu.. weeź,lepszego imienia nie było? ;PP i dobrze,że ją w tym schowku zamknął haha :D
    Ciekawe, co to za przysługa.. ^^
    Nie wolno tak szantażowac swoich czytelników kurdeee.. xD
    Ogólnie rozdział baaardzo zabawny, nie żadne gówno! :)
    Zapraszam do mnie http://1derful-imagines.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ♥______________♥ Ubóstwiam !
    Rozdział strasznie mi sie podoba i nie wiem czego sapiesz, że krótkie gówno, bo to nei prawda !
    Akcja w szpitalu wymiata xD Haha Louis, ty i te twoje pomysły q; Jestem ciakwa co chce wzamian hmm.... zaciekawiłaś mnie ;D
    Dziewczyny weźcie piszcie te komentarze, bo ja chcę już nowy !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! Czekam na kolejne i oby szybko! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Padłam jak Louis powiedział: Zdzichu! Hahahahahah;D
    Czekam na nowy rozdział;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja! Mnie się strasznie podoba:)
    Czekam no kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mów bzdur.. zawsze piszesz fajne.. ^^
    Najlepsze było z tym pistoletem :D
    Czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. boski pomysl z tym szpitalem , Lou wymiata , wiecej takich akcji ! czekamy na next . :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej . : ) Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o chłopcach z 1D . : D niallerx3.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ubostwiam ;** "Bond.James Bond "-Louis. Padłam gdy to przeczytałam :) ! Czekam N.N.-Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny pomySł z agentami ;) Z niecierpliwością czekam na następny i zapraszam na nowego bloga: www.onethingisyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak Ty genialnie piszesz :D
    Rozdział po prostu świetny :) Śmiała z Louisa : ,, Jestem Bond. James Bond '' :D
    Ciekawi mnie co Lou wymyślił. Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Ola ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. ale i tak jest świetny, szacun dziewczyno.:D

    OdpowiedzUsuń
  14. -Zdzichu pora na nas.
    Masz genialne pomysły. :D uwielbiam twój blog

    OdpowiedzUsuń