- Mam pomysł jak możesz się dostać
bez problemu do Mikayli - wyjaśnił się uśmiechając.
- Jaki ? - zapytałam zaciekawiona.
- Przebierzemy się - wyjaśnił, a ja
zmarszczyłam brwi. Dopiero teraz spojrzałam jak był ubrany. Miał na sobie
czarne rurki i czarny płaszcz sięgający prawie do kolan.
- Chcesz się odegrać za tą akcję z
moją sąsiadką ? - spytałam bojąc się jego pomysłu.
- Skąd - powiedział i się
zaśmiał.
- Nie przekonało mnie to -
mruknęłam
- Zaczekaj - powiedział i wsiadł do
samochodu i wyciągając z samochodu torbę.
- Co tam masz ? - spytałam ciekawa,
nic nie odpowiedział tylko wyciągnął z niej czarny płaszcz i rzucił nim w moją
stronę.
- Zakładaj - powiedział śmiejąc się
widząc moją zakłopotaną minę
- Ale po co to wszystko ? -
zapytałam
- Jak to po co aby nie rzucać się w
oczy - odpowiedział zakładając sobie na głowę czarny kapelusz.
- Ty w tym nie chcesz rzucać się w
oczy ? - spytałam z nie dowierzaniem
- Poczekaj jeszcze nie skończyłem -
odparł i z torby wyciągnął jeszcze jeden kapelusz który mi podał, a do tego
jeszcze dwie pary ciemnych okularów oraz dla siebie sztuczne wąsy.
- Teraz jestem jak agent specjalny
mam nawet broń, plastikową ale zawsze coś - mówił wyciągając już z pustej toby
czarny plastikowy rewolwer na co wybuchnęłam śmiechem.
- Jestem Bond. James Bond -
powiedział poważnie bawiąc się pistoletem.
Między czasie ubrałam się w ubrania
które Lou mi przyniósł.
- Wyglądam choćby nic pod spodem nie
miałam - skomentowałam gdyż miałam na sobie minispódniczkę i gdy zapięłam
płaszcz który sięgał mi lekko przed kolano dziwnie to wyglądało.
- Nie no bardzo seksownie pani Bond -
powiedział do mnie Louis podchodząc bliżej i obejmując mnie ramionami w
tali.
- Pani Bond to ja jeszcze nie
zostałam - mruknęłam wyplątując się z jego ramion.
- Chyba jestem gotowa - stwierdziłam
po chwili gdy się przebrałam. Louis zmierzył mnie wzrokiem, przeszedł obok mnie
i zatrzymał się za mną, poczułam jego dotyk na moich długich włosach które
opadały falami na moje ramiona.
- Powinnaś spiąć włosy - szepnął mi
do ucha, zebrał moje włosy i próbował schować je pod kapeluszem. Poczułam jak
jego zimne palce musnęły mój kark i przeszedł mnie przyjemny dreszcz
przypominając tym samym dzisiejszy poranek w łóżku. Obróciłam głowę w prawo i
spotkałam się z jego niebieskimi oczami.
- Sama ... to mogę zrobić - wyjąkałam
odsuwając się od niego. Nie mogłam sobie pozwolić na powtórkę tego pocałunku.
Obiecałam sama sobie że miałam unikać Louisa jak na razie to nie widać efektów
tego przedsięwzięcia.
- Jak chcesz - mruknął tylko. Spięłam
włosy przeglądając się w lusterku samochodu i ruszyliśmy w stronę szpitala.
Na miejscu byliśmy po jakiś 15
minutach. Jak się okazało na miejscu Mikayla się obudziła więc kamień spadł mi
z serca.
- Posłuchaj ja tu posiedzą na
czatach, gdyby zjawiła się Rebecca dam ci jakiś znak wcześniej czy coś -
wyjaśnił mi Lou stojąc przed salą w której znajdowała się moja
przyjaciółka.
- Ale jaki znak ? - zapytałam
- Nie wiem - mruknął - Coś wymyśle
będziesz wiedziała że to ja - dodał
- W to nie wątpię - odpowiedziałam
uśmiechając się i weszłam do środka. Mikayla leżała sama w sali i gdy tylko
otworzyłam drzwi przeniosła na mnie swój wzrok i zmarszczyła brwi .
- To ja - powiedziałam zdejmując
okulary i kapelusz podchodząc do jej łóżka. Na jej twarzy od razu zagościł
uśmiech.
- No na reszcie jesteś już myślałam,
że o mnie zapomniałaś - powiedział z uśmiechem na ustach Mikayla.
- Nie przeczę, że miałam problemy
żeby się tu dostać no ale ty lepiej mi mów kiedy się obudziłaś ? - zapytałam
próbując zmienić temat.
- Wczoraj. Ale czemu masz problemy bo
nie rozumiem
- Chodzi o Rebecce ... - zaczęłam wyjaśniać wszystko
od początku.
***Louis***
Siedziałem na korytarzu przed salą Mikayli już od 15
minut. Starałem nie zwracać na siebie uwagi i spuściłem kapelusz
bardziej na oczy. Zaczęło mi się już nudzić myślałem, że ta akcja będzie
bardziej emocjonująca. Choć nie zrobiłem tego całkiem bezinteresownie
miałem pewien plan jak wykorzystać przysługę która będzie mi wina Ewelina po
dzisiejszym dniu. Wiedziałem, że bez tego w życiu się nie zgodzi na to co jej
chcę jej zaproponować nie po dzisiejszej akcji rano. Właśnie jeżeli chodzi o
rano to nie przeczę trochę zabolały mnie słowa Eweliny nie wiedziałem, że
nic do mnie nie czuje byłem nie mal pewny, że darzy mnie większym uczuciem niż
tylko przyjaźń gdy spojrzałem w jej oczy pełne pożądania przed pocałunkiem. Ale
nie byłem już nic pewny po jej słowach i jej obojętnym wzroku gdy mówiła że nie
powinniśmy niszczyć naszej przyjaźni.
Z rozmyślań wyrwał mnie stukot obcasów po
podłodze. Podniosłem głowę i zobaczyłem Rebecce idącą korytarzem. Spanikowałem
nie wiedziałem co zrobić patrzyłem aż zbliża się i jest coraz
bliżej. Więcej nie myśląc wstałem z krzesła i ruszyłem w jej stronę. Minęła
mnie nie zwracając na mnie uwagi. Sam zwróciłem i szedłem o krok za nią. Powoli
wyciągnąłem moją plastikową broń z kieszeni, z daleka wyglądała jak prawdziwa
więc miałem nadzieję że Rebecca różnicy nie pozna. Gdy była już prawie
przy drzwiach do sali pokonałem ostatnio krok który dzielił ją między mną.
Szybko zakryłem jej usta ręką, a drugą przystawiłem jej broń do głowy.
- Nawet nie próbuj krzyczeć ani walczyć, bo cię
jeszcze zranię a po co komu taka krzywda - mówiłem spokojnie, na co dziewczyna
nawet nie drgnęła chyba naprawdę cię wystraszyła.
- Idziemy - mruknąłem i popchnąłem lekko dziewczynę do
przodu. Byliśmy przy drzwiach od sali Mikayli kopnąłem je lekko i
zawołałem.
- Zdzichu pora na nas - po tych słowach Rebecca
zaczęła się lekko szarpać. Popchnąłem ją do przodu i szliśmy powoli dalej
zauważyłem drzwi z napisem tylko dla personelu, był to jakiś schowek na miotły.
Nie wiele myśląc popchnąłem dziewczynę do środka i zamknąłem drzwi zastawiając je
jakimś wózkiem z brudnymi naczyniami. W tam tej chwili z sali wyszła Ewelina,
rozglądnęła się szukając mnie wzrokiem. Właśnie skończyłem się męczyć z wózkiem
i szybkim krokiem poszedłem w jej stronę.
- Idziemy - mruknąłem i pociągnąłem ją za
ramię.
- Co ? Czekaj co się stało ? Przyszła Rebecca ? -
mówiła zdezorientowana prawie biegnąc żeby dotrzymać mi kroku.
- Nie mamy zbytnio teraz na to czasu - odpowiedziałem
jej mijając pierwszy zakręt i szybko spiesząc do windy. Usłyszałem nagle dźwięk
tłuczonego szkła. Rebecca musiała wyjść.
- Szybko choć schodami - pociągnąłem Ewelinę za sobą i
zbiegliśmy w dół.
Odetchnąłem dopiero w samochodzie gdy opuściliśmy już
teren szpitala.
- Możesz mi do cholery wytłumaczyć o co chodzi ? -
spytała wściekłym głosem Ewelina
- Ale nie będziesz zła ? - spytałem uśmiechając się do
niej przepraszająco
- Tego to ci nie mogę obiecać
- To ci nie powiem - odpowiedziałem na co
zrobiła oburzoną minę - T mnie nie przekonuje - dodałem śmiejąc się z niej.
Wzięła głęboki wdech i wydech uspakajając się.
- Ok mów - powiedziała spokojniej
- Zamknąłem w schowku Rebecce
- powiedziałem jednym tchem
- Co ?! - wydarła się na cały samochód
- Nie bij ... ja prowadzę i okulary mam
- powiedziałem szybko na obronę
- Ty masz przeciwsłoneczne okulary - odparła
- Okulary to okulary - burknąłem
- Nie zmieniaj mi tu tematu - powiedziała
spokojniej
- Och no improwizowałem - wyjaśniłem
- To ci nie wychodzi najlepiej, mogłeś nie wiem
zagadać ją wpaść na nią czy coś ale to... przegiąłeś...
- Chyba za bardzo wczułem się w rolę super agenta -
powiedziałem z uśmiechem szczerząc zęby, na co Ewelina parsknęła
śmiechem.
- Masz szczęście, że głupotę wyglądem nadrabiasz -
powiedziała chyba nie myśląc za bardzo nad swoją wypowiedzią bo się od razu
zawstydziła i jej policzki nabrały koloru.
- Słodko się rumienisz - mruknęłam w jej
stronę.
- Hamuj ! - krzyknęła co od razu zrobiłem, bo nie
mal wjechałem w auto zatrzymujące się przed de mną zatrzymujące
się na czerwonym świetle - Patrz na drogę - dodała już spokojniej. Jechaliśmy
dalej w ciszy aż co domu. Zaparkowałem i chciałem już wysiąść.
- Zaczekaj - zawołała Ewelina więc zostałem na miejscu
kierowcy.
- O co chodzi ? - zapytałem
- Chciałam powiedzieć tylko dziękuję - powiedziała
patrząc mi w oczy
- A dostanę w nagrodę jakiegoś całusa - zażartowałem
jednak mino wszystko miałem nadzieję, że naprawdę spełni moje życzenie
- Louis - jęknęła i się zaśmiała
- Nie no żartowałem z tym
- powiedziałem wysilając się na uśmiech - Ale i tak jesteś winna
mi przysługę - dodałem na co wydęła zabawnie usta.
- Już mi wypominasz
- Nie ja tylko przypominam, bo przyjdę szybko z prośbą
- wyjaśniłem wychodząc z auta.
- Masz już coś konkretnego na myśli ? - zapytała
dołączając do mnie
- No tak ...
- A co to takiego ? - znów zapytała na co się
zaśmiałem
- Wszystko w swoim czasie - odpowiedziałem i
wybuchnąłem śmiechem widząc jej minę.
***
Pierwsze co
chcę powiedzieć to przepraszam was bardzo. Czekaliście dość długo na ten
rozdział a tu takie krótkie gówno. Nie wiem pechowa trzynastka chyba, kilka
razy już zaczynałam ten rozdział, a kończyłam zawsze w tym samym miejscu czyli
"Tytuł: Rozdział 13". Ostatnio albo w ogóle czasu mi brakuje, albo
weny nie mam. Jakąś depresje chyba wpadam.
Ja wam
dziękuje bardzo za wasze wszystkie komentarze które od
razu dodawają mi więcej chęci do pracy i Proszę bardzo o kolejne
xD
Jeśli pojawi
się 17 KOMENTARZY pojawi się nowy
rozdział. Wiem że wredna jestem że was szantażuje no ale zanim uzbieracie te
komentarze to może wena do mnie wróci, Wierzę że dacie radę :P
PS: Jeżeli
chcielibyście o cokolwiek spytać odnośnie rozdziałów lub chcielibyście wiedzieć
kiedy będzie nowy albo też tylko ze mną popisać możecie skontaktować się ze mną
przez moje GG 10678065
Katy227
Kocham <3
OdpowiedzUsuńDawaj następny :D
świetny :D Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńA więc.. hahaha, z tym przebieraniem to było niezłe.. Jestem Bond.James Bond! xDD
OdpowiedzUsuńWgl Zdzichu.. weeź,lepszego imienia nie było? ;PP i dobrze,że ją w tym schowku zamknął haha :D
Ciekawe, co to za przysługa.. ^^
Nie wolno tak szantażowac swoich czytelników kurdeee.. xD
Ogólnie rozdział baaardzo zabawny, nie żadne gówno! :)
Zapraszam do mnie http://1derful-imagines.blogspot.com/ ;)
♥______________♥ Ubóstwiam !
OdpowiedzUsuńRozdział strasznie mi sie podoba i nie wiem czego sapiesz, że krótkie gówno, bo to nei prawda !
Akcja w szpitalu wymiata xD Haha Louis, ty i te twoje pomysły q; Jestem ciakwa co chce wzamian hmm.... zaciekawiłaś mnie ;D
Dziewczyny weźcie piszcie te komentarze, bo ja chcę już nowy !!
Świetny! Czekam na kolejne i oby szybko! ;*
OdpowiedzUsuńPadłam jak Louis powiedział: Zdzichu! Hahahahahah;D
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział;P
Rewelacja! Mnie się strasznie podoba:)
OdpowiedzUsuńCzekam no kolejny ;)
Nie mów bzdur.. zawsze piszesz fajne.. ^^
OdpowiedzUsuńNajlepsze było z tym pistoletem :D
Czekam na następny ^^
boski pomysl z tym szpitalem , Lou wymiata , wiecej takich akcji ! czekamy na next . :)
OdpowiedzUsuńHej . : ) Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o chłopcach z 1D . : D niallerx3.blogspot.com
OdpowiedzUsuńUbostwiam ;** "Bond.James Bond "-Louis. Padłam gdy to przeczytałam :) ! Czekam N.N.-Patrycja
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomySł z agentami ;) Z niecierpliwością czekam na następny i zapraszam na nowego bloga: www.onethingisyou.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJak Ty genialnie piszesz :D
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu świetny :) Śmiała z Louisa : ,, Jestem Bond. James Bond '' :D
Ciekawi mnie co Lou wymyślił. Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejny!
Ola ;*
ale i tak jest świetny, szacun dziewczyno.:D
OdpowiedzUsuń-Zdzichu pora na nas.
OdpowiedzUsuńMasz genialne pomysły. :D uwielbiam twój blog