wtorek, 29 maja 2012

Rozdział 16


Otworzyłam oczy powoli i zobaczyłam obok siebie wpatrującego się we mnie Louisa.
- Dzień dobry piękna – powiedział z uśmiechem i zbliżył się do mnie i musną delikatnie moje usta, a moje serce od razu mocniej zabiło.
- Możesz mnie tak budzić codziennie – powiedziałam uśmiechając się.
- Jeszcze nie skończyłem – mruknął i znów złączył swoje ciepłe wargi z moimi, obracając się tak że leżał teraz nad de mną głaszcząc mnie po moim nagim udzie. Niestety nie trwało to jednak długo gdyż usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi frontowych na dole.
- Harry – stwierdził Louis z lekkim podenerwowaniem, odsuwając się ode mnie i ubierając szybko swoje zabawne bokserki w marchewki.
- Pójdę go zagadać i zaciągnę go do jego pokoju, a ty się wymkniesz i pójdziesz do siebie dobrze ? – zaproponował nawet nie czekając na moją odpowiedź otworzył lekko drzwi i wyszedł.
-  Jasne po co komu moje zdanie – warknęłam sarkastycznie i wygramoliłam się z łóżka. Stwierdziłam że nie ma sensu się ubierać w swoje wczorajsze ubrania dlatego założyłam na siebie tylko czarną koszulę Louisa, pozbierałam szybko swoje porozrzucane wszędzie rzeczy i nasłuchiwałam cicho czy teren jest czysty. Wysunęłam lekko głowę przez drzwi nikogo nie zauważyłam więc po cichu na palcach udałam się do swojego pokoju. Rzeczy rzuciłam na łóżko, a sama udałam się trochę ogarnąć. Postanowiłam już się ubrać więc założyłam zielone rurki i białą bokserkę z siateczką na plecach. Kiedy była w trakcie czesania włosów usłyszałam ciche pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Harry.
- Cześć – przywitałam się z uśmiechem
- Hej – odparł ponuro.
- Coś się stało ? – zapytałam
- Chcę pogadać – odpowiedział
- Więc ? O co chodzi ?
-Nie wiem od czego zacząć – powiedział zmieszany
- Najlepiej od początku – poradziłam, a widząc jego grymas zachichotałam.
- Eee… no nie zrozum mnie źle, ale postanowiłem, że powinnaś o tym wiedzieć – mówił zdenerwowany patrząc na swoje stopy.
- Harry do rzeczy i nie owijaj w bawełnę – skomentowałam przewracając oczami.
- No to ja i Louis założyliśmy się o to który się z tobą pierwszy prześpi – odpowiedział jednym tchem, a mi szczotka z tej wiadomości aż wypadła z rąk.
Teraz dopiero wszystko złożyło mi się w całość. Te wszystkie akcje w klubie, wspieranie mnie w szpitalu w związku z Mikaylą, potem akcja w moim mieszkaniu z Harrym, próby pocałunku z Lou... Ale dopiero na końcu doszło do mnie najgorsze, te pocałunki w windzie i te wyznania miłości Louisa i na koniec jeszcze ta wczorajsza noc to wszystko było zrobione na pokaz byle tylko mnie zaliczyć… a najgorsze było to, że mu się to udało …
Szok to jedyna emocja jaką wtedy czułam, lecz powoli dochodziła do mnie wściekłość z to co chłopak mi zrobił. Zdenerwowana wyszłam z pokoju jak burza szukając Tomlinsona po domu. Znalazłam go w kuchni robiącego śniadanie.
- O dobrze, że jesteś – odezwał się ale ja w swojej furii nie miała ochoty go słuchać. Nie wiele myśląc chwyciłam małą aluminiową patelnie stojącą na blacie stołu i przywaliłam nią prosto w głowę chłopaka przez co się zatoczył i wylądował na ziemi.
- Oszalałaś ?! – wrzasnął
- Co ty robisz ? – zapytał przerażony loczek stojąc za mną
- Nie odzywaj się nawet, bo też oberwiesz ! – krzyknęłam w jego stronę przez co nie winie uniósł ręce do góry i zrobił krok do tyłu.
- A tobie Tomlinson serdecznie gratuluję ! Wygrałeś zakład ! – wrzasnęłam ironicznym tonem.
- Jak to wygrał ? – zapytał zdezorientowany loczek – Przespałeś się z nią ?
- Tak debilu ! A ty jak zwykle wszystko zepsułeś ! Mówiłem ci, że ją kocham ! – wykrzyczał Louis podnosząc się z ziemi, a ja na ostatnie słowa wybuchnełam histerycznym śmiechem.
- No już się tak nie wysilaj ! Przecież zaliczyłeś kolejną dupę i mnie możesz już odhaczyć ! – wykrzyczałam w stronę bruneta zaciskając coraz mocniej palce na rączce patelni.
-  To nie tak - powiedział spokojnie – odłóż patelnie – dodał po chwili
- A patelnie no oczywiście – powiedziałam już normalnym głosem i z całej siły patelnie rzuciłam w garnki na piecu w których chłopak gotował śniadanie. Oczywiście wszystko się rozwaliło po całej kuchni…
- Ewelina nie denerwuj się … - znów zaczął delikatnie Lou
- Ja się denerwuję ?! Ja się wcale nie denerwuje ! – znów wrzasnęłam
- Pozwól, że ci to wytłumaczę …
- Wiesz co pozwól, że ja ci coś wytłumaczę ! Żaden ale to żaden facet nie skrzywdził mnie tak jak ty ! I nigdy przenigdy ci tego nie wybaczę co mi zrobiłeś – powiedziała patrząc z wściekłością w jego smutne i przepraszające oczy. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia.
- Ewelina zaczekaj ! – zawołał za mną
- Odpierdol się – warknęłam
- Ewelina … - jęknął łapiąc mnie za ramię
- Nie rozumiesz po angielsku co do ciebie mówię ! – krzyknęłam mu w twarz wyszarpując rękę z jego uścisku – To może przedstawię ci to inaczej – dodałam i przeszłam na polski – Nie chcę cię znać skurwielu ! – w te zdanie włożyłam tyle jadu że chyba nie musiał się zastanawiać nad ich znaczeniem. Zdenerwowana chwyciłam klucze mojego samochodu i wybiegłam z domu. 
Wsiadłam do mojego garbusa i szybko ruszyłam z podjazdu, w lusterku zobaczyłam tylko bruneta siedzącego na schodach z twarzą w dłoniach. Moja wściekłość zaczęła znikać, a jej miejsce zaczął zapełniać smutek. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo Louis złamał moje serce. Pierwszy raz obdarzyłam jakiegoś chłopaka tak głębokim uczuciem jak jego, a on potraktował mnie jak zwykły obiekt do zaliczenia…
Nawet nie wiem kiedy zaczęły płynąć po moich policzkach słone łzy ograniczając mi widoczność na drodze. Zatrzymałam samochód na poboczu. Poczułam jakby rozdzielający ból mojej klatce piersiowej utrudniający mi oddychanie. Ból tylko przypominał mi o moim złamanym sercu przez co łzy coraz mocniej leciał mi po policzkach. Podciągnęłam kolana do góry i objęłam je ramionami.
Nie wiem ile trwałam w tej pozycji łzy w pewnej chwili przestały płynąć zostawiając we mnie tylko pustkę, patrzyłam tylko tempo w szybę prze de mną nie myśląc o niczym.
- Halo ! Proszę pani ! – usłyszałam pukanie w szybę przeniosłam na nią swój wzrok i zobaczyłam starszego mężczyznę z siwymi włosami ale miłym i ciepłym uśmiechem.
- O co chodzi ? – spytałam zachrypniętym głosem otwierając okno.
- Wszystko w porządku ? – zapytał posyłając w moją stronę uśmiech
- Z samochodem tak, ale dziękuję że pan pyta – odpowiedziałam 
- Nie ma za co dziękować lepiej mi powiedz co się stało, że tutaj jesteś ? – zapytał
- Chłopak – odparłam smutno a oczy znów mi się zaszkliły
- Zdradził ? – zapytał staruszek
- Okłamał i wykorzystał – powiedziałam smutno i starłam łzę która spłynęła mi po policzku.
- Przykre nigdy nie rozumiem jak jakikolwiek facet może skrzywdzić taką piękną dziewczynę – powiedział smutno.
- Szkoda tylko, że pan tak tylko uważa – podsumowałam
- Nazywam Keith Tomlinson – przedstawił się po chwili na co wybuchnęłam gorzkim śmiechem.
- Gratuluję wnuka – powiedziałam z sarkazmem, na co staruszek się skrzywił.
- Niech zgadnę tym facetem który panią skrzywdził jest Louis
- Trafne spostrzeżenie, ale wie pan co ja muszę już się zbierać ale dziękuje za rozmowę – powiedziałam i przekręciłam klucz w stacyjce.
- Dowidzenia – usłyszałam tylko jeszcze i ruszyłam, tylko problem polegał na tym, że nie bardzo miałam gdzie jechać bo do domu chłopców na pewno nie wrócę. Nie pozostała mi inna możliwość jak jechać do Mikayli.
15 minut później stałam już pod jej mieszkaniem zapukałam i otworzyła mi promiennie uśmiechająca się brunetka.
- Ewelina – powiedziała i zaprosiła mnie do środka. Jej mieszkanie to zwykła kawalerka, dwa pokoje i łazienka ale mino wszystko ładnie urządzone.
- Miło, że wpadłaś. Sprowadza cię coś konkretnego ? – zapytała siadając na kanapie.
- Chciałam po prostu pogadać – odpowiedziałam siadając obok niej.
- Coś się stało ? – zapytała spoglądając na mnie podejrzliwie. Więcej nie mogłam udawać i wybuchnęłam płaczem.
- Jejku Ewelina co się stało ? Nie płacz – powiedziała przytulając mnie i głaszcząc po plecach byłam jej strasznie wdzięczna nie miałam już siły i potrzebowałam wsparcia.
- Louis – chlipnęłam tylko smutno.
- Ewelina no nie płacz on nie jest wart twoich łez, żaden facet nie jest – pocieszała wciąż mnie przytulając.
- Zaczekaj chwilę – powiedziała i wstała z kanapy i poszła w stronę kuchni, po paru minutach wróciła z ogromnym pudełkiem lodów i tabliczką czekolady.
- Najlepsze lekarstwa na złamane serce – podsumowała wręczając mi jedną łyżeczkę, przez co uśmiechnęłam się krzywo przez łzy.
- Dziękuję ci, dziękuję że ze mną jesteś – powiedziałam w jej stronę cicho na co odpowiedziała mi szerokim, pocieszającym uśmiechem. 
*** 
No oto i kolejny rozdział i mam dla was jak mam nadzieję szczęśliwą wiadomość NIE zawieszam bloga. Postanowiłam za to wprowadzić trochę samodyscypliny, aby się wyrabiać. Po pierwsze to od dzisiaj w każdy wtorek będzie dodawany nowy rozdział będzie tak do końca roku szkolnego a potem jeszcze się zobaczy xD Druga sprawa to, to że wprowadzam sobie motto na mojego bloga pt. "wierzę w to co piszę" więc nie będę siebie ani was dołować, że rozdział mi się nie podoba czy coś tam jeszcze, tą opinię pozostawiam wam. 
Dziękuję też wam za komentarze pod tamtym rozdziałem naprawdę podniosły mnie na duchu i to naprawdę dzięki nim podjęłam taką decyzję, żeby opowiadania nie zawieszać.
PS: Proszę nie zabijajcie mnie za to, że zniszczyłam to co było między Louisem a Eweliną to jeszcze nie koniec ... no i zapraszam na nową ankietę powyżej :P
Katy227

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 15


Rozdział ze scenami +18 czytasz na własną odpowiedzialność, jeżeli nie chcesz ich czytać po prostu możesz ten fragment ominąć.


Stałam właśnie z kieliszkiem szampana na sali udając pochłonięcie rozmowy z Cornelią, tymczasem wymieniałam ciągle ukradkowe spojrzenia z Louisem. Za każdym razem gdy spojrzał na mnie tymi hipnotyzującymi oczami przeszywał mnie przyjemny dreszcz podniecenia.
Znów zerknięcie w jego stronę, a on pochwycił moje spojrzenie z uśmiechem i teraz znów ten dreszcz. Postanowiłam posłuchać trochę monologu Corneli która ciągle coś nawijała nawet chyba nie zauważając, że jej nie słucham.
- ... no i ja mu tłumaczę to wszystko a on mnie nie słucha wyobrażasz to sobie ? - nawijała dziewczyna
- Rzeczywiście straszne - odpowiedziałam podsumowując jej wypowiedź nawet nie wiedząc o czym ona była.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, ale to jeszcze nie wszystko ... - na szczęście przerwał jej Louis podchodząc do nas.
- Pozwoliła byś, że poprosiłbym tę oto niewiastę do tańca - zwrócił się z powagą do mojej rozmówczyni
- Proszę bardzo - odpowiedziała - Rozmowę dokończymy później - zawołała już odchodząc.
- O dzięki ci za ratunek ty mój rycerzu na białym koniu - powiedziałam w stronę chłopaka
- Jam jest rycerz twojego serca zawsze do usług o Pani - dodał jeszcze na co zachichotałam. Chłopak pociągnął mnie na parkiet i położył swoją ciepłą dłoń na mojej tali. Z głośników wydobywała się wolna muzyka w której w takt prowadził mnie Louis. Spojrzałam mu w jego, niebieskie oczy który wpatrywały się w moje z świecącymi iskierkami, zatopiłam się w nich a świat dookoła mnie jakby się zatrzymał. Widziałam w tym momencie tylko jego i nic poza nim mnie nie obchodziło. Studiowałam jego piękne niebieskie tęczówki chcąc zapamiętać każdy ich detal. W pewnym momencie  zaczęliśmy się zbliżać do siebie bardziej i wiedziałam co za chwilę mogło nastąpić wbrew prośbie Louisa abyśmy nie ujawniali swojego związku. Żeby tego uniknąć po prostu wtuliłam się w jego ciepłą pierś i poczułam jego słodki oddech na moim karku.
- Co byś powiedziała żebyśmy urwali się wcześniej z imprezy ? – zapytał szeptają mi do ucha.
- Co masz na myśli ? – zapytałam podnosząc wzrok
- Po prostu dzisiaj mamy cały dom wolny dla siebie, bo Harry już mi powiedział, że wróci raczej rano – wyjaśnił na co przeniosłam wzrok na loczka który na drugim końcu sali kręcił z jakąś tlenioną blondynką.
- Sugerujesz coś ? – zapytałam na co uśmiechnął się zadziornie.
- To się zobaczy – odpowiedział na co parsknęłam śmiechem.
W ciągu 15 minut wyrwaliśmy się z przyjęcia i zmierzaliśmy do domu. Gdy tylko dotarliśmy nie wiedząc za bardzo co z sobą zrobić zmierzyłam do kuchni udając silne pragnienie.
- Chcesz też coś ? – zapytałam obracając się tyłem do chłopaka nalewając sobie zimnego soku.
- Tylko i wyłącznie ciebie – usłyszałam jego chrapliwy głos za sobą i ciepły oddech na karku. Objął mnie rękami w tali i zaczął całować mnie po mojej rozgrzanej szyi.
- Na mnie to trzeba zasłużyć – odparłam odsuwając się od Louisa
- Jak ? – zapytał znów się do mnie klejąc
- Nie wiem … nie wiem – odpowiadając udając zastanowienie
- To ja wiem zrobię ci prywatny striptiz – oznajmił zdejmując już szelki zabawnie poruszając tyłkiem na co wybuchłam głośnym śmiechem.
- Mistrz improwizacji – podsumowałam kierując się już w stronę swojego pokoju. Byłam już w połowie schodów usłyszałam tryumfalny głos Lou.
- Nadchodzę ! – zanim w ogóle zdążyłam się obrócić chłopak przerzucił mnie przez ramię.
- To uprowadzenie – powiedziałam śmiejąc się
- Zgadza się – potwierdził zrównując mi śmiechem.
Louis zaniósł mnie do swojego pokoju i zatrzasnął kopnięciem drzwi. I tak jak w windzie przyparł mnie do ściany i złączył swoje usta z moimi. Sama nie protestowałam chciałam to zrobić od początku wieczoru.
Od razu jak tylko jego miękkie wargi dotknęły moich serce zaczęło szybciej mi bić i przepłynął przez ze mnie gorący dreszcz pożądania. Nasze języki grając w szalonym pełnym namiętności tańcu i jego dłonie poszukujące mojego nagiego ciała sprawiły, że nie mogłam racjonalnie myśleć. Chcąc się dostać do jego nagiego torsu, którą przysłaniała mi jego czarna koszula pociągnęłam z całej siły nie zważając na odpadające guziki. Brunet w odpowiedzi zrzucił z siebie resztę koszuli i przyciągnął mnie bliżej do swojej klatki piersiowej. Wbiłam paznokcie w jego nagie plecy pragnąc jego ciała coraz mocniej. Jego dłonie zabłądził do zapięcia mojej sukienki którą sprawnym ruchem zdjął ze mnie. Stojąc już przed nim w samej bieliźnie objęłam do nogami w biodrach, a on starając nie przerwać się namiętnego pocałunku zaniósł mnie do łóżka. Położył mnie delikatnie, a sam zdjął trochę opornie swoje rurki i położył się nad de mną i spojrzał mi w oczy swoimi niebieskimi, świecącymi się oczami.
- Kocham cię, wiesz i nigdy w to nie wątp – powiedział z pasją 
- Też cię kocham – odpowiedziałam i przyciągnęłam go do siebie pieczętując nasze słowa namiętnym pocałunkiem.  
Pocałunki chłopaka zjechały na moją szyję lekko ją przy tym podgryzając co jeszcze bardziej wzbudziło moją żądzę. Jego ręce skierowały się do zapięcia mojego stanika który szybko odpiął sprawnym ruchem. Jego ręce od razu zaczęły bawić się moimi piersiami lekko muskając moje stwardniałe sutki. Za chwilę jego dłonie zastąpił język przez co jęknęłam cicho z rozkoszy. Jego pocałunki zniżały się coraz niżej powoli zjeżdżały po moim brzuchu. Lekko zębami zsunął moje koronkowe majtki pomagając sobie później rękami.
- Skończ już tą grę wstępną i pokarz na co naprawdę cię stać – szepnęłam mu na ucho. Nie czekając na jego odpowiedź zaczęłam dobierać się do jego bokserek. Gdy tylko je ściągnęłam ukazała się przed de mną cała dość pokaźnych rozmiarów męskość. Zbliżył się jeszcze bliżej mnie obdarzając mnie namiętnym pocałunkiem. Robiąc mu lepsze dojście do mnie rozłożyłam kolana. Chłopak uznając to za zaproszenie powoli wsunął się do połowy mojego ciasnego wnętrza, sama przy tym wydałam głośny jęk rozkoszy na co Louis jeszcze szerzej się uśmiechnął. Wysunął się powoli i szybkim ruchem znalazł się we mnie w całej okazałości przez co wygięłam się w łuk ciężko dysząc. Brunet coraz bardziej nabierając tępa wiąż wsuwając się i wysuwając we mnie. Złączył znów swoje usta z moimi bawiąc się z moim językiem. Oderwaliśmy nasze wargi od siebie ciężko dysząc. I znów zaczęłam jęczeć z napięcia które nagromadziło się w dole mojego brzucha. Nasz pot zlewał się w jedno razem z naszymi ciężkimi oddechami. Chłopak nabrał jeszcze szybszego tępa poruszając przy tym swoimi biodrami. Po chwili Louis doszedł i jego nasienie wypełniło moje wnętrze, sama nie pozostając mu dłużna osiągnęłam swój szczyt. Poczułam rozkosz i spełnienie, wbiłam swoje paznokcie w jego umięśnione plecy przez co błogo jęknął. Dyszałam ciężko razem z chłopakiem który wysunął się ze mnie i oparł swoje czoło o moje.
- Kocham cię – szepnął i obdarzył mnie czułym pocałunkiem.  
***Harry***
Wróciłem w końcu do domu zegarek wskazywał 8 rano. No zabalowałem trochę nie da się ukryć. Szedłem zmęczony po schodach patrząc na nie ze znużeniem i z wyrzutem czemu jest ich tak dużo. Gdy wszedłem na górę z swojego pokoju wychylił się Louis w samych bokserkach.
- Dzień dobry – powiedział uśmiechając się do mnie.
- Dla kogo dobry dla tego doby – mruknąłem ponuro
- Kac widzę  - podsumował Louis mój stan
- Nie trudno zagadnąć – odpowiedziałem i skierowałem się do drzwi swojego pokoju.
- Zaczekaj chwilę – powiedział brunet dreptają za mną
- O co chodzi ? – zapytałem bez życia
- Chcę pogadać – wyjaśnił
- Nie może to poczekać do jutra ?
- W żadnym wypadku – powiedział stanowczo – Chodźmy do twojego pokoju – dodał
- Więc o co chodzi ? - zapytałem  padając na moje łóżko
-  Chodzi o Ewelinę
-  A co z nią ? – zapytałem śpiąco
- Zakochałem się w niej – objaśnił na co gwałtownie usiadłem na łóżku.
- Co ?!
- To co słyszysz chcę się wycofać z zakładu – dodał na co jeszcze szerzej otworzyłem oczy – nie chcę jej skrzywdzić – kontynuował
- Jesteś tego pewny ? – zapytałem z niedowierzaniem
- Tak – odpowiedział z uśmiechem.
- Skoro tak … no dobrze niech będzie – odpowiedziałem nie chętnie. Chłopak wyszedł a ja zastanawiałem się nad tym co powiedział. Zakochał się w niej jak to możliwe ? A może wszystko to jego następna gierka, tak jak ta z tymi wszami byle tylko usnąć konkurencje. Nie wierze, że znowu chce mnie tak wykiwać jeżeli on gra nie czysto to ja też mogę. Wstałem z łóżka i podreptałem po cichu do pokoju Eweliny. Zapukałem cicho i wszedłem do środka.  
*** 
Jak myślicie co wymyślił Harry ? 
Przepraszam was, że tak długo nie było nowego rozdziału ale szkoła ciągle coś wymaga a na koniec roku wypada się przyłożyć. Choć nie wiem co ze mnie za pisarka jeżeli mam 3 z polskiego. 
Liczę na wasze komentarze, bo zauważyłam że jest ich oczywiście coraz mniej i zastanawiam się czy ma w ogóle sens ciągnąć ten blog dalej czy go nie zawiesić i dopiero na wakacje do niego wrócić ... 
Tyle na dziś mam nadzieję że nie przesadziłam z tą sceną intymną i jakoś to się czyta bądźcie wyrozumiali pierwszy raz takie coś pisałam. 
Katy227 

wtorek, 22 maja 2012

Petycja

Mam do was pewną nagłą sprawę do której mnie ktoś na mówił, a która związana jest z moim blogiem. Pytanie moje brzmi : 
CZY CHCECIE ABYM OPISAŁA DOKŁADNIE TAKĄ SCENĘ +18 ? 
Taka scena tak czy inaczej będzie w nowym rozdziale, ale pewne zbereźniki chciały abym opisała ją w całości. No więc odpowiadajcie na moje pytanie w komentarzach jeżeli znajdzie się 10 OSÓB na tak to to napiszę. 
Ps: Ja nie jestem zboczeńcem i to nie był mój pomysł aby to napisać, a i nie odpowiadam za wszelką demoralizację dzieci ! 

środa, 16 maja 2012

Rozdział 14

Minęło kilka dni i całkiem sporo się zmieniło. Stan Mikayli się poprawił i wyszła ze szpitala, jest jeszcze osłabiona ale najważniejsze że jest już w domu. Jeżeli chodzi o mnie to no właśnie ....Stałam przed lustrem przyglądając się mojemu odbiciu. Włosy miałam spięte w eleganckiego koka z którego kilka pokręconych pasm układało się wokół mojej twarzy. Na sobie miałam czarną sukienkę z dekoltem (jak dla mnie zbyt dużym) którą wybierał Louis. Wszystko dopełniało podkreślone eye-linerem oczy i pomalowane czerwoną szminką usta. Pewnie zastanawiacie się czemu tak wyglądam. Otóż chodzi o przysługę jaką byłam winna Louisowi. Chłopak wymusił na mnie (bo raczej tego prośbą nie można nazwać) abym poszła z nim na eleganckie przyjęcie z okazji urodzin jego managera zespołu. Louis ubzdurał sobie, że musi mieć ze sobą osobę towarzyszącą i to miałam być właśnie ja. Próbowałam się oczywiście wymigać, że nie mam co ubrać czy nigdy nie byłam na takim przyjęciu i nie wiem jak się zachować. Lecz Louis zawsze znalazł rozwiązanie tym też sposobem przybył mi następny kłopot w postaci sukienki której mi podarował i którą musiałam założyć choć nie czułam się w niej komfortowo.  
 - Ewelina spóźnimy się ! - usłyszałam krzyk Louisa z dołu 
- Już idę ! - odkrzyknęłam i zrobiłam dwa głębokie wdechy. Ubrałam moje czarne szpilki i wyszłam z pokoju. Wszyscy byli już na dole i czekali na mnie. Gdy tylko znalazłam się u szczytu schodów sześć par oczu spojrzało na mnie. Szłam powoli po schodach starając się z nich nie spaść przy całym zespole i Corneli. Dziewczyna była osobą towarzyszącą Zayna ubrana była w wściekle różową sukienkę i czarne kabaretki. Przeniosłam wzrok na samego Louisa który ubrany w czerwone rurki, czarną koszulę i oczywiście szelki, wpatrywał się we mnie ze świecącymi oczami pełnymi podziwu. Widząc jego reakcję promiennie się uśmiechnęłam. 
Chwilę tę przerwał Harry który zagwizdał na mój widok. 
- Nie no ale laska z ciebie - powiedział loczek podchodząc bliżej mnie lecz zamiast spojrzeć mi w oczy spuścił wzrok ma mój dekolt. 
- Ehm... - odchrząknęłam - Oczy to ja mam wyżej - powiedziałam w jego stronę.  
- No rzeczywiście - mruknął przenosząc wzrok na moje oczy i się promiennie uśmiechając. 
- Hej ona ze mną idzie - powiedział z oburzonym tonem Louis 
- Ja tylko patrze - powiedział się śmiejąc Hazza. 
- Dobra musimy się zbierać - ogłosił Liam spoglądając na zegarek - Wszyscy nie zmieścimy się do jednego samochodu więc może Louis i Ewelina pojedziecie osobno - zaproponował 
- Dobra - odpowiedział Lou zanim w ogóle zdążyłam zareagować. 
- No to załatwione - klasnął w dłonie Liam - No to idziemy 
Chłopcy już wyszli a ja nadal tkwiłam w domu z Louisem. 
- Louis - jęknęłam - Możemy już jechać ? - spytałam zniecierpliwiona chłopaka który krzątał się po domu. 
- No właśnie jechać to my nie możemy - zmarszczyłam brwi - Kluczy od samochodu nie mogę znaleźć - wyjaśnił szybko widząc moją minę. 
- Boże widzisz i nie grzmisz - burknęłam i usiadłam na schodach 
- Gdyby pomogłaś szukać było by szybciej - powiedział przechodząc obok mnie i kierując się do kuchni. 
- Ja się nie uparłam żeby tam jechać - odparłam naburmuszona 
Po dziesięciu minutach zrobiło mi się już gorąco, bo siedziałam w moim czerwonym płaszczu. Ściągnęłam go i rzuciłam na poręcz schodów na której wisiał już płaszcz Louisa. Niestety źle wymierzyłam i obydwa płaszcze zjechały na podłogę, usłyszałam przy tym szczęk kluczy. Podeszłam do ubrań i sprawdziłam kieszenie od płaszcza Louisa i tak jak myślałam oczywiście klucze były w środku. 
- Louis ! - warknęłam głośno 
- Co się stało ?! - krzyknął z jadalni 
- Znalazłam klucze 
- Co ? Gdzie były ? - spytał przybiegając do holu 
- W twoim płaszczu - powiedziałam z sarkazmem rzucając w niego ubraniem. 
- No przecież, że ja na to nie wpadłem - powiedział uradowany, a ja tylko przewróciłam oczami. 
- Jedźmy już - mruknęłam idąc w stronę drzwi. 
Dojechaliśmy po około 30 minutach pod ekskluzywny hotel w którym była wynajęta sala w której miało odbyć się przyjęcie. Ledwo wyszliśmy z samochodu przy drzwiach rozbłysły flesze. Wokół było wielu fotografów i dziennikarzy. Louis zaoferował mi swoje ramię i żeby nie robić scen przyjęłam je. Od razu posypały się pytania do Louisa czy nie jesteśmy parą. Chłopak zignorował wszystkie pytania i skierował się do wejścia. Gdy tylko znaleźliśmy się z dala do fotoreporterów od razu odsunęłam się od Lou, na co on się tylko zaśmiał. Weszliśmy do windy i chłopak nacisnął guzik wjazdu na 10 piętro. Jechaliśmy w ciszy gdy nagle windą zatrzęsło i światło mignęło i maszyna się zatrzymała. Spojrzałam lekko spanikowana na bruneta. 
- Co teraz ? - zapytałam, a ten wzruszył ramionami i zaczął przyciskać po kolei guziki obsługujące windę. 
- To chyba nam nie pomoże - burknęłam pod nosem 
- Masz lepszy pomysł ? - powiedział z sarkazmem, sama westchnęłam i wyciągnęłam telefon z torebki. 
- Brak zasięgu - powiedziałam i zaczęłam wyciągać rękę w górę próbując złapać chociaż jedną kreskę. 
- No widzę, że twój pomysł to emanuje inteligencją - mruknął 
- No tak jasne wyżywaj się teraz na mnie ! - krzyknęłam - To nie moja wina, że winda stanęła ! 
- A może moja - warknął w moją stronę tracąc cierpliwość 
- Tak twoja bo gdybyś ruszył ten twój zad w domu to na pewno byśmy tu nie siedzieli !
- Gdybyś się tak nie guzdrała z tymi przebierankami to też byliśmy by tu szybciej ! - krzyknął w moją stronę 
- Ja tu nie chciałam przyjść ! Ty mnie do tego zmusiłeś 
- Jasne zmusiłem ! Prosiłem ciebie tylko o przysługę - powiedział podniesionym tonem zbliżając się jeszcze bliżej mnie 
- Ty to nazywasz prośbą ?!- prychnęłam - Powinieneś być mi wdzięczny, że z tobą tu przyszłam 
- Jasne wdzięczny ?! Nie udawaj, że nie chciałaś tu ze mną przyjść - mówiąc znów podszedł krok bliżej mnie. 
- No tak rzeczywiście przecież naszego Louisa Tomlinsona pragną kobiet z całego świata to jak ja bym mogła nie iść - odparłam z ironią 
- No a może nie ? - podszedł ostatni krok dzielący nas - No to spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz. 
- To ty lepiej mi powiedz czy coś do mnie masz ? - odpowiedziałam specjalnie omijając pytanie bo bałam się, że chłopak może wyczuć, że kłamię. 
- Boże ale ty jesteś uparta !- wrzasnął już obracając się od de mnie, lecz nagle zrobił coś niespodziewanego. Złapał mnie za oba nadgarstki oparł mnie o ścianę windy i wbił się w moje usta. Bez zastanowienia odwzajemniłam pocałunek. Cała złość ze mnie uleciała dając miejsce pożądaniu. 
Miękkie i ciepłe wargi Louisa błądziły rozkosznie po moich. Wepchnął swój język do moich ust ruszając nim namiętnie, który zgrał się z moim. Poczułam łaskot motyli w moim brzuchu, potęgujące jeszcze bardziej moje pożądanie. 
Louis w końcu oderwał się od moich ust ciężko oddychając, wciąż całował moją szyję torując sobie drogę do mojego ucha. 
- Kocham cię - szepną i spojrzał mi w oczy. Oniemiałam, zatopiłam się w jego niebieskich oczach które patrzyły na mnie z iskierkami pasji i uczucia, którym mnie darzył. 
- Też cię kocham - szepnęłam cicho, a chłopakowi od razu oczy jaśniej pojaśniały, puścił w końcu moje skrępowane nadgarstki, a rękami przyciągnął mnie bliżej siebie znów zamykając mi usta w pełnym pasji i namiętności pocałunku. Chcąc mieć lepszy dostęp do jego ust, bo był trochę wyższy od de mnie, podskoczyłam lekko i objęłam nogami jego biodra, a ręce powiesiłam na jego szyi uczepiając się go jak małpka. Sam chłopak nie przerywając pocałunku błądzi rękami po moich nagich udach.    
 Nagle windą znów zatrzęsło i ruszyła w górę. Z głośnika usłyszałam dźwięk głosy kobiety - Przepraszamy bardzo za wszelkie usterki problem naprawiony. Życzymy państwu miłego pobytu. 
Zeskoczyłam w końcu z Louisa, ale ten znów przyciągnął mnie do siebie. 
- Mówiłem już, że cię kocham - powiedział znów mnie całując tylko tym razem delikatnie i czule wyrażając w tym pocałunku swoje uczucia. 
- Mówiłeś - szepnęłam i znów krótko pocałowałam - Ale możesz to powtarzać cały czas - dodałam przez co się zaśmiał.
- Zaraz musimy iść odbębnić to przyjęcie - powiedział na co westchnęłam - Ale mam do ciebie jeszcze jedną małą prośbę zanim tam pójdziemy - dodał 
- Jaką ? - zapytałam 
- Po prostu nie mówmy jeszcze nikomu, że jesteśmy razem. Po prostu daj mi jeszcze z dwa dni i wtedy wszystko powiemy chłopakom i reszcie. Dobrze ? 
- To my jesteśmy ze sobą ? - uniosłam brwi do góry. 
- Eee.... to znaczy ... jeżeli nie chcesz .... - jąkał się trochę zakłopotany na co się zaśmiałam 
- Jasne, że chcę głuptasie - odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Musieliśmy w tym momencie skończyć naszą rozmowę, bo winda się zatrzymała. 
- Muszę iść poprawić makijaż zanim tam pójdziemy, zresztą ty też jesteś cały ze szminki - powiedziałam uśmiechając się do niego. Louis zgodził się ze mną i udałam się do toalety która znajdowała się jeszcze przed salą. Weszłam do niej i od razu usłyszałam jakieś śmiechy, Weszłam powoli się rozglądając i akurat z kabiny wyszedł nie kto inny jak Zayn zapinający jeszcze sobie spodnie, a za nim Cornelia z tej samej kabiny. 
- Hej - powiedział mulat oblewając się rumieńcem. 
- Heej - powiedziałam niepewnie przeciągając literę. 
- Idź kochanie ja za chwile do ciebie dojdę - powiedziała Cornelia dając jeszcze krótki pocałunek chłopakowi. Starając się nie zwracać na zakochańców zbytniej uwagi zajęłam się poprawianiem mojego makijażu. 
- Cholera - mruknęła Cornelia po tym jak brunet już wyszedł - Zayn podarł mi całe moje kabaretki - dodała 
- Dobra ja tam wolę nie wiedzieć co tam robiliście w tej kabinie - powiedziałam przez co Cornelia zachichotała. 
- Tak lepiej żebyś nie wiedziała - dodała przez co sama parsknęłam śmiechem. 
*** 
No i jest nowy rozdział wiem, że nie było 17 komentarzy, ale wena twórcza mnie odwiedziła, a jak jest to trzeba korzystać xD W dodatku nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, bo do weekendu nic pewnie nie dodam, a w sam weekend znowu brak czasu więc może pojawi się coś dopiero we wtorek...
 Mam nadzieję, że tan rozdział jakoś wygląda i się wam spodoba. Pierwszy raz piszę takie sceny miłosne więc mam nadzieję, że jakoś się żeście połapali.  
 Jeszcze jedną mam dla was sprawę chciałam bym polecić wam blog mojej koleżanki , która pisze naprawdę świetne imaginy i ma bardzo bujną wyobraźnie i w końcu zdecydowała się założyć bloga i się nimi podzielić byłabym wdzięczna gdybyście wsparli ją komentarzami xD 
To tyle na dziś dziękuje za uwagę i do komentowania zapraszam :P 
Katy227

poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 13


- Mam pomysł jak możesz się dostać bez problemu do Mikayli - wyjaśnił się uśmiechając. 
- Jaki ? - zapytałam zaciekawiona.  
- Przebierzemy się - wyjaśnił, a ja zmarszczyłam brwi. Dopiero teraz spojrzałam jak był ubrany. Miał na sobie czarne rurki i czarny płaszcz sięgający prawie do kolan. 
- Chcesz się odegrać za tą akcję z moją sąsiadką ? - spytałam bojąc się jego pomysłu. 
- Skąd - powiedział i się zaśmiał. 
- Nie przekonało mnie to - mruknęłam 
- Zaczekaj - powiedział i wsiadł do samochodu i wyciągając z samochodu torbę. 
- Co tam masz ? - spytałam ciekawa, nic nie odpowiedział tylko wyciągnął z niej czarny płaszcz i rzucił nim w moją stronę.
- Zakładaj - powiedział śmiejąc się widząc moją zakłopotaną minę 
- Ale po co to wszystko ? - zapytałam 
- Jak to po co aby nie rzucać się w oczy - odpowiedział zakładając sobie na głowę czarny kapelusz. 
- Ty w tym nie chcesz rzucać się w oczy ? - spytałam z nie dowierzaniem  
- Poczekaj jeszcze nie skończyłem - odparł i z torby wyciągnął jeszcze jeden kapelusz który mi podał, a do tego jeszcze dwie pary ciemnych okularów oraz dla siebie sztuczne wąsy. 
- Teraz jestem jak agent specjalny mam nawet broń, plastikową ale zawsze coś - mówił wyciągając już z pustej toby czarny plastikowy rewolwer na co wybuchnęłam śmiechem.  
- Jestem Bond. James Bond - powiedział poważnie bawiąc się pistoletem.  
Między czasie ubrałam się w ubrania które Lou mi przyniósł.
- Wyglądam choćby nic pod spodem nie miałam - skomentowałam gdyż miałam na sobie minispódniczkę i gdy zapięłam płaszcz który sięgał mi lekko przed kolano dziwnie to wyglądało. 
- Nie no bardzo seksownie pani Bond - powiedział do mnie Louis podchodząc bliżej i obejmując mnie ramionami w tali. 
- Pani Bond to ja jeszcze nie zostałam - mruknęłam wyplątując się z jego ramion. 
- Chyba jestem gotowa - stwierdziłam po chwili gdy się przebrałam. Louis zmierzył mnie wzrokiem, przeszedł obok mnie i zatrzymał się za mną, poczułam jego dotyk na moich długich włosach które opadały falami na moje ramiona. 
- Powinnaś spiąć włosy - szepnął mi do ucha, zebrał moje włosy i próbował schować je pod kapeluszem. Poczułam jak jego zimne palce musnęły mój kark i przeszedł mnie przyjemny dreszcz przypominając tym samym dzisiejszy poranek w łóżku. Obróciłam głowę w prawo i spotkałam się z jego niebieskimi oczami. 
- Sama ... to mogę zrobić - wyjąkałam odsuwając się od niego. Nie mogłam sobie pozwolić na powtórkę tego pocałunku. Obiecałam sama sobie że miałam unikać Louisa jak na razie to nie widać efektów tego przedsięwzięcia. 
- Jak chcesz - mruknął tylko. Spięłam włosy przeglądając się w lusterku samochodu i ruszyliśmy w stronę szpitala.  
Na miejscu byliśmy po jakiś 15 minutach. Jak się okazało na miejscu Mikayla się obudziła więc kamień spadł mi z serca. 
- Posłuchaj ja tu posiedzą na czatach, gdyby zjawiła się Rebecca dam ci jakiś znak wcześniej czy coś - wyjaśnił mi Lou stojąc przed salą w której znajdowała się moja przyjaciółka. 
- Ale jaki znak ? - zapytałam 
- Nie wiem - mruknął - Coś wymyśle będziesz wiedziała że to ja - dodał 
- W to nie wątpię - odpowiedziałam uśmiechając się i weszłam do środka. Mikayla leżała sama w sali i gdy tylko otworzyłam drzwi przeniosła na mnie swój wzrok i zmarszczyła brwi . 
- To ja - powiedziałam zdejmując okulary i kapelusz podchodząc do jej łóżka. Na jej twarzy od razu zagościł uśmiech. 
- No na reszcie jesteś już myślałam, że o mnie zapomniałaś - powiedział z uśmiechem na ustach Mikayla. 
- Nie przeczę, że miałam problemy żeby się tu dostać no ale ty lepiej mi mów kiedy się obudziłaś ? - zapytałam próbując zmienić temat. 
- Wczoraj. Ale czemu masz problemy bo nie rozumiem 
- Chodzi o Rebecce ... - zaczęłam wyjaśniać wszystko od początku. 
***Louis*** 
Siedziałem na korytarzu przed salą Mikayli już od 15 minut. Starałem nie zwracać na siebie uwagi i spuściłem kapelusz bardziej na oczy. Zaczęło mi się już nudzić myślałem, że ta akcja będzie bardziej emocjonująca. Choć nie zrobiłem tego całkiem bezinteresownie miałem pewien plan jak wykorzystać przysługę która będzie mi wina Ewelina po dzisiejszym dniu. Wiedziałem, że bez tego w życiu się nie zgodzi na to co jej chcę jej zaproponować nie po dzisiejszej akcji rano. Właśnie jeżeli chodzi o rano to nie przeczę trochę zabolały mnie słowa Eweliny nie wiedziałem, że nic do mnie nie czuje byłem nie mal pewny, że darzy mnie większym uczuciem niż tylko przyjaźń gdy spojrzałem w jej oczy pełne pożądania przed pocałunkiem. Ale nie byłem już nic pewny po jej słowach i jej obojętnym wzroku gdy mówiła że nie powinniśmy niszczyć naszej przyjaźni. 
 Z rozmyślań wyrwał mnie stukot obcasów po podłodze. Podniosłem głowę i zobaczyłem Rebecce idącą korytarzem. Spanikowałem nie wiedziałem co zrobić  patrzyłem aż zbliża się i jest coraz bliżej. Więcej nie myśląc wstałem z krzesła i ruszyłem w jej stronę. Minęła mnie nie zwracając na mnie uwagi. Sam zwróciłem i szedłem o krok za nią. Powoli wyciągnąłem moją plastikową broń z kieszeni, z daleka wyglądała jak prawdziwa więc miałem nadzieję że Rebecca różnicy nie pozna.  Gdy była już prawie przy drzwiach do sali pokonałem ostatnio krok który dzielił ją między mną. Szybko zakryłem jej usta ręką, a drugą przystawiłem jej broń do głowy. 
- Nawet nie próbuj krzyczeć ani walczyć, bo cię jeszcze zranię a po co komu taka krzywda - mówiłem spokojnie, na co dziewczyna nawet nie drgnęła chyba naprawdę cię wystraszyła. 
- Idziemy - mruknąłem i popchnąłem lekko dziewczynę do przodu. Byliśmy przy drzwiach od sali Mikayli kopnąłem je lekko i zawołałem. 
- Zdzichu pora na nas - po tych słowach Rebecca zaczęła się lekko szarpać. Popchnąłem ją do przodu i szliśmy powoli dalej zauważyłem drzwi z napisem tylko dla personelu, był to jakiś schowek na miotły. Nie wiele myśląc popchnąłem dziewczynę do środka i zamknąłem drzwi zastawiając je jakimś wózkiem z brudnymi naczyniami. W tam tej chwili z sali wyszła Ewelina, rozglądnęła się szukając mnie wzrokiem. Właśnie skończyłem się męczyć z wózkiem i szybkim krokiem poszedłem w jej stronę. 
- Idziemy - mruknąłem i pociągnąłem ją za ramię. 
- Co ? Czekaj co się stało ? Przyszła Rebecca ? - mówiła zdezorientowana prawie biegnąc żeby dotrzymać mi kroku. 
- Nie mamy zbytnio teraz na to czasu - odpowiedziałem jej mijając pierwszy zakręt i szybko spiesząc do windy. Usłyszałem nagle dźwięk tłuczonego szkła. Rebecca musiała wyjść. 
- Szybko choć schodami - pociągnąłem Ewelinę za sobą i zbiegliśmy w dół. 
Odetchnąłem dopiero w samochodzie gdy opuściliśmy już teren szpitala. 
- Możesz mi do cholery wytłumaczyć o co chodzi ? - spytała wściekłym głosem Ewelina 
- Ale nie będziesz zła ? - spytałem uśmiechając się do niej przepraszająco 
- Tego to ci nie mogę obiecać 
- To ci nie powiem - odpowiedziałem na co zrobiła oburzoną minę - T mnie nie przekonuje - dodałem śmiejąc się z niej. Wzięła głęboki wdech i wydech uspakajając się. 
- Ok mów - powiedziała spokojniej 
- Zamknąłem w schowku Rebecce - powiedziałem jednym tchem 
- Co ?! - wydarła się na cały samochód 
- Nie bij ... ja prowadzę i okulary mam - powiedziałem szybko na obronę 
- Ty masz przeciwsłoneczne okulary - odparła 
- Okulary to okulary - burknąłem 
- Nie zmieniaj mi tu tematu - powiedziała spokojniej 
- Och no improwizowałem - wyjaśniłem 
- To ci nie wychodzi najlepiej, mogłeś nie wiem zagadać ją wpaść na nią czy coś ale to... przegiąłeś...   
- Chyba za bardzo wczułem się w rolę super agenta - powiedziałem z uśmiechem szczerząc zęby, na co Ewelina parsknęła śmiechem. 
- Masz szczęście, że głupotę wyglądem nadrabiasz - powiedziała chyba nie myśląc za bardzo nad swoją wypowiedzią bo się od razu zawstydziła i jej policzki nabrały koloru. 
- Słodko się rumienisz - mruknęłam w jej stronę. 
- Hamuj ! - krzyknęła co od razu zrobiłem, bo nie mal wjechałem w auto zatrzymujące się przed de mną zatrzymujące się na czerwonym świetle - Patrz na drogę - dodała już spokojniej. Jechaliśmy dalej w ciszy aż co domu. Zaparkowałem i chciałem już wysiąść. 
- Zaczekaj - zawołała Ewelina więc zostałem na miejscu kierowcy. 
- O co chodzi ? - zapytałem 
- Chciałam powiedzieć tylko dziękuję - powiedziała patrząc mi w oczy 
- A dostanę w nagrodę jakiegoś całusa - zażartowałem jednak mino wszystko miałem nadzieję, że naprawdę spełni moje życzenie 
- Louis - jęknęła i się zaśmiała 
- Nie no żartowałem z tym - powiedziałem wysilając się na uśmiech - Ale i tak jesteś winna mi przysługę - dodałem na co wydęła zabawnie usta. 
- Już mi wypominasz 
- Nie ja tylko przypominam, bo przyjdę szybko z prośbą - wyjaśniłem wychodząc z auta. 
- Masz już coś konkretnego na myśli ? - zapytała dołączając do mnie  
- No tak ... 
- A co to takiego ? - znów zapytała na co się zaśmiałem 
- Wszystko w swoim czasie - odpowiedziałem i wybuchnąłem śmiechem widząc jej minę. 
*** 
Pierwsze co chcę powiedzieć to przepraszam was bardzo. Czekaliście dość długo na ten rozdział a tu takie krótkie gówno. Nie wiem pechowa trzynastka chyba, kilka razy już zaczynałam ten rozdział, a kończyłam zawsze w tym samym miejscu czyli "Tytuł: Rozdział 13". Ostatnio albo w ogóle czasu mi brakuje, albo weny nie mam. Jakąś depresje chyba wpadam. 
Ja wam dziękuje bardzo za wasze wszystkie komentarze które od razu dodawają mi więcej chęci do pracy i Proszę bardzo o kolejne xD 
Jeśli pojawi się 17 KOMENTARZY pojawi się nowy rozdział. Wiem że wredna jestem że was szantażuje no ale zanim uzbieracie te komentarze to może wena do mnie wróci, Wierzę że dacie radę :P 
PS: Jeżeli chcielibyście o cokolwiek spytać odnośnie rozdziałów lub chcielibyście wiedzieć kiedy będzie nowy albo też tylko ze mną popisać możecie skontaktować się ze mną przez moje GG 10678065
Katy227

wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 12


Nie wiedząc co zrobić zapukałam lekko i weszłam do środka. Ledwo zrobiłam jeden krok to już wplątałam w nogę w jakieś ciuchy i o mało co się nie przewróciłam. Rozejrzałam się po pokoju chcąc coś zobaczyć lecz było już po 12 i rolety były zaciągnięte więc nie mogłam nawet liczyć na małe światło księżyca. W pokoju byłam pierwszy raz więc nawet nie wiedziałam jak dość do chłopaka, a światła zbytniego nie chciałam świecić żeby go nie obudzić zbyt gwałtownie, bo pewnie byłby zły.
Dreptałam powoli po omacku ciągle się o coś potykając, szczerze nie chciałam wiedzieć co znajduje się na tej podłodze. Doszłam do łóżka i zobaczyłam cień wybrzuszenia po kołdrą, gdzie musiał spać brunet.
- Louis - szepnęłam w jego stronę, ale nie doczekałam się żadnej reakcji.
- Louis - ponowiłam w jego stronę trochę głośniej i nadal nic.
- Do jasnej cholery Louis ! - podniosłam głos potrząsając nim
- Eee.... co ? - mruknął zaspany - Ewelina ? Co ty tu robisz ? 
- Powiedziałeś, że zawsze będę mogła przyjść do ciebie jeżeli będę czegoś potrzebować – wyjaśniłam
- Więc o co chodzi ? – zapytał sennie opadając głową na poduszkę i zamykając powieki
- Nie śpij – powiedziałam poirytowana w jego stronę.
- Nie śpię – mrukną dźwigając swoją głowę na łokciu
- Chodzi o to czy nie macie jakiejś innej sypialni czy coś …
- A co w tamtej ci się nie podoba ? – zapytał
- Nie z nią wszystko w porządku, tylko z sąsiadami może mniej … - wytłumaczyłam na co Louis się zaśmiał.
- Muszę ci jednak przykro powiedzieć, że w tym domu jest tylko sześć sypialni, a że zostali dzisiaj chłopcy to wszystkie inne są zajęte – wyjaśnił przez co cicho jęknęłam. Czyli nie dane mi dzisiaj pospać.
- Dobra jakoś przeżyję … - powiedziałam już wracając w stronę drzwi
- Zaczekaj – powiedział chwytając mnie za rękę – Możesz spać u mnie – dodał
- A co masz dwa łóżka ? – spytałam zdezorientowana
- Nie – odpowiedział się śmiejąc
- Nie, nie chcę żebyś zamieniał się ze mną sypialnią …
- Nie tego też nie miałem na myśli – powiedział przerywając mi – Możesz spać ze mną – dodał
- Dobra, dobra … idę do siebie – powiedziałam znów się odwracając, ale chłopak ponownie mnie chwycił za rękę.
- Ewelina no nie bądź dzieckiem, przecież nic ci nie zrobię – przekonywał Tomlinson mnie dalej słodko się uśmiechając. Przygryzłam dolną wargę obmyślałam wszystkie za i przeciw. Moje ciało mi mówiło abym się nie zastanawiałam tylko dołączyłam do chłopaka za to rozum podpowiadał mi coś innego. Ale gdy tylko pomyślałam, abym miała teraz po przytulać się z brunetem moje serce od razu zaczęło bić szybciej. Bez wątpienia zaczęłam coś czuć do Louisa, coś co było czymś więcej niż tylko przyjaźń.
- No dobrze – odpowiedziałam niepewnie po chwili, na co chłopak z uśmiechem się posunął robiąc mi miejsce.
-  Jeszcze trochę – powiedziałam w jego stronę, na co brunet się przesunął z lekkim grymasem na twarzy.
- Jeszcze – mruknęłam, Louis znów się skrzywił ale posłuchał mojej prośby.
- No jeszcze kawałek 
- Ja już z łóżka zlatuje – powiedział lekko się irytując
- No dobrze – odpowiedziałam i położyłam się - A żeby było jasne ręce trzymasz przy sobie, bo nie ręczę za siebie – dodałam w jego stronę grożąc palcem.
- Tak jest – odpowiedział się śmiejąc – Choć mi by nie przeszkadzało gdyby ty nad swoimi nie zapanowałaś – kontynuował
- Dobranoc – odpowiedziałam mu tylko ale uśmiechając się pod nosem. Owinęłam się kołdrą i poczułam słodki zapach chłopaka po czym nie wiem kiedy nawet zasnęłam.
Obudziłam się rano i poczułam, że ktoś głaszcze mnie po włosach. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że leżę w ramionach bruneta.
- Miałeś ręce trzymać przy sobie – warknęłam w jego stronę przez co się zaśmiał.
- To ty do mnie przyszłaś – odpowiedział, a ja się rozejrzałam i rzeczywiście leżałam po stronie łóżka chłopaka.
- Przepraszam – wyjąkałam, chcąc się odsunąć od Louisa
- Mnie to nie przeszkadza – zapewnił znów zmuszając mnie żebym położyła się na jego piersi. Co nie przeczę było dla mnie przyjemne. Sama nawet nie wiem kiedy zaczęłam jeździć opuszkami palców po jego torsie. 
- Powiedziałeś, że mam gruby tyłek – powiedziałam w jego stronę z wyrzutem po chwili ciszy.
- A kto powiedział, że nie lubię okrągłych tyłków ? – odparł ze śmiechem.
- Pogrążasz się – mruknęłam do niego
- Oh… no, on nie jest gruby źle mnie zrozumiałaś – powiedział przekręcając się tak aby mógł spojrzeć mi w oczy.
- A jak miałam to zrozumieć ? – powiedziałam uciekając przed wzrokiem chłopaka.
Louis zamiast odpowiedzi zmusił mnie, abym na niego spojrzała trzymając mnie za podbródek. Zatonęłam w jego głębokich, niebieskich oczach. Serce zaczęło mi głośniej łomotać myślałam, że wyskoczy mi z piersi. Louis przeniósł wzrok na moje usta. Wiedziałam co za chwilę może nastąpić, czego zaczęłam jeszcze bardziej pragnąć niż poprzedniego wieczoru. Przygryzłam dolną wargę lekko się denerwując. Chłopak powoli trzymając rękę na moim policzku zaczął zbliżać się do mojej twarzy. Był już kilka centymetrów od de mnie poczułam jego ciepły oddech na policzku. Znów spojrzał mi w oczy i zamknął swoje i musną swoimi wargami moje niepewnie. Odwzajemniłam pocałunek wkładając swoją rękę w jego włosy i przysuwając go bliżej. Czuły pocałunek przeradzał się coraz bardziej namiętny. Lou leżąc już nad de mną trzymając mnie w tali przysuwał mnie bliżej swojego ciała. Czułam poruszające się jego ciepłe wargi po moich co doprowadzało mnie do szału, bo pragnęłam więcej. Czułam jakby tysiące motyli łaskotało mnie w brzuchu. Nigdy nie czułam czegoś takiego do innego chłopaka.  
Usłyszeliśmy nagle pukanie do drzwi i Louis zamarł.
- Jasna cholera – jęknął – Pod łóżko
- Co ? – spytałam zdezorientowana ale Lou szybkim ruchem zepchnął mnie z łóżka i wylądowałam boleśnie prosto na tyłku. Usłyszałam otwierane drzwi i pospiesznie wczołgałam się pod łóżko. Usytuowałam się tak aby mieć dobry widok na rozmówców. Okazało się, że przeszkodził nam Harry. 
- O Louis, dobrze że jesteś wiesz chciałem pogadać - powiedział loczek podchodząc bliżej łóżka. 
- A to o czym ? - zapytał Tomlinson lekko zdenerwowany. 
- Wiesz chodzi o nas zakład o ... 
- To nie najlepszy moment - przerwał mu gwałtownie Lou 
- Czemu ? - zapytał Hazza unosząc jedną brew do góry 
- No bo ja... - zaczął Louis szukając w głowie jakiegoś wytłumaczenia  - Mam biegunkę i mnie strasznie ciśnie - palnął szybko, a Harry parsknął śmiechem. 
- Dobra ja ci przeszkadzał w takim razie nie będę - chichotał loczek i po chwili wyszedł z pokoju. 
Wyczołgałam spod łóżka i sama zaczęłam się śmiać. 
- Biegunka co ? - powiedziałam się uśmiechając do niego. 
- Jakoś nic innego nie przyszło mi do głowy ... - odparł drapiąc się w głowę. 
- A czemu tak nie chciałeś żeby Harry na zobaczył ? - zapytałam, ponieważ nie dawało mi to spokoju. 
- No nie chciałem żeby dowiedział się w taki sposób ... eee ... no wiem że coś tam między wami było no i tak jakoś spontanicznie wyszło - plątał trochę bez zrozumienia. 
- Po za tym chodź chcę porozmawiać - powiedział sadzając mnie na łóżku. 
- O czym ? - zapytałam ale miałam coś złe przeczucia. 
- Po słuchaj to co dzisiaj się stało między nami ... to ... - jąkał się patrząc na swoje stopy, wiedziałam co chciał powiedzieć i nie chciałam tego od niego usłyszeć to by zbyt bardzo mnie bolało więc przejęłam inicjatywę i dokończyłam za niego. 
- Wiem nie powinno się to zdarzyć obydwoje nas trochę poniosło trochę złym czasie, no ale nic przecież się nie stało prawda ? To przecież był tylko pocałunek, nic nie znaczący pocałunek o który powinniśmy zapomnieć i nie wracać do niego. Po prostu jest dobrze tak jak jest i jesteśmy tylko przyjaciółmi - mówiłam nie przerywając choć te słowa raniły mnie od środka nie dałam po sobie tego poznać. Spojrzałam na zmieszaną twarz chłopaka. 
- Tak masz rację - mruknął tylko smutno 
- No to ja już pójdę - powiedziałam wychodząc szybko bo bałam się, że po moich policzkach popłyną łzy, a nie chciałam by je zobaczył. Nie miałam wątpliwości, że czułam coś do Tomlinsona ale musiałam to w sobie zdusić nie mogłam pozwolić aby to zniszczyło moją przyjaźń z nim. 
Doszłam do mojego pokoju i po policzku spłynęła mi jedna łza, którą szybko starłam dłonią. "Musiałam być silna" powtarzałam tylko w myślach muszę. Po prostu od dzisiaj będę omijać Lou jak tylko będę mogła. 
Przebrałam się umalowałam i zeszłam na dół wszyscy siedzieli już przy stole. 
- Dzień dobry wszystkim - przywitałam się z uśmiechem a oni odpowiedzieli mi chórem. Zmierzyłam stół wzrokiem i wypatrzyłam wolne miejsce oczywiście obok Louisa który chrupał sobie spokojnie marchewkę. 
- Ja muszę już lecieć na uczelnię - powiedziałam chcąc uniknąć śniadania z brunetem. 
- Nic nie zjesz ? - spytał marszcząc brwi Liam. Pochwyciłam jabłko ze stołu i je ugryzłam. 
- Lepiej ?- spytałam w stronę chłopaka na co pokiwał głową - Będę późny popołudniem, bo po uczelni idę odwiedzić Mikaylę jeżeli mnie wpuszczą do niej - wyjaśniłam wcielając mój plan w życie unikania Louisa. 
- Czemu nie mają cię niby wpuścić ? - znów zapytał Liam 
- Rebecca oskarża mnie że to moja wina, że Mikayla trafiła do tego szpitala i nie chce aby się z nią widywała. 
- Bzdura - mruknął chłopak 
- Mi tego nie mów. Dobra to do zobaczenia - powiedziałam i żegnając się szybko z wszystkimi wyszłam. 
Znów zdana tylko na metro ruszyłam w stronę stacji dokończając po drodze moje śniadanie czyli jabłko. Uczelnie ostatnio trochę zaniedbałam i miałam sporę zaległości które musiałam nadrobić z powodu zbliżającego się kolokwium. Na wykładach starałam się skupić do maksimum, aby aby na trochę zapomnieć o Louise który cały czas siedział mi w głowie. 
Wykłady skończyły po 14 więc od razu chciałam udać się do szpitala lecz ujrzałam przed uczelnią uśmiechającego się Lou opartego o swoje czarna porsche. 
- Co tu robisz ?- spytałam podchodząc do chłopaka bliżej. 
- Mam pomysł jak możesz się dostać bez problemu do Mikayli - wyjaśnił się uśmiechając. 
- Jaki ? - zapytałam zaciekawiona.  
*** 
Więc jak myślicie jaki pomysł na Louis ? 
Odpowiedzcie na te pytanie w komentarzach  o które bardzo proszę. Wiem, że niecierpliwie czekaliście na pocałunek Eweliny i Lou więc jest.
Co prawda rozdział planowałam na jutro ale miło się zaskoczyłam widząc ponad już 3000 wejść ! Bardzo się też cieszę z nowych obserwatorów których serdecznie witam xD Nie martwcie się też stali czytelnicy o was nie zapomniałam dziękuje za wszystkie komentarze, choć nie przeszkadzało by mi gdyby było ich więcej. Wiem wiem zrzędzę wam z tymi komentarzami no ale ja chcę wiedzieć, że czytacie moje opowiadanie i czy wam się podoba, a również czy ma sens ciągnąć je dalej. No dobra to chyba na tyle do następnego :P 
Katy227