piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 9 - Kochasz go jeszcze ?


Podniosłam się z krzesła  i spojrzałam na nic nie mówiący teraz wyraz twarz mężczyzny.
- Panno Evans mam dla pani dobre wiadomości – po tych słowach twarz lekarza rozjaśnił pokrzepiający uśmiech. Głośno odetchnęłam z ulgą. Zayn od razu przytulił mnie mocno do siebie. Poczułam się w końcu szczęśliwa i pełna nadziei że wszystko się ułoży.
- Przeszczep przebiegł pomyślnie. Nie było żadnych komplikacji, oczywiście jest ryzyko, że organizm odrzuci nowy organ, ale na razie proszę się tym nie martwić.
- Dziękuj panu bardzo – łza szczęścia pociekła mi po policzku.
- Jeszcze pani będzie bardziej dziękować jak więcej nie będzie pani musiała mnie oglądać – uśmiechnął się żartując, już miał odejść ale do głowy nasunęło mi się kolejne pytanie.
- A co z Louisem ?
- A pan Tomlinson, no tak też w jak najlepszym porządku zaraz powinien przywieziony na salę i by moglibyście się z nim zobaczyć – wyjaśnił lekarz.
- A kiedy będzie mógł opuścić szpital ? – pytanie tym razem zadał Liam.
- Myślę, że w przeciągu tygodnia to nastąpi jednakże będzie musiał jeszcze bardzo uważać na siebie do pełnego zdrowia wróci dopiero za jakieś 5 tygodni. – po tych słowach nastała cisza, każdy z nas analizował informacje jakie udzielił nam mężczyzna.
- Jak to wygląda u Toma ? – znowu zapytałam
- Tutaj potrwa to trochę dłużej około dwóch tygodni zanim będzie mógł otrzymać wypis, jeśli nie nastąpią żadne powikłania oczywiście. Tom będzie przyjmował leki immunosupresyjne, które mają powstrzymać odrzucenie przeszczepu, ale nie mogę pani nic zagwarantować, ponieważ każdy organizm reaguje inaczej. Rokowania jednak są bardzo dobre przeszczep był rodzinny, a pacjent jest młody i ma silny organizm to bezwarunkowo podnosi procent, że wszystko będzie jak najlepiej. Proszę być dobrej myśli – ochłonęłam każde słowo lekarza i zapewnienia, że się udało. Bałam się coraz bardziej się jednak, że to jest zbyt piękne aby było prawdziwe, że to tylko głupi sen a ja zaraz się obudzę i wszystko będzie po staremu. Ale jednak sekundy płynęły i nic się nie działo, Zayn mocniej ścisnął moją dłoń pokazując, że to rzeczywistość, że nie jestem tutaj już sama, że mam wokół siebie osoby które mnie wspierają. Posłałam mulatowi uśmiech pełny wdzięczności że był ze mną w tych najtrudniejszych dla mnie chwilach.
- Skoro nie macie już państwo pytań to ja wracam do pracy – odezwał się lekarz i skierował się na salę z której przyszedł.
- Nawet nie wiesz jaka jestem teraz szczęśliwa – pisnęłam z radości obejmując mocno mojego chłopaka.
- A ty nawet nie wiesz jak mocno cię kocham – odpowiedział patrząc swoimi czekoladowymi tęczówkami prosto w moje hipnotyzując mnie. Powinnam teraz odpowiedzieć coś w stylu „ja też cię kocham”, ale nie potrafiłam nie potrafiłam się przemóc. W zamian słów których nie mogłam z siebie wydobyć położyłam swoje dłonie na obu jego policzkach i stając na palce zetknęłam swoje wargi z jego. Automatycznie owinął mnie słodki zapach i smak kawy którą niedawno pił. Miękkie wargi delikatnie dotykały moich jakby bał się, że może mnie skrzywdzić. Objął mnie delikatnie w tali przyciągając do siebie. Za sobą usłyszałam gwizd któregoś z chłopców, oderwałam się od Malika speszona.
- Nie przeszkadzajcie sobie – zaśmiał się Harry przez co jeszcze bardziej się zaczerwieniłam.
W tej chwili na korytarz wjechało łóżko z Louisem trochę mało kontaktującym po narkozie. Przeniesiono go od razu do sali po operacyjnej. Popatrzyłam na chłopaków którzy stali jak kłody, przewróciłam oczami i podeszłam do pielęgniarki która właśnie opuszczała salę.
- Możemy się z nim zobaczyć ? – zapytałam.
- Tak tylko pojedynczo – upomniała nas surowo się przyglądając. Pokiwałam chłopcom, że pójdę pierwsza i przekroczyłam próg. Przystanęłam przy drzwiach nie wiedząc co zrobić. Nie byliśmy w najlepszych stosunkach od naszej ostatniej kłótni. Sama dobrze nie wiedziałam co powinnam mu powiedzieć w takiej sytuacji. Zrobiłam kilka małych kroków i usiadłam przy łóżku na małym krzesełku.
- Louis ? – zapytałam cicho, brunet po chwili otworzył oczy, a mnie serce przyspieszyło, jego niebieskie patrzała wpatrywały się w moje z taką intensywnością, że musiałam odwrócić wzrok aby nie zdradzić swoich uczuć.
- Dziękuję – wyszeptałam patrząc na swoje dłonie. Lou opornie przesunął swoją rękę i splótł ją z moją.
- Nie ma za co – odpowiedział i uśmiechnął się do mnie lekko.
- Jest i ty dobrze o tym wiesz, gdyby nie ty to Tom… - urwałam nie mogąc skończyć tego zdania, słowa że mojego synka mogło by zabraknąć nigdy nie przejdą mi łatwo przez gardło – W każdym razie będę ci wdzięczna do końca życia – dodałam uśmiechając się sztucznie.
- Ewelina nie zapominaj, że to także mój syn – upomniał mnie Louis. Teraz dopiero dotarło do mnie, że wszystko może się zmienić, że nie będę tylko ja sama z Tomem będzie jeszcze Louis, a co jeśli będzie próbował mi odebrać prawa do niego, co wtedy ? Jak sobie dam radę ? Było jasne, że Louis jest wstanie zapewnić mu o wiele lepsze warunki od moich, każdy sąd by mu to przyznał.
- Ale ty nie będziesz mi go teraz próbował go zabrać ? Prawda ? – zapytałam cichym nerwowym głosem.
- Nie – zaprzeczył kiwając głową – Ale chcę mieć kontakt z synem.
- Rozumiem  - przytaknęłam starając ukryć się mój niepokój, ale w środku po jego słowach odetchnęłam z ulgą,
- Ja nie mógłbym ci tego robić. Nie mógłbym co go zabrać. Widzę jak bardzo go kochasz…
- Miło, że tak mówisz – mruknęłam w odpowiedzi.
- Wiem, że między nami nie jest najlepiej ale chciałbym abyśmy byli przyjaciółmi dla Toma – powiedziawszy to patrzył na mnie wyczekująco czekając aż potaknę i końcu skinęłam głową. Wiedziałam, że Tom zasługuję na normalną rodzinę i ja muszę spróbować dać mu chociaż jej część, chociaż nie będzie to łatwe. Ciężko będzie mi często widywać się z Louisem, ale dla Toma byłam w stanie się poświęcić.
- Mogłaś by zawołać do mnie Eleanor ? – zapytał brunet po chwili ciszy.
- Eleanor … ona musiała wyjść na chwilę … - powiedziałam niepewnie a Louis się zmarszczył.
- Mówiła gdzie ? – zapytał
- Nie, ale to na pewno było coś ważnego przecież nie zostawiła by ciebie tutaj samego, pewnie niebawem będzie i … - zaczęłam jej bronić chociaż sama nie wiem z jakiego powodu, ale Louis mi przerwał.
- Nie tłumacz jej, to bez sensu … - szepnął i zaczął się wpatrywać w sufit.
- To może ja pójdę po Harrego, chciał cię zobaczyć … - zaproponowałam ale chłopak nie zareagował, zmieszana wstałam z krzesła i ruszyłam ku drzwiom.
- I co ? – naskoczyli na mnie chłopcy ledwie wyszłam.
- Harry idź – wskazałam na drzwi, ledwo loczek wszedł usłyszałam jęk Louisa, a potem głośne przepraszanie loczka.
- O Boże Louis przepraszam nie chciałem ! Naprawdę przepraszam !
- Go tam samego chyba nie powinno się wysyłać – powiedziałam, a chłopcy zgodnie się zaśmiali.
- Lekarz tutaj był i poinformował na, że Thomas został już przewieziony na pediatrię i możesz się z nim zobaczyć – oznajmił mi Liam po chwili.
- Świetnie – uśmiechnęłam – Idziesz ze mną ? – zapytałam Zayna.
- Jasne – przytaknął szybko i udaliśmy się korytarzem w stronę windy.
Czekałam niecierpliwie na jej przyjazd, mojej głowie teraz był tylko Tom i to że w końcu go zobaczę. Wsiedliśmy do windy i od razu wcisnęłam przycisk odpowiedniego piętra. Po chwili poczułam jak Zayn obejmuje mnie od tyłu przyciągając do swojego torsu. Odsłonił delikatnie włosy z ramion i ciepłymi wargami zaczął składać ciepłe pocałunki na mojej szyi.
- Zayn – szepnęłam i odsunęłam się od mulata – To chyba nie jest odpowiednie miejsce.
- A gdzie jest ? – zapytał naburmuszony ale nie byłam wstanie mu odpowiedzieć bo winda się zatrzymała i wysiedliśmy. Zayn pociągnął mnie na prawo otworzył drzwi do jakiegoś schowka na miotły i wepchnął mnie tam lekko idąc zaraz za mną zamknął drzwi. Rozejrzałam się wokół. Pomieszczenie było małe i ciemne z powodu tylko jednej świecącej żarówki.
- Co ty robisz ? – zapytałam zmieszana.
- Musimy porozmawiać – oznajmił.
- Tutaj ? Proszę cię Zayn muszę iść do Toma … - jęknęłam zła na niego, próbując dostać się do drzwi ale zastawił mi drogę ramieniem. Spojrzałam na niego spod byka.
- Wypuść mnie – warknęłam.
- Najpierw porozmawiamy – odpowiedział nieugięty.
- No to proszę bardzo słucham – poddałam się zakładając ręce na piesi.
- Czemu się tak zachowujesz ? – zapytał przekrzywiając głowę na bok przyglądając mi się.
- Jak się zachowuję ? To źle, że chce zobaczyć jak najszybciej swojego syna ? – zapytałam.
- Nie o to mi chodzi. Mówię o naszym związku – sprostował obierając się o ścianę.
- A co z nim ? – zmarszczyłam się nie pewna do czego dąży.
- No właśnie nic ! Zero nic się nie dzieje ! – podniósł głos – Jakkolwiek bym cię nie dotknął ty się zaraz odsuwasz, ja wyznaję ci miłość a ty nic z siebie nic dajesz nawet nie próbujesz.
- A co to, że zostaliśmy parą to oznacza, że mamy się pieprzyć jak króliki po kątach ?! – zdenerwowałam się.
- Nie przekręcaj tego co mówię – jęknął przewracając oczami. Westchnęłam głośno. Zayn miał rację nie angażowałam się w związek, nawet nie miałam na to chęci robiłam tylko to co musiałam, to było złe z mojej strony wiem to. Chłopak starał się jak mógł mnie zadowolić, teraz dostrzegłam problem, który jest tylko i wyłącznie we mnie…
- Wiesz, że mi lekko nie jestem jeszcze wstanie w pełni się zaangażować, jeśli nie rozumiesz że potrzebuję czasu to ten cały związek jest bez sensu – powiedziawszy to wyminęłam chłopaka docierając do drzwi, ale w ostatniej chwili mulat złapał mnie za rękę.
- Ja zaczekam, Ewelina tylko powiedz mi czy ma to jakiekolwiek sens ?
- Zayn ja … nie wiem – skończyłam zmieszana spojrzałam w jego oczy, pełne bólu który od razu mi się udzielił. Dotarło do mnie że krzywdzę go każdym odsunięciem się od niego, że boli go że nie odwzajemniam jego uczyć. Ale nie byłam wstanie by go okłamać i udawać, dla niego miłość wydaje mi się że to by go później jeszcze bardziej bolało.
- Kochasz go jeszcze ? – zapytał nie odrywając ode mnie wzroku badając moją choćby najmniejszą reakcję.
- Nie wiem – szepnęłam niemal nie słyszalnie, wyrwałam dłoń i wybiegłam szybko z pomieszczenia zostawiając Zayna samego… 
Katy227

czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 8 - Gorzko tego pożałujesz



Świdrujący wzrok śledził każdy mój krok. Kogo wzrok ? Odpowiedz jest prosta Eleanor. Nadszedł wreszcie dzień którego najbardziej oczekiwałam, ale i też najbardziej na świecie bałam. Operacja już trwała parę godzin, a ja ciągle siedziałam jak na szpilkach. Jeszcze ciągle śledzące mnie oczy jeszcze bardziej mnie denerwowały. Kiedy El dowiedziała się, że Louis ma dziecko ze mną to jeśli powiem, że się wściekła to obawiam się, że byłoby to nie domówienie. Od razu powróciły do mnie obrazy z poprzedniego wieczoru. 

Było coś koło 22 gdy wracałam ze szpitala, szukałam spokojnie kluczy w torebce kiedy poczułam silne szarpnięcie na ramieniu. 
- Ewelina ? - zapytała wrednie dziewczyna, na początku zlękłam się, nie poznałam brunetki tym bardziej, że widziałam ja tylko na zdjęciach, a ciemny korytarz nie pomagał. 
- Czego ode mnie chcesz ? Nie znam cię ... - odsunęłam się od natarczywej dziewczyny która zaśmiała się gorzko. 
- Nie poznajesz mnie ? Naprawdę Louis ci nie mówił, że ma dziewczynę ? - zmrużyłam oczy aby lepiej zobaczyć jej twarz. 
- Eleanor ... - powiedziałam mimowolnie. - Może wejdziesz i ... 
- Daruj sobie - przerwała mi sarkastycznie - Myślisz, że co przyszłam sobie tutaj z tobą herbatkę pić ? 
- Wiem, że sytuacja nie jest zbyt przychylna, ale ... 
- W dupie mam to co ty se tam myślisz - znowu mi przerwała - Masz się odwalić od Louisa słyszysz ?! -  wykrzyczała mi prosto w twarz. 
- Ale mi nie zależy na Lou dla mnie najważniejszy jest tylko Tom ... - po tych słowach El zaśmiała się szyderczo. 
- Louis może nie, ale jego pieniądze na pewno. - po tych słowach przegięła a we mnie wezbrała złość. 
- Wynoś się ! - syknęłam. 
- O widzę, że trafiłam w czuły punkt - uśmiechnęła się do mnie złośliwie. 
- Gówno o mnie wiesz ! A o Louisa martwić się nie musisz, mam swojego chłopaka ! 
- I bardzo dobrze, ale wiedz że jeśli będziesz mi próbowała odbić Louisa to przyrzekam, że gorzko tego pożałujesz - zagroziła mi chłodnym tonem i wyszła trzaskając drzwiami bloku za sobą. 

Wspomnienia doprowadziły mnie tylko do kolejnej części mojej głupich decyzji, a mianowicie do Zayna, który dzielnie siedział i wspierał mnie tutaj ze mną póki nie zasnął na moim ramieniu. Jest wspaniałym chłopakiem, ale coś mi się wydaje nie dla mnie. To pytanie pewnie brzmi teraz po co zgodziłam się abyśmy zostali parą ? Samej mi trudno na to odpowiedzieć, wszystko stało się pod wpływem emocji jak byłam zła na Louisa za to jak mnie potraktował. Może chciałam mu zrobić tym na złość, że teraz będę się spotkać z jego przyjacielem ? A może po prostu z samotności ? Jedno jednak wiedziałam na pewno, patrząc na spokojną twarz mulata i rozwalone kosmyki włosów, zwykle nienagannie ułożone,  zranię go, chociaż tego nie chcę tak będzie, a wszystko przez to, że powiedziałam o jedno słowo za dużo. Brunet jest moim przyjacielem nie chciałam tego zmieniać, mimo to, że jesteśmy już parą od paru dni moje stosunki co do niego mało co się zmieniły. Nie zachowywałam się tak jak jego dziewczyna, chodź chłopak starał się jak mógł to jednak nie był tym którego wciąż kocham, nie jest Louisem. Tak wciąż go kocham mimo wszelkich starań aby zapomnieć, nie potrafię. Czy to właśnie nie znaczy, że powinnam zerwać z Zaynem, aby później jeszcze bardziej go nie zranić ? Problem jest chyba w tym, że nie potrafię, bo każdy chociaż cień smutku na jego twarzy jest od razu tym samym uczuciem na mojej. Co to zmieni, jeśli z nim zerwę, Louis dalej i tak jest z Eleanor, a i tak jestem dla niego nikim, a to jego własne słowa... 
-Ewelina ? - z zamyśleń wyrwał mnie zaspany głos mulata - Wszystko okej ? 
- Tak przepraszam zamyśliłam się - odpowiedziałam, otrząsając się z otępienia. 
- Chcesz kawy ? - zapytał z troską chwytając mnie za prawie zawsze zimną dłoń. W odpowiedzi tylko pokiwałam głową. 
- Przynieś mi coś z czekolady - ożywił się Niall. Spojrzałam na resztę chłopców, wszyscy tu byli w końcu, chcieli wspierać Louisa w jego decyzji. Teraz patrząc na nich to nie byli dzieci, których poznałam dwa lata temu, ale co tu się dziwić jeśli ich przyjaciel leży na stole, a jego syn walczy o życie. Ale mimo wszystko dało się wyczuć w nich coś innego, nie tylko wygląd, po którym było widać że stali się już dorosłymi facetami, ale też charakter, chodź teraz po maską smutku na pewno kryła się jeszcze dziecinność, to wydorośli nawet Liam który zawsze wyglądał na tego najpoważniejszego teraz wyglądał jak małe dziecko z łzami w oczach patrzył pusto przed siebie. Wiem, że cała ta historia przypomniała mu i jego walkę o życie i ciężkiej chorobie, którą przeszedł gdy był mały. Lekko mu nie było, ale mimo wszystko tak jak każdy z zespołu próbował mnie wesprzeć.
Na dźwięk telefonu wszyscy zaskoczeni otrząsnęliśmy się z zadumy. El uśmiechnęła się do wyświetlaczu i odebrała. Udając, że nie słucham rozmowy odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Co ? Teraz ? – zapytała brunetka do telefonu, wsłuchała się w głos po drugiej stronie i za chwilę znowu powiedziała – Wiesz co, chyba nie będę tu jakoś bardzo potrzebna i tak strasznie mi się tu nudzi, zaraz u ciebie będę – po tych słowach szybko jeszcze się pożegnała i zaczęła się zbierać.
- A ty dokąd ? – zapytał Harry.
- Mam ważną sprawę na mieście, a Louis i tak obudzi się dopiero za parę godzin więc nie widzę sensu, żeby tu siedzieć – wyjaśniła zapinając swój płaszcz – do zobaczenia – rzuciła przez ramię i ruszyła korytarzem w stronę wyjścia. Cała sytuacja mnie nieźle zdziwiła, skoro tak zależało jej na Lou to co teraz było ważniejsze od niego skoro leżał na stole ? Jak widać ta dziewczyna jeszcze nie raz mnie zdziwi. W korytarzu minęła się z Zaynem obładowanym rzeczami z automatu, pokiwała mu tylko głową i zniknęła za zakrętem.
- A ta gdzie poleciała ? – zapytał podając mi parujący kubek, który przyjęłam wdzięcznie.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziałam po dłuższej ciszy, gdyż nikt nie był chętny się odezwać.
- Podziękuj za kawę – uśmiechnął się mulat klepiąc się w policzek, ale oczywiście czego mogłam się spodziewać obrócił głowę i pocałunek wylądował na jego ciepłych wargach o smaku kawy.
- Niall nie patrz, to nie dla twoich oczu, jesteś za młody – zawołał Harry zakrywając oczy blondynowi.
- Spadaj jestem starszy od ciebie. – zaczął się sprzeczać Irlandczyk nieporadnie próbując zdjąć rękę ze swoich oczu – Nos mi miażdżysz – jękną chłopak, ale loczek do zignorował.  
- Ale bardziej doświadczony – wypiął dumnie pierś Hazza. Niall korzystając z nieuwagi loczka wbił łokieć brzuch brunetowi i uwolnił się z jego uścisku.
- A teraz gdzie moja czekolada ? – zapytał zrywając się z krzesła, aby być jak najdalej od Harrego. Zayn rzucił w jego stronę Twixa.
- Daj jednego ! – zawołał od razu Harry.
- Kup se – odpowiedział mi i zaczął przed oczami chłopaka specjalnie zajadać się jego ulubionym batonem.
- On się nade mną znęca wiedziecie to ? Niech mnie ktoś przytuli – jęknął i schował twarz w dłoniach – A teraz gdzie jest mój Boo Bear ? – gdy zadał te pytanie wszystkim nam momentalnie uśmiechy zastygły na twarzy. To chyba nie był odpowiedni czas na żarty. Loczka przygarnął Liam pod swoje ramiona i go przytulił. Doskonale wiedziałam, że Harry choć zgrywa przed wszystkimi „kozaka” to tak naprawdę bardzo łatwo go zranić. Bardzo trudno przyjmuje słowa krytyki czy jakiekolwiek obelgi na swój temat. Louis jako przyjaciel bardzo go wspiera, a skoro teraz go przy nim nie ma, to jemu brakuje go najbardziej. One Direction bez Louisa to nie ten sam zespół, One Direction to nie jest zespół bez któregokolwiek z jego członków.
Teraz zagłębiając się w pocieszającym, brązowym spojrzeniu Zayna zastanawiam się czy ja przypadkiem teraz nie dzielę ich przyjaźni ? Bo jeśli tak się stanie to przyrzekam na wszystko, że jeśli to zrobię to odejdę i nie wrócę więcej do Londynu…
Nagle w drzwiach  bloku operacyjnego stanął lekarz ze lekko zakrwawionym fartuchem. Od razu poznałam w nim chirurga który miał prowadzić operację Toma. Podniosłam się z krzesła  i spojrzałam na nic nie mówiący teraz wyraz twarz mężczyzny.
- Panno Evans mam dla pani … 
_________________________________________________ 
Rozdział 8. Jeśli mam nawiązywać do tamtego rozdziału to powiem, że zawiodłam się na was mam ponad 300 wejść na tamtego posta, a nie ma nawet 30 komentarzy które zawsze były dla mnie tym minimum .... 
Ale przechodząc do tych wesołych spraw chciałam bardzo podziękować Caroline kariisxx za małą pomoc przy tym rozdziale i wyjściu z dołka ;P 
A i jeszcze jakby coś to zmieniłam nazwę na twitterze na @Katy_Tommo_ 
Katy227

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 7 - Ty dla mnie nic nie znaczysz


Każdy kolejny dzień w naszym życiu buduję w nas nowe nadzieje. Tylko teraz kolejna złota myśl zalśniła w moim umyśle „nadzieja matką głupich”. Chciałam się cieszyć, Tom jest gotowy na przeszczep, Louis zgodził się zostać dawcą, ale wciąż w zakamarkach mojego umysłu krążyły czarne myśli i pytanie „A co jeśli coś się nie uda ?”. Nie znałam już odpowiedzi na to pytanie, obawiałam się nawet, że nie chcę w ogóle jej znać…
Objęłam ciaśniej mój czerwony kubek z kawą, cisza wokół mnie zaczęła mnie przytłaczać. Wokół mnie nic nie wydawało dźwięku oprócz przesuwających się wskazówek zegara. Objął mnie lęk i rozdrażnienie. Czułam jakby ściany wokół mnie zaczęły się zbliżać. Zamknęłam oczy i zimnymi dłońmi rozmasowywałam moje skronie chcąc się uspokoić. Nagły dzwonek, sprawił że poskoczyłam na krześle. Siedziałam jednak dalej, nie wiedząc czy mi się już nie przesłyszało. Jednak pod raz kolejny, ktoś za drzwiami upominał się o wejście. Wstałam z krzesła i poszłam otworzyć mojemu gościu. W progu stał, zniecierpliwiony Louis, zmarszczyłam się.
- Skąd masz mój adres ? – zapytałam.
- Zayn, mi podał. Mogę wejść ?
- Tak jasne. – odpowiedziałam z lekkim opóźnieniem, otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam bruneta do środka. Tomlinson rozejrzał się wokół siebie, ale nic nie powiedział. Spostrzegłam w jego dłoni szarą kopertę.
- Co to ? – zapytałam pokazując na rękę chłopaka.
- Wyniki – wyjaśnił, jeżdżąc palcem po krawędzi papieru – Pomyślałem, że chciałabyś być przy tym jak ją otworzę.
- Miło, że pomyślałeś o mnie.
Usiedliśmy wspólnie na kanapie i patrzyliśmy w ciszy na kopertę.
- Ty powinnaś ją otworzyć – przemówił po długiej ciszy Louis. Sama nie chciałam już się sprzeczać, chciałam po prostu poznać prawdę, nawet gdyby miałaby być to najgorsza wiadomość w moim życiu. Wzięłam do rąk kawałek papieru, który dziwnie ciążył teraz w moich rękach. Nerwowo zaczęłam rozrywać papier, spojrzałam na Tomlinsona który zawzięcie obserwował każdy mój ruch. Dobrałam się w końcu do zawartości koperty, westchnęłam przeciągle starając się ukoić nerwy i drżące dłonie, które mi utrudniały dostanie się do wyników. Rozwinęłam kartkę papieru i przeleciałam wzrokiem po tekście szukając odpowiedniej linijki. Gdy przeczytałam odpowiednie zdanie, łzy popłynęły mi po policzkach. Spojrzałam na Louisa który przyglądał mi się z troską i niewiele myśląc przytuliłam się do niego. Owinął mnie dobrze znany zapach jego perfum. Chłopak nie wiedział jak na początku zareagować, ale w końcu otulił mnie swoimi ramionami. W końcu poczułam się bezpiecznie. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, rozkoszując się jego bliskością, której od dawna już nie czułam, a za którą tak bardzo tęskniłam.
- Nie martw się znajdziemy jeszcze jakiś sposób – szepnął mi do ucha. Odsunęłam się gwałtownie od niego.
- Louis ty nic nie rozumiesz wynik jest pozytywny, możesz zostać dawcą.
- To czemu płaczesz ? – zapytał zdezorientowany.
- Ze szczęścia, Lou – powiedziałam obdarzając go pięknym uśmiechem przez łzy.
W drzwiach znowu zabrzmiał dzwonek, ale zanim się zdążyłam podnieść nawet z kanapy do pokoju wpadła reszta zespołu. Uśmiechnęłam się szeroko na widok Liama i Nialla których już tak dawno nie widziałam.
- I co ? – zapytał Harry, jak widać Louis zaraz przed przyjazdem tutaj musiał wtajemniczyć chłopców.
- Wynik jest pozytywny – odpowiedział mu Tomlinson.
- Widziałem – powiedział Zayn i przytulił mnie do siebie.
- Zayn, spadaj ja jej dużej nie widziałem – oznajmił naburmuszony Niall wpychając się między nas i przytulając mnie do siebie mocno. Reszta oczywiście ustawiła się dalej w kolejce i byłam przekładana od jednych ramion do drugich.
- Musimy to uczcić – ogłosił Harry szczerząc się.
- No nie wiem czy to dobry pomysł – zaczął Liam, ale szybko mu przerwałam.
- Hazza ma rację przyda mi się trochę rozrywki.
-Jesteś pewna ? - zapytał Zayn z troską.
- Tak, to dobra odskocznia od problemów - uśmiechnęłam się do niego a później zwróciłam się do Harrego - To gdzie idziemy ?
- Kręgle ! - krzyknął uradowany. Wszyscy zgodziliśmy się mino sceptycyzmu ze strony niektórych chłopców i ruszyliśmy w drogę. Po miłej przejażdżce z zespołem, czułam się jak dawniej, jak gdyby nigdy nie wyjeżdżałam, ale mimo to dało się wyczuć czasami dystans Louisa co do mojej osoby. Ale nie mogłam oczekiwać, że z dnia na dzień przejdzie po tych całych zdarzeniach do porządku dziennego. Wiedziałam, że moja ucieczka zostawiła na nim ślad i tego już nic nie może zmienić. Starłam się to ignorować, bo co innego mogłam zrobić, ale widziałam że nie czuł się on przy mnie komfortowo.
Gdy dojechaliśmy Harry zamówił dla nas dwa tory, a my mieliśmy podzielić się na dwie drużyny. Do mojej przypadł Zayn oraz Liam. Mój problem tylko polegał na tym, że nigdy wcześniej nie grałam w kręgle. Chłopcy ponabijali się trochę ze mnie, ale Zayn obiecał, że mnie poinstruuje. Nasza drużyna zaczynała pierwsza.
- Panie mają pierwszeństwo - powiedział Liam przepuszczając mnie i podał mi kulę do rąk. Przyjęłam ją z lekkim przerażeniem, bo okazała się cięższa niż przypuszczałam. Przeniosłam wzrok na mulata. Brunet uśmiechną się do mnie cwaniacko, ale podszedł.
- Co mam robić ? – zapytałam, Zayn stanął za mną i niemalże przytulił się do moich pleców. Poczułam jego ciepły oddech na karku, który odraz spowodował przyjemne dreszcze na moim ciele. Malik pokazał mi ruch, który powinnam wykonać kulą i gdy miałam już zrobić odpowiednio rzut Zayn przesunął dyskretnie swoją dłoń na moje udo, przez co kula wymknęła mi się z rąk lecąc prosto to rury obok toru.
- No Malik nauczycielem dobrym to ty nie będziesz – powiedział śmiejąc się Niall. Ja zaczerwieniona obróciłam się do zespołu, a mój wzrok padł na Louisa, który zaciskał wargi w wazką linie.
* Louis *
Patrzyłem na „nauki” Zayna dotyczących gry w kręgle i coś w moim żołądku ścisło się w olbrzymi supeł. Zacząłem się zastanawiać co by było gdybym jednak to ja był teraz na jego miejscu, ale od razu przed oczami zobaczyłem krzyczącą na mnie Eleanor i wymazałem te myśli z głowy. Nie powinienem myśleć w taki sposób o Ewelinie, była moją przeszłością a jednak wciąż była w mojej głowie mimo moich usilnych starań …
- Halo ziemia do Louisa ! – wyrwał mnie z zamyślenia Harry intensywnie machając swoimi grabiami przed oczami. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem, że Ewelinę i Zayna gdzieś wywiało.
- Pytałem się, czy chcesz coś do picia ?
- Dobra pójdę – odpowiedziałem, a chłopcy się roześmiali – No co ?
- Nie nic idź, dla nas też coś przynieś – powiedział między śmiechem Hazza. Wzruszając ramionami ruszyłem do baru. Idąc zobaczyłem śmiejących się Ewelinę i Zayna, nie wiem sam nawet czemu ruszyłem za nimi. Zrobiło mi się głupio, że śledziłem mojego przyjaciela i moją byłą, ale to uczucie ciekawości było silniejsze ode mnie. Para skręciła w wąski korytarz prowadzący do ubikacji. Wychyliłem się za zakrętu i zobaczyłem jak mulat przyciska do ściany brunetkę, czule głaszcząc jej policzki. Po chwili ich usta się zetknęły, a ja poczułem silny ból w dołku, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch. Patrzyłem chodź cała ta sytuacja mnie raniła coraz bardziej z każdą sekundą. Teraz dopiero do mnie dotarło co czuję. Zazdrość. Zazdrość o to, że to nie ja stoję na miejscu Malika, ale też był ból że tą osobą którą mi to zabrał był właśnie mój przyjaciel.
Ktoś nagle wyszedł z łazienki i dziewczyna speszona całą sytuacją odsunęła się od chłopaka, a jej wzrok przez przypadek spoczął na mnie.
- Louis ..? – powiedziała cichym głosem, a ja niewiele myśląc obróciłem się na pięcie i szybkim krokiem wyszedłem z lokalu. Musiałem trochę ochłonąć i ukoić nerwy, ale nie było mi to dane zaraz za mną wyszła dziewczyna.
- Louis wszystko w porządku ? – zapytała kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Oczywiście – warknąłem strzepując jej rękę przez które przepływało elektryzujące ciepło.
- Wiem, że widziałeś mnie z Zaynem i …
- I co ? – przerwałem jej wrednie. Dziewczyna zwęziła oczy i spojrzała na mnie uważnie.
- Nie przeszkadza ci to ? Że jesteśmy ze sobą ? – zapytała, a ja odwróciłem wzrok patrząc na krajobraz przede mną.
- A czemu miało by przeszkadzać ? – zapytałem chłodno z lekkim opóźnieniem.
- Jesteś zazdrosny. – stwierdziła uśmiechając się tryumfalnie. Zgadła i tu mnie miała, ale przecież nie mogłem jej tego powiedzieć. Prychnąłem udając zniesmaczenie.
- Niby o co miałbym być zazdrosny ?
- No… o mnie – powiedziała już mniej pewnie.
- Dziewczyno przejrzyj na oczy, ty dla mnie nic nie znaczysz, mam swoją dziewczynę którą kocham, a ty jesteś nikim i nie wmawiaj sobie rzeczy których nie ma – powiedziałem oschle starając brzmieć się naturalnie, co mi się chyba udało, bo na twarzy brunetki pojawiło się zmieszanie, pomieszane z grymasem.
- Bardzo dobrze w takim razie – przemówiła zaczynając drżącym głosem, ale szybko się opanowała – Teraz mnie i Zaynowi nic nie będzie stało na drodze do szczęścia – skończyła i z mocno pewnym siebie podniesioną brodą ruszyła powrotem do wejścia w którym akurat nie pojawił się nikt inny jak mulat.
- O dobrze, że cię widzę Zayn. Podjęłam decyzję i zgadzam się być twoją dziewczyną – mówiła głośno i wyraźnie po czym rzuciła się w ramiona szczęśliwego Zayna i złożyła na jego wargach czuły pocałunek, a ja sam ze złości na samego siebie mocno zacisnąłem szczękę. Widziałem, że sam popchnąłem ją w ramiona innego, ale co innego mogłem zrobić. Przecież nie mogłem jej powiedzieć tego co czuję prawda ?... 
__________________________________________ 
Do kulałam się w końcu, rozdział mi się za bardzo nie podoba, pisałam go w częściach trochę u kuzynki, trochę u brata i trochę u siebie więc przepraszam, że się trochę kupy nie trzyma ... 
A co do następnego to może być mały problem ten tydzień mam tak zawalony, że nie wiem nawet czy cokolwiek dam radę coś napisać -,- Ciągle jakieś sprawdziany,a w sobotę mam urodziny w niedziele moja babcia więc może być ciężko... Z góry przepraszam jeśli się nic nie pojawi. 
Teraz i tak spać chce mi się jak cholera więc nie przeciągam do następnego ;P 
Katy227