wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 20


*Liam*
 Minęło trochę czasu i wiele się zmieniło. Co najważniejsze to chyba to że Louis pogodził się z Eweliną to całkowicie przywróciło nam dawnego Louisa, szczęśliwego Louisa. Nasze gołąbki postanowiły zwolnić trochę jeżeli chodzi o ich związek i Ewelina nadal mieszka u Mikayli, chodź mi się wydaję że Ewelina i tak więcej czasu spędza u chłopaków. Sam Harry mi się skarżył że ma dość ich ciągłego miziania się publicznie. Biedny loczek.
Jeśli chodzi o Larrego to Lou w końcu wybaczył Hazzie na co wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Cała ta sytuacja zbliżyła nas do siebie. Nie chodzi mi tylko o sam zespół ale także o dziewczyny. Poznałem bliżej Cornelie i Mikayle zaprzyjaźniłem się z nimi. Rudowłosa choć inteligencją nie grzeszy to jest bardzo zabawna i gadatliwa, Mikayla zaś to świetna dziewczyna, pełna energii i chęci do życia którą zaraża innych.
Ale wracając do chłopców Harry wymyślił sobie dzisiaj wieczór tylko dla facetów. Czyli tak prostując to libację alkoholową po okolicznych klubach taką jak zawsze kiedyś robiliśmy.
Wszyscy mieliśmy się spotkać u Louisa i Harrego, a stamtąd wyjechać wspólnie. Jak się okazało przyszedłem pierwszy loczek jeszcze w rozsypce szukał swojej koszuli.
- Sprawdź może w łazience – zaproponowałem
- No przecież – odpowiedział i walnął się otwartą ręką w czoło. Roześmiany ruszyłem w stronę kuchni czując małe spragnienie. W pomieszczeniu zastałem trochę niekonwencjonalny widok. Ewelina siedziała na blacie tuląc się do Louisa bez koszuli, a on sam błądził rękami pod jej koszulką ( nie muszę chyba dodawać, że wymieniali przy tym sobie ślinę ) już nie dziwię się czemu Harry tak narzekał. Odchrząknąłem zakryłem jedną ręką oczy i przekroczyłem próg.
- Nic nie widzę, nic nie słyszę, ślepy jestem – mówiłem idąc z zasłoniętymi oczami w stronę lodówki.
- Zero prywatności – jęknął Louis, dziewczyna zaś bardziej skrępowana zaczęła poprawiać swoją koszulkę.
- Louis ty lepiej idź się ogarnij wychodzimy za chwilę – odgryzłem się
- No ja się też będę już zbierać … - zaczęła Ewelina ale Louis jej przerwał
- Ale ja się jeszcze z tobą nie pożegnałem – powiedział znów brunet smutno i przytulił się do dziewczyny – Wiesz to może ja z nimi nigdzie nie pójdę tylko zostanę z tobą i …
- Louis no nie przy ludziach – jęknęła Ewelina wyplątując się z ramion chłopaka – Po za tym jak nie pójdziesz to Harry mnie zabije – dodała przez co chłopak się skrzywił.
- Teraz już idź się ubrać – oznajmiła i popchnęła go w stronę drzwi
- No i to jest wdzięczność chce się dobrze to cię jeszcze wyrzucą… - mruczał do siebie Louis.
- Jesteś niewyżyty ! – krzyknęła za nim dziewczyna ze śmiechem
- Za to mnie kochasz ! – usłyszałem jeszcze z korytarza bruneta. Nalałem sobie soku z lodówki.
- Chcesz też ? – zapytałem dziewczyny
- Nie naprawdę muszę już iść – odpowiedziała
- Odprowadzę cię – zaproponowałem na co pokiwała tylko głową.
- Zaopiekuj się tymi wariatami dzisiaj – powiedziała po chwili
- Spokojnie postaram się – odpowiedziałem
- No wiesz nie chce szukać Louisa po jakiś śmietnikach tak jak go poznałam
- Postaram się wszystkich doholować – zapewniłem ją z uśmiechem, byliśmy już prawie przy drzwiach gdy te niespodziewanie otworzyły się i jak się okazało stał w nich uśmiechnięty blondyn.
- O Ewelina ! – zawołał i przytulił ją na powitanie całując ją w policzek.
- Horan nie podrywaj mojej dziewczyny ! – usłyszeliśmy krzyk Louisa z góry na co wybuchliśmy śmiechem.
- Zawsze i wszędzie Louis ! – wrzasnął blondyn
- To się nazywa przyjaciel – powiedział brunet stojąc już u góry schodów – Już wychodzisz ? – zapytał kierując pytanie do Eweliny schodząc po schodach.
- No tak idę do siebie – wyjaśniła
- A całus na dowidzenia to gdzie ? – nie czekając na odpowiedź Louis przyciągnął dziewczynę do siebie i pochylając ją do tyłu wbił się w jej usta, na co przewróciłem tylko oczami.
- Niall chodźmy może do kuchni – zaproponowałem
- No w końcu ktoś gada tu z sensem – stwierdził i bez zastanowienia ruszył w jej kierunku.
Po 15 minutach gdy doszedł Zayn i końcu wszyscy byli już gotowi i mogliśmy jechać. Po domem już dawno stał zniecierpliwiony kierowca taxówki wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod wyznaczony przez Hazzę adres. Jak się okazało klub do którego przyjechaliśmy był wysokich progów, ale nie stawało to na naszej drodze żadnej przeszkody. Harry załatwił nam z łatwością miejsca w strefie VIP gdzie gdy tylko zajęliśmy miejsca chłopcy zamówili dla siebie mocne drinki. Sam postanowiłem dzisiaj nie pić chłopcy choć z początku trochę marudzili ale uciszyli się po chwili, ponieważ wiedzieli o mojej sytuacji zdrowotnej. Sam trzymałem się mojej abstynencji choć muszę przyznać, że okazjonalnie zdarzało mi się zaszaleć, ale dzisiaj obiecałem Ewelinie że doholuje ich jakoś do domu więc postanowiłem sobie alkohol odpuścić.
Gdy przynieśli nasze zamówienia Harry podniósł się z fotelu.
- Chciałbym znieść mały toast zanim jestem trzeźwy i potrafię jeszcze coś powiedzieć z sensem. No więc toast znieśmy za nas, za nasz zespół a przede wszystkim za naszą przyjaźń …
- Oh Harreh ! – wrzasnął przerywając mu Louis przytulając loczka do siebie i całując co mokro po obydwóch policzkach, przez co wybuchneliśmy śmiechem widząc zmagania Hazzy starającego się odepchnąć od siebie Lou.
- Więc jak już mówiłem, gdy mi brutalnie przerwano – tutaj loczek spogląda na szczerzącego się Louisa – chciałem …
- No to na zdrowie ! – znów przerwał mu Tomlinson stukając o nasze szklanki swoją i od razu wychylając ją do dna.
- Poddaję się – mrukną tylko Harry i sam jednym haustem wypił zawartość.
Impreza coraz bardziej rozkręcała im więcej drinków przybywało. Sam wybyłem na parkiet z jakąś brunetką której nie pamiętałem imienia. Czas szybko mi zleciał i zanim się spostrzegłem dochodziła już 1 w nocy. Gdy wróciłem do naszego stolika zastałem tam tylko Louisa i Nialla. Blondyn jak wyglądało był już wstawiony, a Tomlinson zawzięcie coś mu tłumaczył. Ledwo usiadłem pojawili się zdyszani Harry i Zayn.
- Zmywamy się stąd – zakomunikował mulat
- Co czemu ? – zapytałem zdezorientowany, rozglądając się zauważyłem dwóch umięśnionych mężczyzn idących w naszym kierunku.
- Radził bym się pospieszyć … - mruknął loczek i zaczął przemieszczać się w stronę wyjścia ciągnąc za sobą Lou. Ja niewiele myśląc  pociągnąłem za rękę Nialla i ruszyłem za Hazzą. Niestety nie szło to nam sprawnie z powodu tłumu i potykającego się o wszystko pijanego blondyna co jak co ale mocnej głowy do alkoholu to on nie miał.
- Hej ty ! – zawołał za mną jeden z mięśniaków niestety był bliżej niż myślałem. Zamachnął się na mnie z pięścią ale szybko uniknąłem ciosu robiąc unik w bok, ale za to odsłoniłem stojącego za mną Nialla który tym sposobem dostał prosto w nos i tracąc równowagę upadł prosto na ziemię trzymając się za trafione miejsce.  Niewiele myśląc z prawego sierpowego przysadziłem facetowi w twarz przez co potykając się o nogi swojego towarzysza zaliczył glebę.
- Nieźle – skomentował Zayn stojąc z boku.
- Ty lepiej zbieraj blondyna zanim wstaną – krzyknąłem w jego stronę. Wciąż się śmiejąc pomógł mi dotachać Nialla do tylniego wyjścia. Gdy tylko wyszliśmy przed drzwiami znaleźliśmy pozostałych dwóch członków zespołu.
- Co to do cholery miało być ?! – wrzasnąłem w ich stronę zdenerwowany.
- Można powiedzieć, że nie spodziewaliśmy się że odbicie komuś dziewczyny może kogoś tak zdenerwować – powiedział ze śmiechem Harry przybijając sobie piątkę z Zaynem.
- Czy wy jesteście mądrzy ? Spójrzcie na Nialla lepiej – powiedziałem wskazując na blondyna siedzącego na ziemi trzymającego się za zakrwawiony nos. Loczek spojrzał na swojego przyjaciela i westchnął.
- Louis daj butelkę – zwrócił się do bruneta trzymającego w ręce wódkę.
- To moje – jęknął chłopak z obrażaną miną małego dziecka.
- Proszę – dodał Hazza robiąc maślane oczy.
- No dobrze… ale zaraz oddaj -  powiedział obserwując bacznie loczka.
- Niall trzymaj to najlepsze znieczulenie – powiedział Harry wręczając blondynowi wódkę, a ja po prostu załamałem ręce myślałem że wymyśli coś mądrego… Niall oczywiście pociągnął łyka z butelki strasznie się przy tym krzywiąc.
- Może zbierajmy się do domu … - zacząłem ale od razu ktoś mi przerwał
- Co ? Czemu niby ? – powiedział oburzony Zayn
- Impreza trwa dalej nie daleko jest następny klub idziemy – zakomunikował nam Harry i nie czekając na żadną odpowiedź z naszej strony ruszył chodnikiem, nam nie pozostawał nic innego jak ruszyć za nim.
Szliśmy rzeczywiście krótko ale tam gdzie dotarliśmy nie przypominało to klubu w jakim byliśmy wcześniej. Hazza zaprowadził nas do clubu Go Go za striptizem. Wszedłem ostatni razem z Niallem i od razu pociągnąłem go do łazienki. Gdy tylko przekroczyłem próg uderzył mnie niezbyt przyjemny zapach. Kazałem blondynowi się umyć z zakrzepłej krwi. Po 5 minutach wyszliśmy i skierowaliśmy się do głównego pomieszczenia. Zauważyłem Zayna pod samą sceną z jakąś półnagą dziewczyną tańczącą dla niego swój prywatny taniec. Rozejrzałem się za resztą i  mój wzrok napotkał Harrego na scenie. „Tańczył” właśnie z jakąś ładną długowłosą blondynką przebrana za niegrzeczną policjantkę cisnąc za jej majtki jak wyglądało dość grubą kasę.
Usiadłem z Niallem przy stoliku od razu przyszła do nas kelnerka przebrana skąpo za różowego króliczka.
- Coś podać ? – zapytała, spojrzałem na blondyna a ten przyglądał jej się z żądzą w oczach. Przewróciłem oczami
- Dwie szklanki wody jeśli można – odpowiedziałem za niego i kelnerka odeszła.
Mój wzrok przeniósł się z powrotem na dobrze bawiącego się Harrego z blondynką, który tym razem stał już bez koszulki a dziewczyna bawiła się jego paskiem od spodni. Ale zaraz, zaraz jest tu Zayn, Harry i Niall … a gdzie do cholery podział się LOUIS ???  

*** 
 Jak myślicie gdzie jest Louis ?
No i 20 rozdział wiem że powinnam przygotować coś więcej na tę okazję, ale was przepraszam bo rozdział jest beznadziejny i zdaję sobie z tego sprawę ale pisałam to na siłę bo wena całkiem poszła sobie w cholerę. 
Z mojej jeszcze strony chcę wam cholernie podziękować za wszystkie wejścia których jest już ponad 10 000, za wszystkich obserwatorów, ale przede wszystkim za te 30 komentarzy. Nie sądziłam że wam się uda ale jednak i dzięki temu rozdziały będę dwa razy w tygodniu myślę że dalej będzie to wtorek ale i również sobota. Jeśli chodzi o ten tydzień to jeszcze nie wiem czy rozdział się ukaże ale w następnym na pewno będą dwa :P 
 Nigdy nie sądziłam że osiągnę to co teraz jest na tym blogu bo trudno jest bardzo zacząć ale wiem jak to jest i związku z tym chcę pomóc teraz parom osób. 
Polecam wam bardzo blogi od : 

 -Zwariowanej  http://1dimaginyonedirection.blogspot.com/  dziewczyna pisze imaginy które są świetne. Napisała nawet parę z specjalną dedykacją dla mnie xD więc myślę że jeśli ktoś z was by ją poprosił to na pewno napisałby coś dla was :P   


 - Anki http://nowe-zycie-w-innym-kraju.blogspot.com/  Dziewczyna z talentem jak mi się wydaje niedocenianym pisząca świetne opowiadanie z chłopcami 

 - Jen. http://30days-oflove.blogspot.com/  Jest to jej drugi nowy blog naprawdę świetny tak samo jak pierwszy na którym mnie poleciła jak dopiero zaczynałam, więc się odwdzięczam :P 

No to tyle dziękuję wam za uwagę i mam nadzieję że czytacie też to co piszę wam pod rozdziałem :D 
Katy227 

wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział 19


*  2 dni później *
 - Ewelina wyłaź z wyra ! – zawołała z śmiechem Mikayla w moją stronę.
- Jeszcze 5 minut – mruknęłam w jej stronę, ale otworzyłam oczy i wpatrywałam się w sufit. Pewnie zastanawiacie się jak czułam się po moim „małym” wyskoku. Otóż jak można było się spodziewać miałam wielkiego kaca, a Mikayla jeszcze przez cały dzień katowała mnie piosenką  Taio Cruz – Hangover. Naprawdę po paru godzinach miałam dość już picia na resztę życia. Najgorsze jednak było to co zrobiłam. Wszystko oczywiście opowiedziała mi Mikayla, bo mi film się urwał. Na początku chciałam iść i w pewnym sensie podziękować Louisowi za to że mnie do domu doholował, lecz gdy się dowiedziałam że obrzygałam mu samochód i domagałam się żeby mnie pocałował jakoś odwiodło mnie to od mojego pomysłu. Po prostu było mi zbyt wstyd żeby spojrzeć mu w twarz.
Samego chłopaka nie spotkałam przez te dwa dni, szczerze mu się nie dziwię nie pokazałam mu się z najlepszej strony tamtej nocy. Z westchnięciem wstałam z łóżka i poszłam na śniadanie. Przy stole zastałam moją przyjaciółkę zajadającą się kanapką.
- Smacznego – rzuciłam w jej stronę i usiadłam z małym kubkiem kawy obok niej.
- Wiesz mam pewien problem – zaczęła niepewnie
- Wal śmiało – zachęciłam ją
- No jak wiesz pracuję jako asystentka dla Witmana no i zadzwonił do mnie rano i „poprosił” – powiedziała rysując przy ostatnim słowie cudzysłów w powietrzu – abym odebrała obraz z galerii i jutro go mu przywiozła tylko problem polega na tym że w tej galerii muszę być o 17, a o tej godzinie umówiłam się z Nicholasem a nie chcę już go kolejny raz wystawić. No i mam do ciebie taką prośbę odebrałabyś za mnie ten obraz ? – zapytała patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Jasne czemu nie – odpowiedziałam bez wahania - chętnie ci pomogę ostatnio wiele dla mnie zrobiłaś a sama nie mam planów więc nic na przeszkodzie nie stoi – dodałam na co obdarzyła mnie ogromnym uśmiechem.
- Dziękuje jesteś wspaniała – oznajmiła i mnie przytuliła.
- Nie musisz mi dziękować – odpowiedziałam
- Na kartce napisałam ci adres pod który masz jechać – powiedziała podając mi małą karteczkę – Mam nadzieję, że trafisz … a i pamiętaj masz tam być o 17
- Tak jest – odparłam salutując przy tym przez co  parsknęła śmiechem
- Ja się już zbieram bo na wykłady się spóźnię – wyjaśniła ubierając płaszcz – no i pamiętaj o 17 – dodała i wyszła zamykając drzwi za sobą.
Dokończyłam swoje śniadanie i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w brązowe rurki i ciemno niebieską koszulę w kratę z paskiem w tali. Włosy pokręciłam w luźne fale i zrobiłam lekki makijaż, a usta pociągnęłam różową szminką. Spojrzałam przez okno i oczywiście padał deszcz no ale co się dziwić w końcu to Londyn w dodatku w listopadzie. Spojrzałam na zegarek i oczywiście musiałam się już zbierać żeby się na uczelnię nie spóźnić. Założyłam swoje botki na wysokim obcasie w panterkę, chwyciłam jeszcze swoją skórzaną, czarną kurtkę i parasol i wyszłam z mieszkania.  
*
Gdy opuściłam uczelnie było już po 16, postanowiłam od razu pojechać do galerii aby odebrać obraz. Budynek według kartki znajdował się w centrum Londynu patrząc na zegarek od razu się domyśliłam że o tej porze łatwo tam dojechać to nie będzie wszyscy zapewne wracają z pracy i będzie jeden wieki korek no, ale cóż co się nie robi dla przyjaciółki. 
Przyjechałam 10 minut po ustalonej godzinie mam nadzieję że Mikayla mnie nie zabije. Wyszłam szybkim krokiem z samochodu i skierowałam się w stronę wielkiego szklanego budynku przede mną. Otworzyłam duże drzwi i weszłam do zaciemnionego budynku. W pomieszczeniu panował półmrok. Niepewnie ruszyłam dalej.
- Halo jest tutaj ktoś ? – zapytałam w przestrzeń. Przeszłam dalej i zauważyłam powieszone na ścianach dużych rozmiarów podświetlone od ściany zdjęcia. Tylko to nie byle jakie zdjęcia… na nich byłam ja. Przyjrzałam się bardziej były piękne przedstawiały mnie w różnych okolicznościach. Od uśmiechu do płaczu, były z ostatnich dni ale takie na których byłam z chłopakami czy z Mikaylą. Nawet nie wiedziałam, że ktoś mi je robił. Szłam oszołomiona dalej patrząc co raz na kolejne zdjęcia. Spojrzałam na podłogę dopiero zauważając płatki róż pod moimi stopami.
- Ewelina – usłyszałam zachrypnięty głos Louisa. Podniosłam wzrok który napotkał chłopaka. Moje serce momentalnie przyspieszyło.
- Po co to wszystko robisz ? – zapytałam ledwo powstrzymując się od płaczu.
- Chcę cię odzyskać – szepnął cicho i zrobił parę kroków zbliżając się bardzo blisko mnie – Kocham cię – dodał patrząc badawczo w moje oczy.
- Louis jak ja mogę ci teraz w to wszystko uwierzyć co ? Nie ufam ci już … - powiedziałam z wyrzutem patrząc na niego.
- Wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek, ale teraz nie kłamię wiem że nie zasługuję na ciebie ale ja po prostu nie mogę bez ciebie żyć …
- A skąd ja mam wiedzieć, że to nie jest kolejny twój zakład pokazujący ile razy możesz mnie nabrać na swoje gierki – odpowiedziałam hardo starając się nie ukazywać uczyć kotłujących się we mnie w środku.
- Bo … - zaczął ale przerwał nagle i położył dłonie na moich policzkach a swoje wargi połączył z moimi. Pierwszym odruchem jaki chciałam zrobić to wyrwać się z jego objęć ale trzymał mnie mocno uniemożliwiając mi to. Po chwili poddałam się i odwzajemniłam jego pocałunek i wpuściłam jego język do środka. Od razu poczułam latające motyle w brzuchu i jakby rany które mi wyrządził zagoiły się, a moje serce w końcu wróciło na swoje miejsce. Łzy zaczęły mi spływać powoli po moich policzkach. Chłopak oderwał się ode mnie i spojrzał swoimi patrzałkami w moje mokre oczy.
- Nie mogę ci powiedzieć jak mocno cię kocham ale chcę ci to pokazać najlepiej jak umiem i proszę musisz mi uwierzyć …
- Ja … ja się boję tobie uwierzyć – wyjąkałam przez płacz – Nie chcę więcej tak bardzo cierpieć – dodałam spuszczając wzrok na dół.
- Obiecuję ci – zaczął Louis podnosząc moją brodę do góry – obiecuję ci że nigdy więcej cię nie skrzywdzę i nigdy nie pozwolę żeby zrobił to ktokolwiek inny – patrzyłam w jego niebieskie oczy które się zaszkliły – Musisz mi uwierzyć – szepnął już błagalnie.
Nie wiedziałam co myśleć patrzyłam w oczy chłopaka i widziałam w nich żal ogromny żal do siebie, ale i też zbierając się łzy które z każdą sekundą ciszy z mojej strony powiększały się coraz bardziej. Płonące ciągle iskierki nadziei i uczucia jakim mnie darzył złamały mnie.
- Wierzę ci – szepnęłam bardzo cicho nie wiedząc czy mnie w ogóle dosłyszał – Ale proszę zrób tak aby nigdy nie żałowała tej decyzji.
Po tych słowach całe napięcie z niego jakby uszło
- Kocham cię – powiedział w moją stronę z uśmiechem
- Też cię kocham – odpowiedziałam przytulając się do niego. Po chwili nasze usta znowu złączyły się w pocałunku. Jego język zgrał się z moim tak ja dawniej, czując jego słodki oddech moje hormony zaczęły znów buzować. Pożądanie jakie mnie ogarnęło domagało się więcej. Rękami odnalazłam skrawek jego bluzki i szybki ruchem ściągnęłam mu ją przez głowę. Przyległam całą sobą do jego nagiego torsu gładząc jego szerokie ramiona i przyciągając je bliżej siebie. Chłopak nie został mi dłuższy i zaczął powoli odpinać guziki mojej koszuli za każdym razem całując skrawek mojego nagiego ciała. Gdy zrzucił ze mnie już górę powrócił do moich ust namiętnie całując. Sama objęłam go rękami za szyję a nogami oplotłam jego biodra. Chłopak zaniósł mnie tak starając nie przerywać się pocałunku do biurka stającego w koncie. Szybkim ruchem zrzucił z niego leżące tam rzeczy na ziemię i posadził mnie na nim.
- Nawet nie wiesz jak ja za tobą tęskniłem – powiedział z ciężkim oddechem uśmiechając się zadziornie na co sama się zaśmiałam. Pociągnęłam go za szlufki spodni przyciągając go do biurka bliżej. Znów szybko jego ciepłe wargi odnalazły moje poruszając się zmysłowo. Jego ręce szybko znalazły pasek moich spodni sprawnie go odpinając. Sama zajęłam się spodniami Louisa które szybko opadły mu do kostek ukazując go w tylko w obcisłych bokserkach pokazujących wielkość jego erekcji, na co się zaśmiałam. Chłopak z łobuzerskim uśmiechem ściągnął moje brązowe rurki i od razu jego ręce powędrowały do mojego koronkowego czarnego stanika. Odpiął go jedną ręką, a drugą zaczął od razu bawić się moimi nabrzmiałymi sutkami. Jęknęłam cicho gdy dołączył do tego swój język. Gdy skończył powoli zniżał się z dół. Ściągnął ze mnie ostatnią część moje garderoby i pocałunkami zjechał jeszcze niżej. Poruszyłam się nie spokojnie nie wiedząc jakie chłopak ma zamiary, a on pogłaskał mnie swoimi dłońmi po moich nagich udach i rozsunął je delikatnie. Gdy zaszedł już swoimi ustami do mojej kobiecości zaczął językiem drażnić moją łechtaczkę przez co jęczałam z rozkoszy i wygięłam się w łuk. Po chwili chłopak zsunął z siebie bokserki i szybkim ruchem znalazł się we mnie. Przyciągną mnie bliżej siebie, a ja objęłam go nogami w biodrach. Chłopak wysuwał się i wsuwał nabierając przy tym coraz większego tępa. Wbiłam paznokcie w jego tyłek powoli dochodząc. Chłopak osiągną szczyt razem ze mną i jego nasienie wypełniło mnie w środku. Pocałował mnie w moje włosy ciężko dysząc.
- Kocham cię –szepnął po raz kolejny tego wieczoru.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam przytulając szczęśliwa w końcu swojego mężczyznę do siebie.

***
Strasznie oporny coś był ten rozdział ledwo zdążyłam na dzisiaj ale jest. Nie chciałam zawalać terminu a i tak musieliście czekać aż 8 dni a nie 7 co zauważyłam dzięki komentarzowi Amy :P
Na waszą też prośbę scenka +18
Jak wiecie lub nie wiecie :P zawsze jestem otwarta na wasze prośby dotyczące nowych rozdziałów, tak więc coraz częściej kierujecie do mnie pytanie Czy będę w wakacje częściej rozdziały ? 
No więc moja odpowiedź na to nurtujące was pytanie jest taka, że jeśli zbierze 25 OSÓB którzy chcą aby rozdziały pojawiały się częściej niech zostawią komentarz pod spodem, wystarczy tylko napisać "jestem na tak" ( nie obrażę się jak dołączcie opinie na temat tego rozdziału ) czy coś w ten deseń.
Nie chcę wam robić tym na złość czy wymuszać od was komentarze po prostu chcę wiedzieć czy mam się do kogo produkować. A i jeśli już głosujesz to TYLKO JEDEN RAZ proszę nie oszukiwać z anonimami ( bo już była sytuacja ) wiem jeśli chcecie to dacie radę w końcu jest już ponad 40 obserwatorów.
No jeśli macie jakieś pytania zawsze możecie pisać na mojego tt @Katy2277 lub na GG 10678065 zawsze staram się odpisać także nie krępować się xD 
PS: Rozdział z dedykacją dla Zwariowanej która dzielnie czeka aż ktoś się zbierze chyba że to już się stało a ja nic nie wiem:p (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi)
Katy227

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 18


Spojrzałam na chłopaka, który cały mokry ociekał od deszczu i nagle poczułam jakby moje serce wróciło na swoje miejsce. Louis patrzył na mnie przepraszająco tymi swoimi niebieskimi patrzałkami, a mnie aż po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. W tej chwili było jak dawniej tego wieczoru gdy wyznaliśmy sobie miłość. Poczułam właśnie, że moje miejsce jest przy nim, po policzku jednak spłynęła mi jedna łza przypominająca mi o tym całym bólu jaki mi sprawił.
- Ewelina ja chcę cię przeprosić za to wszystko … - zaczął cicho podchodząc do mnie bliżej.
- Ty myślisz, że mnie po prostu przeprosisz i będzie wszystko dobrze tak ? – powiedziałam ironicznie wycierając szybkim ruchem ręki łzy z policzków. Usłyszałam z tyłu jakiś pisk dziewczyny.
- O Boże to Louis Tomlinson ! – krzyknęła i cała grupka innych stojących nie daleko nas ruszyła szybko w naszą stronę.
- O nie – jęknął chłopak – Ewelina ja nie proszę cię o tylko chwilę rozmowy nic więcej … - mówił ale przerwała nam jakaś fanka.
- O Boże mam nadzieją, że wam nie przeszkadzam ale nie mogę uwierzyć, że cię spotkałam mogłam by prosić o autograf bardzo mi na tym zależy …
Nie wiele więcej myśląc ruszyłam w stronę mojego samochodu nie słuchając dalej fanki.
- Ewelina zaczekaj chwilę ! – doszedł mnie krzyk chłopaka
- Louis ja się po prostu obawiam, że my nie mamy już o czym więcej rozmawiać – powiedziałam i wsiadłam szybko do samochodu i odjechałam.
Znów łzy spłynęły mi po policzkach chciałam się po prostu znaleźć w domu, postanowiłam pojechać przedmieściami ponieważ o tej porze w centrum miasta pewnie będę same korki. Starałam opanować mój płacz i zmienić kierunek myśli na coś innego byle tylko nie myśleć o nim. Po pewnej chwili z bardzo dużą prędkością minął mnie czarny samochód. Gdy był już parę metrów przede mną zahamował gwałtownie i ustawił się w poprzek drogi zastawiając całą ulicę. Zahamowałam szybko i zatrąbiłam zirytowana. Z samochodu oczywiście wyłonił się Louis zamurowało mnie, nie miałam pojęcia co powinnam zrobić.
- Wyjdź z samochodu chcę porozmawiać ! – krzyknął w moją stronę, uchyliłam szybę i wystawiłam z niej tylko głowę.
- Mówiłam ci już, że MY nie mamy już o czym rozmawiać i zejdź mi z drogi tym autem – powiedziałam w jego stronę z twarzą nie wyrażającej uczuć.
- Nie odsunę się póki nie porozmawiamy, daj mi tylko dwie minuty – przekonywał uparcie, westchnęłam ale wyszłam z samochodu na deszcz.
- Proszę mów – powiedziałam sarkastycznie w jego stronę.
- Może poszliśmy gdzieś, bo zmokniesz – zaproponował Louis patrząc na mnie z troską.
- Chciałeś rozmawiać to mów co masz do powiedzenia czas ci ucieka – powiedziałam wskazując na zegarek.
- Ewelina ja nie wiem od czego zacząć … ale chciałem żebyś wiedziała że znaczysz dla mnie bardzo wiele, a ten zakład to był pomysł Harrego nie mówię że jestem bez winy bo bez wątpienia w tym uczestniczyłem i to ja … zrobiłem co zrobiłem, ale chcę ci powiedzieć że nie zrobiłem tego dla zakładu ja po prostu się w tobie zakochałem i nie mogę teraz sobie wybaczyć że cię tak skrzywdziłem, nie mogę patrzeć jak cierpisz, bo czuję jakbyś była częścią mnie i wiem że czujesz podobnie. Wiem że może trudno uwierzyć ci w to co teraz mówię, ale wtedy w windzie nie kłamałem i pamiętasz jak ci powiedziałem, że cię kocham i nie masz w to nigdy wątpić to była prawda ja chciałem się wycofać się z tego zakładu ale …
- Ale co ? No proszę dokończ – powiedziałam teraz dopiero patrząc w jego oczy, ale znów poczułam jak łzy spływają po moich policzkach i spuściłam głowę ganiąc się w środku za to że przy nim płaczę chciałam być twarda i nie dać po sobie poznać jak bardzo cierpię.
 Louis podszedł bliżej chwycił mnie za podbródek podnosząc moją głowę do góry zmuszając abym spojrzała mu w oczy. Drugą rękę położył mi na moim policzku wycierając moje słone łzy kciukiem. Gdy poczułam jego dotyk moje ciało jakby znowu zaczęło normalnie funkcjonować jakby wszystko znów było na swoim miejscu.
- Ewelina kocham cię i musisz w to uwierzyć – szepnął cicho, a ja spojrzałam w jego niebieskie oczy które wpatrywały się w moje szukając jakby odpowiedzi w nich której nie mogłam mu udzielić. Zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej, a moje serce z każdym centymetrem przyspieszało w brzuchu poczułam stado motyli. Oparłam jego czoło o moje.
- Też cię kocham – szepnęłam cicho – ale to jednak niczego nie zmienia – dodałam, szybko odsunęłam się od niego wsiadłam do samochodu, zawróciłam i  odjechałam z wielkim smutkiem nie oglądając się za siebie.

*** Louis***

Zbliżała się już powoli 22 a ja zastanawiałem się ciągle leżąc w łóżku nad słowami Eweliny ... Co miała na myśli mówiąc mi, że nie ma znaczenia jej miłość ? Ale jedno dawało mi otuchy ona wciąż mnie kocha i to dawało mi jeszcze nadzieję. Muszę o nią walczyć i się łatwo bez walki nie poddam. Z rozmyślań w pewnym momencie wyrwał mnie natarczywie dzwoniący telefon. Z oporem wygrzebałem się z łóżka i odebrałam aparat.
– Słucham ? - powiedziałem zachrypłym głosem
- Eee Louis Mikayla z tej strony sorry, że ci przeszkadzam czy coś ale nie ma u ciebie Eweliny ? – zapytała szybko
- Nie a czemu pytasz ? – zapytałem z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
- No, bo jeszcze nie wróciła do domu ani nie odbiera telefonu … martwię się o nią … -  mówiła przejęta cała sytuacją
- No muszę ci przyznać że nasza rozmowa nie poszła najlepiej… Myślisz że mogła sobie zrobić coś głupiego ? – zapytałem z niepokojem. 
- Ja nie mam zielonego pojęcia - odpowiedziała łamiącym się głosem. 
- Słuchaj zrobimy tak ja pojadę jej poszukać po mieście może akurat się na nią natknę, a ty siedź w domu i jakby się pojawiła to dzwoń - zaproponowałem już wychodząc z pokoju i ubierając kurtkę po drodze. 
- Ja nie mogę tu tak siedzieć bez czynnie, może powinnam zadzwonić na policję ? 
- Policja tu nic nie da, zaczną ją dopiero szukać 24 godziny po zniknięciu - wyjaśniłem zbiegając po schodach - Posłuchaj jak tylko ją znajdę to do ciebie zadzwonię i ją przywiozę okej ? 
- No dobrze - powiedziała już zrezygnowana - Czekam na telefon - dodała i się rozłączyła.
Szybko chwyciłem kluczyki z komody na dole i ruszyłem do drzwi.
- A ty dokąd ?! – doszedł mnie głos Liama
- Szukać Eweliny – podpowiedziałem na co się zmarszczył brwi – Nie mam czasu tłumaczyć – dodałem w pośpiechu widząc już pytanie na jego twarzy i wyszedłem z domu. Gdy znalazłem się w samochodzie dopiero zacząłem się zastanawiać że tak naprawdę nawet nie wiem gdzie jej szukać. Po chwili zastanowienia ruszyłem w stronę uczelni mając nadzieję że tam gdzieś się zaszyła. Lecz niestety przeszukałem cały kampus ale nie znalazłem jej. Później postanowiłem ruszyć w stronę parku, gdzie ostatnio ją znalazłem gdy straciła mieszkanie, ale niestety i ten trop był błędny. Nie miałem pojęcia gdzie mogłaby być. Po chwili z zamyśleń wyrwał mnie telefon okazało się, że to Mikayla.
- Wróciła do domu ? – spytałem z nadzieją zamiast przywitania.
- Nie ale dodzwoniłam się do niej …
- To gdzie jest ? – przerwałem jej zdenerwowany
- Nie wiem dokładnie, bełkotała coś bez sensu pijana była …
- Ale powiedziała coś co by mogło jakoś naprowadzić na to gdzie jest ? – zapytałem
- Mówiła coś o jakimś centrum handlowym … i Big Benie … ale nie wywnioskowałam z tego nic sensownego … - zastanowiłem się przez chwile nad jej słowami bo co ma piernik do wiatraka… gdzie Big Ben a gdzie jakieś centrum handlowe …
- Nic mi to nie mówi … może wspomniała o czymś jeszcze ? – zapytałem raz jeszcze
- Nie wiem …. Twoje imię tam jej się przewinęło i jakieś zakupy … naprawdę nie wiem co jeszcze mogę ci powiedzieć … - po tych słowa przyszło tylko jeszcze więcej pytań. Przecież nigdy z nią nie byłem pod Big Benem, a na zakupach byliśmy tylko raz po sukienkę na urodziny Paula … I nagle olśnienie aż walnąłem się otwartą ręką w czoło.
- Wiem gdzie ona jest – oznajmiłem do słuchawki – Za najdłużej 30 minut będę u ciebie z Eweliną – dodałem i się rozłączyłem.
Szybko ruszyłem samochodem z piskiem opon. Miałem nadzieję że wpadłem na właściwi trop i dziewczyna będzie w barze który nazywa się właśnie Big Ben. Byliśmy tam po zakupach na drinku, bo bar znajduję się niedaleko właśnie centrum.
Po 10 minutach byłem na miejscu. Zaparkowałem i wypadłem z auta jak oparzony. Wszedłem do środka i zacząłem się rozglądać wokół gdy dostrzegłem Ewelinę siedzącą przy barze odetchnąłem z ulgą.  Podszedłem do niej powoli.
- Ewelina ? – zacząłem niepewnie, a ona obróciła się w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- L.. oui – wyjąkała śmiejąc się, było znacznie gorzej z nią niż myślałem.
- Louis Tomlinson ? – usłyszałem kobiecy głosy więc podniosłem głowę ujrzałem może z 25-letnią barmankę – No nie sądziłam, że ta mała pijaczka może mówić prawdę o tobie. Ale muszę ci przyznać nie ładnie się zachowałeś – postanowiłem zignorować kobietę.
- Ewelina zbieraj się zbiorę cię do domu – zwróciłem się do brunetki.
- Ale ja… ja mam swoje auto ssama trafię – jąkała się i znów opróżniła jednym ruchem kieliszek czystej.
- Jeszcze jeden – powiedziała w stronę barmanki
- O nie, nie pani już jej nie leję – zaprotestowałem zakrywając kieliszek ręką.
- Hej ! – zawołała z urażoną miną dziecka Ewelina
- Wystarczy ci ty już na oczy nie widzisz – powiedziałem na co prychnęła
- No to ile palców widzisz – zamachałem jej trzema palcami przed oczami.
- eee.. podchwytliwe pytanie – mruknęła wytężając oczy, na co barmanka parsknęła śmiechem.
- Zabawna ta twoja mała – stwierdziła – Ale jeszcze rachunek ci zostawiła – dodała po chwili kobieta, na co wyciągnąłem portfel i wyciągnąłem z niego 200 £ i położyłem na blacie.
- To rachunek powinno pokryć, a reszta dla pani i nigdy nas tu pani nie widziała ok. ?
- Ma się rozumieć – odpowiedziała z uśmiechem. Wolałem szczerze jurto w gazecie nie oglądać mnie i Eweliny w takim stanie.
- Wstawaj – mruknąłem w stronę dziewczyny, a ta podniosła się z krzesła i stała na mocno rozstawionych nogach, a gdy tylko zrobiła krok od razu się chwiała. Westchnąłem i wziąłem dziewczynę pod ramię. Wyszliśmy chwiejnie z baru i udaliśmy się na parking. Podszedłem ze strony pasażera i otworzyłem Ewelinie drzwi.
- Coś mi nie dobrze – mruknęła trzymając się za brzuch
- Cze… - zacząłem ale przerwałem widząc dziewczynę wymiotującą na koło mojego samochodu. Skrzywiłem się lekko ale podszedłem do Eweliny i przytrzymałem jej opadające włosy. 
- Chyba już – jęknęła prostując się
- Poczekaj mam butelkę wody w bagażniku – powiedziałem i ruszyłem ku schowku, wróciłem szybko wręczając butelkę brunetce.
- Dzięki – mruknęła wypiła trochę i wypłukała usta.
- Ja.. ja cię przepraszam obrzygałam ci auto i…i… boże jaka ja jestem beznadziejna – mówiła lecz na koniec głos jej się załamał i wybuchła płaczem – Ja nie chciałam … - chlipnęła, podszedłem do niej i mocno ją do siebie przytuliłem.
- Cii… nie szkodzi – szeptałem jej do ucha głaszcząc ją po plecach.
Po chwili dziewczyna podniosła głowę i pocałowała mnie znienacka wbijając się w moje usta. Poczułem od razu ciepło w sercu i wewnętrzną radość z tego pocałunku chciałem żeby trwał ale bezpiecznie i delikatnie odkleiłem się od dziewczyny.
- To nie jest dobry moment, jurto będziesz tego żałowała – powiedziałem patrząc w jej piękne niebieskie oczy teraz otępiałe przez alkohol.
- Ale ja chcę – jęknęła wkładając mi ręce we włosy i przyciągając mnie bliżej.
- Nie, nie chcesz – odpowiedziałem jej przytrzymując ją za nadgarstki – wsiadaj do samochodu – dodałem po czym bez żadnych już dyskusji wsiadła do środka.
Po drodze dziewczyna zasnęła. Na miejscu wyciągnąłem ją delikatnie z samochodu i na rękach zaniosłem ją pod mieszkanie Mikayli. Przyjaciółka Eweliny otworzyła mi drzwi z wyraźną ulgą. Opowiedziałem jej mniej więcej całą historię co z uwagą słuchała.
- Jutro mało co będzie pewnie pamiętać – mruknęła Mikayla patrząc na śpiącą dziewczynę.
- Wiesz po takiej ilości alkoholu to i tak się dziwię, że na nogach umiała jeszcze ustać – odpowiedziałem jej.
- Dziękuję ci Louis za wszystko …
- Nie masz za co dziękować – przerwałem jej – ale mam małą do ciebie prośbę …
- Jaką ? – zapytała szybko Mikayla.  
*** 
I jest rozdział 18 !
Jak się podoba ? 
Wiem, że strasznie dużo jest Eweliny i Louisa a chłopców to mało co, ale ale to się zmieni gdyż niedługo wprowadzam nowych bohaterów których już możecie zobaczyć na zakładce "Bohaterowie". Mam nadzieję że nowe wątki wam się spodobają :P 
A teraz WIELKIE PODZIĘKOWANIA DLA MOICH 40 OBSERWATORÓW kocham was wszystkich <3 i dzięki wielkie także za wszystkie wejścia które powoli zmierzają do 10 000 ! W ramach podziękowań rozdział dłuższy i dzień wcześniej xD ( chodź i tak pewnie większość jutro przeszyta :P ) 
PS: Przepraszam za wszystkie błędy 
Katy227

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 17


*** Mikayla ***
 Minoł tydzień odkąd jest u mnie Ewelina. Nie wiem nawet co dokładnie się stało nie chce o tym mówić. Ona w ogóle nie chce nic mówić, jeść, pić czy po prostu wstać z łóżka. Nie wiem jak bardzo i jak głęboko Louis ją skrzywdził, ale takiej jej nigdy nie widziałam. Zaczynałam coraz bardziej się o nią martwić. Prawie nic nie jadła chyba, że ją do tego zmuszałam. Cały jej dzień składał się z płaczu, spania lub po prostu pustym gapieniem się w sufit. Próbowałam ją wyciągnąć z łóżka, ale albo mnie ignorowała i udawała, że śpi albo szła do łazienki i na tym kończyła się jej podróż. Na wykłady nie chodziła nawet w moje notatki nie miała ochoty zaglądać. W nocy ciągle miała niespokojny sen z którego budziła się z krzykiem po którym ciągle płakała przez resztę nocy. Nie wiedziałam co mogę jeszcze dla niej zrobić chociaż bardzo chciałam jej pomóc.
- Ewelina – weszłam cicho do pokoju i przysiadłam na łóżku – Tak dłużej być nie może, nie powinnaś tak tym się przejmować trzeba iść dalej – mówiłam ale jak zwykle zero reakcji.
- Martwię się o ciebie – znów zaczęłam ale znowu bez powodzenia
- Do jasnej cholery Ewelina ! Wyłaź z tego wyra ! – wrzasnęłam tracąc cierpliwość. W końcu zaszczyciła mnie swoim smutnym spojrzeniem.
- Nie mam się w co ubrać – mruknęła tylko – Wszystkie rzeczy są u … niego – skończyła załamanym głosem.
- To ja pójdę po te rzeczy – zaproponowałam
- Jak chcesz – mruknęła obojętnie i obróciła się w drugą stronę.
To była najdłuższa rozmowa jaką z nią przeprowadziłam od prawie tygodnia.
Postanowiłam wziąć jej klucze od domu chłopaków i ruszyłam samochodem. Miałam tylko nadzieją, że nie spotkam chłopców w środku. Po 15 minutach byłam pod willą otworzyłam kluczem drzwi. Weszłam do środka i rozejrzałam się.
- Mikayla ? – usłyszałam niepewny męski głos za sobą okazało się, że to Liam.
- Przyszłam po rzeczy Eweliny – wyjaśniłam – Dała mi klucze – dodałam pokazując je.
- A jasne, pokazać ci jej pokój ? – zapytał
- Byłabym wdzięczna – odpowiedziałam uśmiechając się i ruszyliśmy schodami na górę.
- Jak ona się trzyma ? – zapytał cicho
- Nie powiedziałabym, że się trzyma. Martwię się o nią całkowicie się załamała …
- Z chłopcami nie lepiej – oznajmił ponuro na co zmarszczyłam brwi ze zdziwieniem.
- Dlatego tu jestem – wyjaśnił – Louis obwinia Harrego za tą całą sytuacją, pobili się nawet, a jest coraz gorzej. Lou nie chce chodzić na wywiady ani na próby chociaż śpiewanie zawsze dawało mu radość i chociaż krótkie oderwanie od rzeczywistości, a teraz mało w ogóle co wychodzi z pokoju.
- Myślisz, że on ją kocha ? – zapytałam chłopaka
- Szczerze ja sam nie wiem co to dokładnie miłość jakoś nie miałem szczęścia czegoś takiego poczuć, ale widać że dla Louisa Ewelina znaczyła o wiele więcej niż tylko ten zakład, a teraz nie umie sobie wybaczyć, że tak ją skrzywdził i jej przy nim nie ma – odpowiedział posyłając mi na koniec słaby uśmiech. 
- To tu - wskazał na drzwi.
Weszliśmy do pokoju rozejrzałam się i zobaczyłam walizkę w koncie, wzięłam położyłam ją na łóżku i zmierzałam ku szafie.
- Co tu robicie ? – usłyszałam oburzony głos Louisa.
- Mikayla przyszła po rzeczy Eweliny – wyjaśnił Liam.
- Co ?! – jęknął brunet załamanym głosem i spojrzałam na niego. Był blady, a na jego twarzy odznaczał się tylko wielki ale już żółknący siniak który zakrywał prawie cały jego policzek. Popatrzyłam w jego zaszklone, bez życia oczy i aż ścisnęło mnie w środku od tego widoku.
- Nie możecie mi jej zabrać – jęknął załamanym głosem i sunął się po ścianie – Nie możecie – znów szepnął cicho i ukrył twarz w dłoniach. Chciałam podejść do chłopaka i go jakoś pocieszyć, ale nie mogłam to Ewelina była moją przyjaciółką i to jej muszę pomóc, wróciłam więc do pakowania. Rzeczy zgarnęłam szybko z półek i wkładałam do walizki. Po paru minutach byłam gotowa.
- Jeżeli coś jeszcze zostało to zadzwońcie lub po prostu wyrzucie – powiedziałam zamykając walizkę.
- Pomogę co ją znieść – zaoferował się Liam i wziął wielką torbę i ruszył ku schodom już miałam za nim ruszyć kiedy Louis cicho się odezwał.
- Możemy chwilę porozmawiać – powiedział zachrypniętym głosem, podniósł się z ziemi i otarł ręką szybko swoje mokre policzki.
- O co chodzi ? – zapytałam po chwili
- Jak ona się czuje ? – zapytał niepewnie.
- Ledwo się trzyma – odpowiedziałam tylko a smutek w oczach bruneta jeszcze bardziej się pogłębił.
- Kochasz ją ? – zapytałam nagle na co chłopak gwałtownie podniósł wzrok na mnie.
- Oczywiście – odparł hardo
- To walcz o nią. Nie mogę już patrzeć na was jak oboje siebie krzywdzicie.
- Ale jak mam o nią walczyć ? Ona nie odbiera moich telefonów nie chce się ze mną widzieć i pewnie nienawidzi mnie …
- Ona cię kocha idioto ! – krzyknęłam w tego stronę już trochę zirytowana – Jutro będzie na uczelni ja już to załatwię, ale reszta należy do ciebie – dodałam już spokojniej.
- Jeżeli nie będzie chciał ze mną rozmawiać ? – zapytał smutno
- Człowieku trochę inwencji twórczej.   Nic samo do ciebie nie przyjdzie. Zepsułeś to napraw.
- Dziękuje – powiedział już pewniej.
- Jeszcze mi nie dziękuj, ale pamiętaj nie licz na to, że z dnia na dzień ci wybaczy – dodałam jeszcze ostrzegawczo w stronę bruneta.
- Postaram się – odpowiedział mi i po raz pierwszy dzisiaj zagościł na jego twarzy szeroki uśmiech.  
*** Ewelina ***
Ból uczucie które było ze mną nie ustająco od tygodnia. Nie potrafiłam się pozbierać, ciągły ból przypominał mi o mojej krzywdzie, ale przynajmniej mówił mi o tym że jeszcze żyję.
 Siedziałam właśnie na malutkim balkonie wpatrzona w samotny w ciągu pełni księżyc. Tak bardzo przypominał mi szczęśliwe chwile które spędzałam w swoim domu w Polsce wpatrując się w niego oczarowana. Lecz niestety trzask drzwi wejściowych z powrotem sprowadziły mnie na ziemię. Znów moje myśli powędrowały ku niemu i znów poczułam przeszywając całe moje ciało ból, utrudniając mi oddychanie. Czułam się jak po jakimś kilku kilometrowym biegu, nie mogłam złapać oddechu i czułam jak bym miała płuca wypluć. Po policzkach znów pociekły mi gęste łzy. Objęłam ramionami kolana przysuwając je bardziej do siebie chcąc złagodzić jakoś ból który nie ustanie ze mną był. W ciąż powtarzałam w sobie pytanie czemu musiałam się w nim zakochać ? Starałam się o nim zapomnieć ale moje złamane serce nie dawało mi na to chociaż szansy. Ciągle widziałam przed sobą te jego piękne, świecące się z podniecenia oczy. Ciągle widziałam jego uśmiech który powalał mnie na kolana za każdym razem. I ciągle słyszałam jego melodyjny śmiech w który zawsze przywoływał na mojej twarzy uśmiech. Łzy po moich policzkach zaczęły jeszcze intensywniej lecieć i nie mogłam nad nimi zapanować.
- Ewelina ?! – usłyszałam zaniepokojony głos mojej przyjaciółki z sypialni. Po chwili zajrzała też i na balkon i gdy tylko mnie zobaczyła od razu napięcie zniknęło z jej twarzy. Spojrzałam w jej oczy przez łzy.
-  Mikayla ja nie dam rady … ja nie dam już więcej rady – chlipnęłam cicho.
- Dasz radę – powiedziała twardo i mnie mocno przytuliła do siebie – Razem damy - dodała szeptem.
*
Rano obudził mnie drażniący głos Mikayli.
- Wstajemy ! – zawołała radośnie 
- Nie ma mnie – mruknęłam tylko i przykryłam głową kołdrą.
- O nie dzisiaj mnie tak łatwo nie spławisz, idziesz na uczelnie – oznajmiła ciągnąc róg kołdry którą zawzięcie nie chciałam puścić.
- Nigdzie nie idę – powiedziałam zrzędliwie
- Wyjdź dobrowolnie albo użyję siły – zagroziła na co tylko prychnęłam – Sama tego chciałaś – dodała i szybkim ruchem zrzuciła mnie na ziemię zanim zdążyłam się zorientować jakie miała zamiary.
- Oszalałaś ?! – krzyknęłam oburzona pocierając bolący tyłek.
- W końcu się obudziłaś – powiedziała tryumfalnie – A teraz marsz do łazienki i za dwadzieścia minut widzę cię na śniadaniu – dodała z głupkowatym uśmiechem. Popatrzyłam jeszcze tęsknie na łóżko.
- Nawet o tym nie myśl – ostrzegła mnie brunetka widząc moje spojrzenie, przewróciłam tylko oczami ale udałam się posłusznie w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się ciepło bo za oknem oczywiście padał deszcz. Zrobiłam szybki makijaż starając się przede wszystkim ukryć moje wory pod oczami i ruszyłam na śniadanie. Zjadłam miseczkę płatków i ruszyłam na uczelnie, starając się nie myśleć o chłopaku. I rzeczywiście udawało mi się to pogrążając się w wykładach. Uświadomiłam sobie jedno że jak bezczynnie siedziałam tylko jeszcze bardziej rozmyślałam o nim i jeszcze bardziej sama siebie nieświadomie krzywdziłam. W samych wykładach miałam niesamowite zaległości przez które nie nadążałam za wykładowcą. Po paru godzinach w końcu skończyłam z nauką na dziś i nie pozostało mi nic innego jak udać się do mieszkania Mikayli.
Otworzyłam mój czarny parasol i ruszyłam po długich schodach na parking. Szukałam uporczywie klucz z samochodu jedną ręką w torebce. W końcu przy samym już samochodzie uśmiechnęłam się tryumfalnie znajdując je. Podniosłam wzrok do góry i napotkałam na swojej drodze niebieskie oczy, moje serce momentalnie przyspieszyło, a uśmiech zszedł z twarzy. Z wrażenia z rąk wypadła mi torebka. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Przede mną nie stał nikt inny jak Louis z wielkim bukietem moich ulubionych, białych róż.  
*** 
Jak myślicie co zrobi Ewelina ? Wybaczy Louisowi ? 
Nie wiem czy nie przesadziłam trochę z tą depresją Eweliny ale tą opinię pozostawiam wam :P 
Chcę wam bardzo ale to BARDZO podziękować za wasze komentarze pod 16 rozdziałem naprawdę nie spodziewałam się normalnie zawał na miejscu miałam  KOCHAM WAS <3 
Jutro mam komers więc życzcie mi dobrej zabawy no i do następnego wtorku :P  
PS: zapraszam na nową ankietę chcę zobaczyć ile was jest :D
Katy227