*** Około 2 i pół roku później ***
Dzwonek
do drzwi oderwał mnie od otępienia. Rozejrzałam się po pokoju syf jakich mało.
Nie mając czasu na sprzątanie podniosłam się z kanapy i ocierając łzy z
policzków ruszyłam ku drzwiom. U progu zastałam kryjącą się za kapturem postać.
Nie wiele myśląc przytuliłam się do jego piersi, mocząc jego czarną bluzę.
-
Przepraszam – powiedziałam przez łzy odrywając się od niego po chwili – Wejdź
do środka jeszcze ktoś cię zauważy – dodałam zapraszając go.
-
Co się stało ? Bo widzę że nie najlepiej – stwierdził gdy szedł do salonu. Gdy
tam dotarł ogarnął go wzrokiem zdegustowany.
-
Przepraszam nie zdążyłam posprzątać – jęknęłam i zaczęłam się krzątać zbierając
ubrania z podłogi.
-
Ewelina … - zaczął chłopak chwytając mnie za rękę. Celowo uciekłam wzrokiem nie
chcąc patrzeć w jego oczy. Brunet złapał mnie za podbródek zmuszając mnie abym
na niego spojrzała.
-
Co się dzieje ? Powiedz mi, wiedziałem że powinienem prędzej wrócić …
-
Przestań ! Przestać się mną przejmować, masz swoje życie – mówiłam z coraz
bardziej łamiącym się głosem.
-
Jestem twoim przyjacielem i będę się przejmować – gdy to mówił przytulił mnie
mocno do siebie. Tego mi brakowało wsparcia ze strony innych, bo tak naprawdę
zostałam sama, sama ze wszystkimi problemami, które ciągle narastały i
przerosły mnie nie wiadomo w którym momencie…
-
I tak dużo ale mnie zrobiłeś i nie mam pojęcia czemu to robisz… - odezwałam się po dłuższej ciszy.
-
Przede wszystkim dlatego, że jestem twoim przyjacielem, ale też dlatego że
obiecałem sobie, że będę się tobą opiekować póki nie powiesz MU prawdy –
chłopak celowo opuścił imię, imię mianowicie Louisa które ciągle mnie raniło.
Minęły dwa lata a nadal boli. Nie potrafiłam się z niego wyleczyć, chociaż on
sam już dawno o mnie zapomniał, ma nowe życie bez zemnie. Starałam się
zapomnieć, obrazy wyblakły ale uczucie pozostało we mnie. Na początku starałam
się temu zaprzeczyć, ale nie byłam wstanie dłużej okłamywać siebie. Louis
ciągle jest w moim życiu czy tego chce czy nie, przede wszystkim codziennie go
widzę, codziennie w naszym synu…
-
Czyli do grobowej deski chcesz się ze mną użerać ? – zapytałam żartobliwie
chcąc rozładować trochę sytuację.
-
Jeśli będzie trzeba – obdarował mnie zabójczym uśmiechem rozjaśniającym całą
jego twarz kryjącą się wciąż w cieniu kaptura.
-
Nie boisz się że włosy ci oklapną ? – zapytałam wskazując na niego. Chłopak
zsunął kaptur z głowy pokazując się mi w całej okazałości.
-
I widzisz jak Zayn Malik się tobie poświęca.
Ze
śmiechem zaproponowałam mulatowi herbaty na co się chętnie zgodził, więc udałam
się do kuchni ją zaparzyć, gdy wracałam już z parującymi kubkami zastałam
chłopka pochylającego się nad stołem, studiującego moje papiery.
-
Zostaw to – powiedziałam nerwowo zbierając mu to co trzymał w rękach.
-
To same wezwania do zapłaty – stwierdził patrząc uważnie na mnie.
-
Nie twoja sprawa to mój problem – mówiłam upychając do szuflady dokumenty.
-
Mogę ci przecież pożyczyć pieniądze … - zaczął ale od razu przerwałam mu.
-
Nie chce od ciebie żadnych pieniędzy.
-
Ale sobie nie radzisz ! – podniósł głos
-
Myślisz, że o tym nie wiem ?! Ale wiesz jak ciężko jest utrzymać się samotnej
matce z chorym dzieckiem ?
-
Dlatego jak już ci mówiłem już dawno powinnaś powiedzieć prawdę Louisowi ! –
gdy tylko wypowiedział jego imię grymas ból przeszedł mi przez twarz.
-
Jak to sobie wyobrażasz ? – zapytałam cicho – Mam do niego przyjść i powiedzieć
„ Cześć Louis wiesz co, zapomniałam ci powiedzieć, że mamy syna i potrzebuje na
niego kasę” – dodałam sarkastycznie.
-
A nie uważasz, że powinien znać prawdę ? I ci pomóc ? To także jego syn –
przekonywał ale ja nie zamierzałam mu ulec.
-
Nie będę się przed nim płaszczyć tym bardziej, że sama od niego odeszłam, więc
teraz to mój problem dam sobie radę – powiedziałam pewnym głosem, ale w środku
nie byłam już pewna tego wszystkiego.
-
Ale ty jesteś uparta jak osioł – mruknął poddając się – Ty nawet nie wiesz jak
trudno jest utrzymać to wszystko w kłamstwie przed chłopakami oni już myślą, że
mam jaką dziewczynę na boku.
-
Sam się w to wkopałeś – stwierdziłam wracając pamięcią do tego jak spotkałam
Zayna po tym jak wróciłam do Londynu mniej więcej miesiąc po porodzie. Mulata
spotkałam przez przypadek na mieście gdy byłam na spacerze z Thomasem. Wtedy
Zayn zmusił mnie do powiedzenia prawdy, a jeśli nie to powie chłopakom że
wróciłam. Przerażona, że wszystko może się wydać opowiedziałam mu wszystko, jak
obiecał że nie wyda mnie przed Louisem. Tak też się stało do tej pory wie tylko
on co się wydarzyło.
Z
zamyślenia wyrwały mnie ciche kroczki po podłodze. W progu staną zaspany Tom w
niebieskiej pidżamce. Spojrzał na nas swoimi wielkimi niebieskimi oczami które
bezwarunkowo odziedziczył po Lou.
-
Wujek Zay – powiedział przekręcając słodko jak zawsze imię bruneta i podbiegł
do niego wyciągając rączki. Mulat z uśmiechem wziął na ręce Toma sadzając go
sobie na kolanach.
-
Kiedy będziemy się bawić ? – zapytał od razu na co wszyscy się roześmialiśmy.
*Louis*
Jak
dobrze w końcu po długiej trasie wrócić do domu. Oczywiście kocham swoich
wszystkich fanów ale całe to zamieszanie wokół naszego zespołu potrafi zmęczyć.
Wysiadłem z samochodu zaparkowawszy do w garażu. Chcą jak najszybciej znaleźć
się spokojnie siedząc po prostu na kanapie oglądając telewizję. Niestety przez
moją niezdarność zaczepiłem o poukładany stos pudeł, przez co z wielkim hukiem
spadły na ziemię rozsypując wszystko po całym pomieszczeniu.
-
Cholera – warknąłem do siebie. Z oporem schyliłem się po pierwszy karton i
zacząłem wkładać do niego rzeczy. W ręce wpadła mi ramka ze zdjęciem.
Spojrzałem na uśmiechające się tam osoby do obiektywu. W ramce było zdjęcie
moje i siedzącej mi na kolanach Eweliny. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi, razem
będąc pewni że nic nas nie rozdzieli. Głęboko westchnąłem i zerknąłem na pudło
które trzymałem w rękach z wielkim napisem na boku „Ewelina”. W kartonie
znajdowały się wszystkie jej rzeczy które u mnie zostawiła i nie wróciła…
Wracając
pamięcią do przeszłości, do bólu jaki po sobie zostawiła. Odkąd wyjechała do
rodziców na święta po naszej kłótni nie odezwała się nigdy więcej. Próbowałem,
próbowałem się z nią skontaktować, ale to było na nic. Kiedy chciałem już
pojechać do Polski aby ją znaleźć przyszła do mnie Mikayla, przyjaciółka
Eweliny którą poznała w Londynie, ona mi jedynie przekazała informację, że
Ewelina nie chce abym jej szukał, nie chce być już ze mną i że znalazła sobie
kogoś innego w Polsce w związku z tym nie zamierz wracać do Londynu. Zwykłe
niby słowa ale one zraniły mnie tak głęboko, że na zawsze pozostawią bliznę we
mnie. Ewelina była moją pierwszą prawdziwą miłością i myślałem, że zawsze
będziemy razem. A ona po prostu odeszła…
Długo
nie mogłem się z tym pogodzić przez wiele miesięcy nie chciałem sprzątać jej
rzeczy wierząc, że w końcu wróci i znowu będziemy razem. Popadałem już powoli w
paranoję i każdy kto chciał mi uświadomić prawdę, że ona nie wróci był przez
zemnie atakowany, ale całe szczęście był ze mną Harry pomógł mi się podnieść i powrócić
do rzeczywistości. To właśnie dzięki niemu poznałem Eleanor. Teraz jestem już
ostrożniejszy nie łatwo było mi się ponownie zaangażować w związek. No ale
zranione serce już nigdy nie będzie takie same.
Gdy
w końcu się ogarnąłem chcąc zacząć nowe życie i zapomnieć o przeszłości, po
prostu spakowałem do kartonów jej rzeczy i zniosłem do garażu nie wiedząc co z
nimi zrobić i tak leżały tutaj do dzisiaj…
***
Z powodu licznych próśb z waszej strony rozdział już dzisiaj :P Dziękuje za liczne komentarze pod prologiem chodź trochę niektóre anonimy wydają się podejrzane ...
W każdym razie rozdział jest, wiem że taki trochę nudny ale muszę trochę wdrążyć was w nową sytuację, ale obiecuje że niedługo więcej akcji xD
Liczę na wasze opinie o tym co sądzicie o takim nie małym przeskoku w czasie i czy oczywiście chcecie czytać to dalej :P
Katy227