Podniosłam
się z krzesła i spojrzałam na nic nie
mówiący teraz wyraz twarz mężczyzny.
-
Panno Evans mam dla pani dobre wiadomości – po tych słowach twarz lekarza
rozjaśnił pokrzepiający uśmiech. Głośno odetchnęłam z ulgą. Zayn od razu
przytulił mnie mocno do siebie. Poczułam się w końcu szczęśliwa i pełna nadziei
że wszystko się ułoży.
-
Przeszczep przebiegł pomyślnie. Nie było żadnych komplikacji, oczywiście jest
ryzyko, że organizm odrzuci nowy organ, ale na razie proszę się tym nie
martwić.
-
Dziękuj panu bardzo – łza szczęścia pociekła mi po policzku.
-
Jeszcze pani będzie bardziej dziękować jak więcej nie będzie pani musiała mnie
oglądać – uśmiechnął się żartując, już miał odejść ale do głowy nasunęło mi się
kolejne pytanie.
-
A co z Louisem ?
-
A pan Tomlinson, no tak też w jak najlepszym porządku zaraz powinien
przywieziony na salę i by moglibyście się z nim zobaczyć – wyjaśnił lekarz.
-
A kiedy będzie mógł opuścić szpital ? – pytanie tym razem zadał Liam.
-
Myślę, że w przeciągu tygodnia to nastąpi jednakże będzie musiał jeszcze bardzo
uważać na siebie do pełnego zdrowia wróci dopiero za jakieś 5 tygodni. – po
tych słowach nastała cisza, każdy z nas analizował informacje jakie udzielił
nam mężczyzna.
-
Jak to wygląda u Toma ? – znowu zapytałam
-
Tutaj potrwa to trochę dłużej około dwóch tygodni zanim będzie mógł otrzymać
wypis, jeśli nie nastąpią żadne powikłania oczywiście. Tom będzie przyjmował
leki immunosupresyjne, które mają powstrzymać odrzucenie przeszczepu, ale nie
mogę pani nic zagwarantować, ponieważ każdy organizm reaguje inaczej. Rokowania
jednak są bardzo dobre przeszczep był rodzinny, a pacjent jest młody i ma silny
organizm to bezwarunkowo podnosi procent, że wszystko będzie jak najlepiej.
Proszę być dobrej myśli – ochłonęłam każde słowo lekarza i zapewnienia, że się
udało. Bałam się coraz bardziej się jednak, że to jest zbyt piękne aby było
prawdziwe, że to tylko głupi sen a ja zaraz się obudzę i wszystko będzie po
staremu. Ale jednak sekundy płynęły i nic się nie działo, Zayn mocniej ścisnął
moją dłoń pokazując, że to rzeczywistość, że nie jestem tutaj już sama, że mam
wokół siebie osoby które mnie wspierają. Posłałam mulatowi uśmiech pełny
wdzięczności że był ze mną w tych najtrudniejszych dla mnie chwilach.
-
Skoro nie macie już państwo pytań to ja wracam do pracy – odezwał się lekarz i
skierował się na salę z której przyszedł.
-
Nawet nie wiesz jaka jestem teraz szczęśliwa – pisnęłam z radości obejmując
mocno mojego chłopaka.
-
A ty nawet nie wiesz jak mocno cię kocham – odpowiedział patrząc swoimi
czekoladowymi tęczówkami prosto w moje hipnotyzując mnie. Powinnam teraz
odpowiedzieć coś w stylu „ja też cię kocham”, ale nie potrafiłam nie potrafiłam
się przemóc. W zamian słów których nie mogłam z siebie wydobyć położyłam swoje
dłonie na obu jego policzkach i stając na palce zetknęłam swoje wargi z jego.
Automatycznie owinął mnie słodki zapach i smak kawy którą niedawno pił. Miękkie
wargi delikatnie dotykały moich jakby bał się, że może mnie skrzywdzić. Objął
mnie delikatnie w tali przyciągając do siebie. Za sobą usłyszałam gwizd
któregoś z chłopców, oderwałam się od Malika speszona.
-
Nie przeszkadzajcie sobie – zaśmiał się Harry przez co jeszcze bardziej się
zaczerwieniłam.
W
tej chwili na korytarz wjechało łóżko z Louisem trochę mało kontaktującym po
narkozie. Przeniesiono go od razu do sali po operacyjnej. Popatrzyłam na
chłopaków którzy stali jak kłody, przewróciłam oczami i podeszłam do
pielęgniarki która właśnie opuszczała salę.
-
Możemy się z nim zobaczyć ? – zapytałam.
-
Tak tylko pojedynczo – upomniała nas surowo się przyglądając. Pokiwałam
chłopcom, że pójdę pierwsza i przekroczyłam próg. Przystanęłam przy drzwiach
nie wiedząc co zrobić. Nie byliśmy w najlepszych stosunkach od naszej ostatniej
kłótni. Sama dobrze nie wiedziałam co powinnam mu powiedzieć w takiej sytuacji.
Zrobiłam kilka małych kroków i usiadłam przy łóżku na małym krzesełku.
-
Louis ? – zapytałam cicho, brunet po chwili otworzył oczy, a mnie serce
przyspieszyło, jego niebieskie patrzała wpatrywały się w moje z taką
intensywnością, że musiałam odwrócić wzrok aby nie zdradzić swoich uczuć.
-
Dziękuję – wyszeptałam patrząc na swoje dłonie. Lou opornie przesunął swoją
rękę i splótł ją z moją.
-
Nie ma za co – odpowiedział i uśmiechnął się do mnie lekko.
-
Jest i ty dobrze o tym wiesz, gdyby nie ty to Tom… - urwałam nie mogąc skończyć
tego zdania, słowa że mojego synka mogło by zabraknąć nigdy nie przejdą mi
łatwo przez gardło – W każdym razie będę ci wdzięczna do końca życia – dodałam uśmiechając
się sztucznie.
-
Ewelina nie zapominaj, że to także mój syn – upomniał mnie Louis. Teraz dopiero
dotarło do mnie, że wszystko może się zmienić, że nie będę tylko ja sama z
Tomem będzie jeszcze Louis, a co jeśli będzie próbował mi odebrać prawa do
niego, co wtedy ? Jak sobie dam radę ? Było jasne, że Louis jest wstanie
zapewnić mu o wiele lepsze warunki od moich, każdy sąd by mu to przyznał.
-
Ale ty nie będziesz mi go teraz próbował go zabrać ? Prawda ? – zapytałam cichym
nerwowym głosem.
-
Nie – zaprzeczył kiwając głową – Ale chcę mieć kontakt z synem.
-
Rozumiem - przytaknęłam starając ukryć
się mój niepokój, ale w środku po jego słowach odetchnęłam z ulgą,
-
Ja nie mógłbym ci tego robić. Nie mógłbym co go zabrać. Widzę jak bardzo go
kochasz…
-
Miło, że tak mówisz – mruknęłam w odpowiedzi.
-
Wiem, że między nami nie jest najlepiej ale chciałbym abyśmy byli przyjaciółmi
dla Toma – powiedziawszy to patrzył na mnie wyczekująco czekając aż potaknę i
końcu skinęłam głową. Wiedziałam, że Tom zasługuję na normalną rodzinę i ja
muszę spróbować dać mu chociaż jej część, chociaż nie będzie to łatwe. Ciężko
będzie mi często widywać się z Louisem, ale dla Toma byłam w stanie się
poświęcić.
-
Mogłaś by zawołać do mnie Eleanor ? – zapytał brunet po chwili ciszy.
-
Eleanor … ona musiała wyjść na chwilę … - powiedziałam niepewnie a Louis się
zmarszczył.
-
Mówiła gdzie ? – zapytał
-
Nie, ale to na pewno było coś ważnego przecież nie zostawiła by ciebie tutaj
samego, pewnie niebawem będzie i … - zaczęłam jej bronić chociaż sama nie wiem
z jakiego powodu, ale Louis mi przerwał.
-
Nie tłumacz jej, to bez sensu … - szepnął i zaczął się wpatrywać w sufit.
-
To może ja pójdę po Harrego, chciał cię zobaczyć … - zaproponowałam ale chłopak
nie zareagował, zmieszana wstałam z krzesła i ruszyłam ku drzwiom.
-
I co ? – naskoczyli na mnie chłopcy ledwie wyszłam.
-
Harry idź – wskazałam na drzwi, ledwo loczek wszedł usłyszałam jęk Louisa, a
potem głośne przepraszanie loczka.
-
O Boże Louis przepraszam nie chciałem ! Naprawdę przepraszam !
-
Go tam samego chyba nie powinno się wysyłać – powiedziałam, a chłopcy zgodnie
się zaśmiali.
-
Lekarz tutaj był i poinformował na, że Thomas został już przewieziony na
pediatrię i możesz się z nim zobaczyć – oznajmił mi Liam po chwili.
-
Świetnie – uśmiechnęłam – Idziesz ze mną ? – zapytałam Zayna.
-
Jasne – przytaknął szybko i udaliśmy się korytarzem w stronę windy.
Czekałam
niecierpliwie na jej przyjazd, mojej głowie teraz był tylko Tom i to że w końcu
go zobaczę. Wsiedliśmy do windy i od razu wcisnęłam przycisk odpowiedniego
piętra. Po chwili poczułam jak Zayn obejmuje mnie od tyłu przyciągając do
swojego torsu. Odsłonił delikatnie włosy z ramion i ciepłymi wargami zaczął
składać ciepłe pocałunki na mojej szyi.
-
Zayn – szepnęłam i odsunęłam się od mulata – To chyba nie jest odpowiednie
miejsce.
-
A gdzie jest ? – zapytał naburmuszony ale nie byłam wstanie mu odpowiedzieć bo
winda się zatrzymała i wysiedliśmy. Zayn pociągnął mnie na prawo otworzył drzwi
do jakiegoś schowka na miotły i wepchnął mnie tam lekko idąc zaraz za mną
zamknął drzwi. Rozejrzałam się wokół. Pomieszczenie było małe i ciemne z powodu
tylko jednej świecącej żarówki.
-
Co ty robisz ? – zapytałam zmieszana.
-
Musimy porozmawiać – oznajmił.
-
Tutaj ? Proszę cię Zayn muszę iść do Toma … - jęknęłam zła na niego, próbując
dostać się do drzwi ale zastawił mi drogę ramieniem. Spojrzałam na niego spod
byka.
-
Wypuść mnie – warknęłam.
-
Najpierw porozmawiamy – odpowiedział nieugięty.
-
No to proszę bardzo słucham – poddałam się zakładając ręce na piesi.
-
Czemu się tak zachowujesz ? – zapytał przekrzywiając głowę na bok przyglądając
mi się.
-
Jak się zachowuję ? To źle, że chce zobaczyć jak najszybciej swojego syna ? –
zapytałam.
-
Nie o to mi chodzi. Mówię o naszym związku – sprostował obierając się o ścianę.
-
A co z nim ? – zmarszczyłam się nie pewna do czego dąży.
-
No właśnie nic ! Zero nic się nie dzieje ! – podniósł głos – Jakkolwiek bym cię
nie dotknął ty się zaraz odsuwasz, ja wyznaję ci miłość a ty nic z siebie nic
dajesz nawet nie próbujesz.
-
A co to, że zostaliśmy parą to oznacza, że mamy się pieprzyć jak króliki po
kątach ?! – zdenerwowałam się.
-
Nie przekręcaj tego co mówię – jęknął przewracając oczami. Westchnęłam głośno.
Zayn miał rację nie angażowałam się w związek, nawet nie miałam na to chęci
robiłam tylko to co musiałam, to było złe z mojej strony wiem to. Chłopak
starał się jak mógł mnie zadowolić, teraz dostrzegłam problem, który jest tylko
i wyłącznie we mnie…
-
Wiesz, że mi lekko nie jestem jeszcze wstanie w pełni się zaangażować, jeśli
nie rozumiesz że potrzebuję czasu to ten cały związek jest bez sensu –
powiedziawszy to wyminęłam chłopaka docierając do drzwi, ale w ostatniej chwili
mulat złapał mnie za rękę.
-
Ja zaczekam, Ewelina tylko powiedz mi czy ma to jakiekolwiek sens ?
-
Zayn ja … nie wiem – skończyłam zmieszana spojrzałam w jego oczy, pełne bólu
który od razu mi się udzielił. Dotarło do mnie że krzywdzę go każdym
odsunięciem się od niego, że boli go że nie odwzajemniam jego uczyć. Ale nie
byłam wstanie by go okłamać i udawać, dla niego miłość wydaje mi się że to by
go później jeszcze bardziej bolało.
-
Kochasz go jeszcze ? – zapytał nie odrywając ode mnie wzroku badając moją
choćby najmniejszą reakcję.
-
Nie wiem – szepnęłam niemal nie słyszalnie, wyrwałam dłoń i wybiegłam szybko z
pomieszczenia zostawiając Zayna samego…
Katy227