-
Bajka! Bajka! – wykrzykiwał radośnie Tom podając dość grubą książkę Louisowi.
Jak widać mnie chłopczyk wymienił na lepszy model, ale cóż się dziwić brunet w
czytaniu bajek chyba nie miał sobie równych, w końcu sam był jak dziecko. Sama
byłam zafascynowana całym przedstawieniem, usiadłam na skraju łóżka Toma.
-
Dawno, dawno temu za górami, za lasami mieszkała piękna księżniczka… - zaczął
Tomlinson przybierając przy tym poważny głos.
-
Mama! Mama będzie księżniczką! – znowu wykrzykiwał podekscytowany chłopczyk.
-
Piękna księżniczka – podjął przerwany wątek Lou – którą pewnego dnia porwał
straszliwy smok i ukrył w swoim zamku… - brunet wziął do ręki pluszowego smoka
i wręczył mi go do rąk – Idź do kąta tam będzie twój zamek- szepnął do mnie
takim tonem, że omal nie parsknęłam śmiechem.
Louis
z skupieniem czytał dalej wcielając się w rolę głównego bohatera, który miał
przed sobą wiele przeszkód w dotarciu do zamku, w którym czekałam. Thomas z
zafascynowaniem śledził każdy jego ruch. Chłopczyk był w końcu szczęśliwy, a
jego wesołe i świecące się oczy sprawiały uśmiech także na mojej twarzy. W
końcu Tom mógł być jak inne dzieci... po prostu w końcu zaczynał mieć
prawdziwe, beztroskie dzieciństwo, którego przez chorobę wcześniej nie
posiadał.
-
Następnie sprytnym podstępem pokonał strasznego smoka, który strzegł
księżniczki - czytał dalej brunet walcząc w tym czasie również z pluszakiem -
Gdy ujrzał jak piękna była więziona dziewczyna od razu zapragnął ją poślubić. -
Louis po wypowiedzeniu tego zdania spojrzał mi głęboko w oczy, natychmiastowo
zatonęłam w niebieskiej fali jego spojrzenia. Brunet zrobił coś czego się nie
spodziewałam. Uklęknął na jedno kolano przede mną. Serce zabiło mi tak mocno, że omal nie
wyskoczyło mi z piersi. Poczułam, że moje policzki oblały się czerwienią. Gardło
tak mi się ścisło, że w tej chwili nie byłabym wstanie wypowiedzieć, ani
jednego słowa. „Uspokój się to tylko
zabawa” powtarzałam sobie w myślach, aby nie dać ponieść się uczuciom.
-
Księżniczko czy.... - głos Louisa się załamał, ale szybko dla niepoznaki
odchrząknął i zaczął jeszcze raz - Wyjdziesz za mnie?
Na
zadane pytanie oczywiście do sali ktoś wszedł. Wyjrzałam zza Louisa i od razu
napotkałam brązowe, pełne bólu oczy Zayna.
-
Nie wierze... - jęknął i zamknął drzwi z takim hukiem, że aż podskoczyłam.
-
Jasna cholera - mruknęłam wściekła na samą siebie. Nie dziwię się, że mulat tak
zareagował dla osoby trzeciej bezwzględnie musiało to wyglądać na oświadczyny.
-
Zayn zaczekaj! -krzyknęłam biegnąc za wściekłym brunetem, idącym szybkim
krokiem przez szpitalny korytarz.
-
Po co?! – wrzasnął tak głośno i gwałtownie, że aż się wystraszyłam – Mam ci
pogratulować? Czy chcesz mi wręczyć listę prezentów ślubnych? A może jeszcze
światkiem mam zostać? – pytał z tak wielkim sarkazmem i bólem na twarzy, że
poczułam wyrzuty sumienia.
-
Zayn to była tylko zabawa… Louis czytał bajkę i odgrywaliśmy role. To co
powiedział nic nie znaczy!
-
Jesteś tego pewna? – zapytał już o wiele spokojniejszym tonem, zmrużyłam oczy i
mu się przyjrzałam. Dopiero teraz zauważyłam, że nie wygląda najlepiej.
Pogniecione ciuchy, cienie pod oczami i potargane włosy. To nie był ten sam
Zayn, który wręcz pedantycznie dbał o swój wygląd. Nie wiem co robił przez
ostatni tydzień, ale na pewno nie było to nic zdrowego.
-
Nie rozumiem – wyjąkałam z małym opóźnieniem.
-
Moim zdaniem dalej go kochasz – powiedział te słowa z takim jadem, jakby miał
ochotę teraz co najmniej kogoś zabić.
-
Nie opowiadaj głupot, Louis to przeszłość. Poza tym ma Eleanor, więc nie mamy o
czym rozmawiać.
-
Ale gdyby nie było El to oczywiście ty… - nie chciałam usłyszeć końca tego
zdania więc pospieszni mu przerwałam.
-
Nie chwytaj mnie za słówka – przekrzyczałam go – I nie wmawiaj mi czegoś, czego
nie ma!
-
To raczej ty nie zaprzeczaj jeśli coś jest! Ty sama przed sobą nie potrafisz
się przyznać do uczuć. Jesteś zwykłym tchórzem! – wykrzyczał mi te słowa prosto
w twarz które uderzyły mnie niczym siarczysty policzek, ponieważ były całkowitą
prawdą.
-
Chyba już skończyliśmy – szepnęłam i odwróciłam się starając ukryć łzy, które
nagromadziły się w moich oczach.
-
Zaczekaj – mruknął, a ja przystanęłam nie odwracając się. – Nie przyszedłem cię
tu obrażać po prostu chcę wiedzieć na jakiej pozycji stoimy…
-
Zayn ty nie rozumiesz?... – zapytałam patrząc mu w oczy – Nas już nie ma… ten
związek to była jedna wielka pomyłka – mówiłam przez łzy które spływały po
moich policzkach strumieniami mimo, że nie kochałam Zayna, to wypowiedzenie
tych słów i tak cholernie bolało.
-
Jak możesz mówić w ten sposób? – zapytał z błagalnym głosem gdy wziął moją
twarz w swoje dłonie.
-
Zayn nie utrudniaj tego rozstańmy się lepiej jako przyjaciele – mruknęłam
starając się zapanować nad łzami, które ciągle ścierał z moich policzków mulat.
-
Ja nie potrafię być tylko twoim przyjacielem – odpowiedział i wbił swoje
wilgotne wargi w moje. Oddałam chłopakowi ten ostatni pocałunek, dając z siebie
wszystko. Nasze języki połączyły się w tym ostatnim dzikim tańcu. Wtuliłam się
w tors Zayna wdychając przy tym jego intensywny zapach kawy i papierosów. Dłoń
chłopaka wsunęła się w moje włosy przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie,
pogłębiając namiętny pocałunek. Po chwili jednak położyłam dłonie na rozgrzanej
piersi bruneta i odsunęłam go od siebie, ciężko dysząc. Spojrzałam w jego
piękne czekoladowe oczy, pełne tego bólu, który przeze mnie tam zagościł.
-
To koniec – powiedziałam drżącym głosem i wyrwałam się z jego objęć.
*Louis*
-
Gdzie mama? – zapytał nie poradnie chłopczyk, tylko gdy Ewelina wybiegła z jego
sali.
-
Zaraz wróci, obejrzymy telewizję. – zaproponowałem szybko, aby dać trochę czasu
parze do rozmowy. Znalazłem jakiś kanał z bajkami na którym w końcu zostawiłem.
Tom od razu pogrążył się w oglądaniu, a ja za to nie potrafiłem skupić myśli.
Czy powinienem tam pójść i wyjaśnić
Zaynowi co się stało? A może nie
powinienem w ogóle się wtrącać? Słyszałem jakieś krzyki i moja ciekawość
zwyciężyła.
-
Tom nie ruszaj się stąd zaraz wracam. – zwróciłem do chłopca, który nawet nie
zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, tylko lekko pokiwał główką nie odrywając
oczu od ekranu. Wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi już miałem nacisnąć
klamkę, ale się zawahałem. To tak naprawdę nie moja sprawa… biłem
się sam ze sobą w myślach, a może uda mi
się ich pogodzić ? W końcu westchnąłem i nacisnąłem klamkę, wychyliłem lekko
głowę i zobaczyłem jak Ewelina biegnie zapłakana, a Zayn odchodzi w drugą stronę.
Nie wiele więcej myśląc pognałem za dziewczyną. Brunetka przepychając się między innymi pacjentami
idącymi korytarzem otworzyła drzwi prowadzące na schody. Z lekkim opóźnieniem wszedłem
za nią. Ewelina siedziała na kamiennych schodach w twarzą w dłoniach.
-
Ewelina wszystko w porządku? – zapytałem siadając obok niej. Dziewczyna
podniosła głowę w górę i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami, od razu
skarciłem siebie za te głupie pytanie, jak mogło być coś w porządku skoro
płakała?
-
Mógłbym coś dla ciebie zrobić? – zapytałem nie wiedząc co powiedzieć. Brunetka
zrobiła coś niespodziewanego przytuliła się do mnie chowając swoją twarz w
zagłębieniu mojej szyi. Siedziałem trochę spięty nie wiedząc co ze swoimi
rękami zrobić.
-
Po prostu mnie przytul – usłyszałem jej cichy szept, więc spełniłem jej prośbę.
Oparłem brodę o jej głowę delikatnie głaszcząc jej włosy, rozkoszując się tym
cytrusowym zapachem jej szamponu. Poczułem się tak jak kiedyś, szczęśliwy, że
mam w ramionach największy skarb jaki mogłem posiadać. Tylko tym razem coś
szeptało w mojej podświadomości, że ten skarb nie jest do końca mój, ale w tej
chwili to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Siedzieliśmy w tej pozycji może
parę minut, rozkoszując się tą bliskością. Brunetka w końcu jednak wyprostowała
się i starała się zetrzeć z policzków rozmazany tusz.
-
Dzięki – mruknęła posyłając mi smutny uśmiech.
-
Nie ma za co. – odwzajemniłem się w tym samym – Wiesz jeśli chcesz mogę pogadać
z Zaynem i…
-
Nie ma takiej potrzeby. – przerwała mi – Poza tym po co i ty masz się z nim
kłócić?
-
A kto mówi, że będziemy się kłócić? – spytałem zdziwiony – Już raz mnie pytał o
radę odnośnie ciebie, to może i teraz mu też mogę pomóc.
-
Czekaj… czekaj… - mruknęła uciszając mnie – Co chcesz przez to powiedzieć, że
radziłeś mu odnośnie mnie? – zapytała marszcząc się.
-
No wiesz byliśmy wcześniej jakiś czas razem… no i zapytał się mnie Zayn czy w
naszym związku też byłaś taka… - zatrzymałem się szukając odpowiedniego słowa –
Em… nieprzystępna – skończyłem niepewnie. Po tym zdaniu dziewczyna zerwała się
na równe nogi, zaczynając chodzić w tę i z powrotem od drzwi do ściany.
-
Chcesz mi powiedzieć, że opowiadał ci co my robiliśmy razem w łóżku?! –
krzyknęła poirytowana.
-
Raczej o tym czego nie robiliście – mruknąłem, a dziewczyna poczerwieniała ze
złości.
-
Co za skończony kretyn!
-
Uspokój się on chciał tylko dobrze – powiedziałem opanowanym tonem podchodząc
bliżej niej.
-
Nie zbliżaj się nawet do mnie, wszyscy jesteście tacy sami – mówiła robiąc krok
w tył bliżej krawędzi schodów.
-
Ewelina przestań, ja chciałem tylko pomóc…
-
Idź pomagać swojej dziewczynie nie mnie! – syknęła w odpowiedzi i obróciła się
jednak chyba nie zdawała sobie sprawy jak blisko krawędzi się znajduje, bo źle
nastąpiła na stopień i po chwili mogłem już tylko patrzeć jak dziewczyna spada
ze schodów, uderzając się na końcu o kant grzejnika tyłem głowy.
-
Ewelina! – krzyknąłem spanikowany szybko biegnąc do dziewczyny. Ująłem jej
bladą twarz w moje dłonie.
-
Ewelina obudź się – jęknąłem przerażony widząc brak jakiejkolwiek reakcji ze
strony dziewczyny. Po chwili poczułem jak jakaś ciepła maź kapie mi na palce.
Podniosłem moją drżącą dłoń i zobaczyłem na niej krew.
-
Pomocy! – wrzasnąłem przerażony. W moich oczach zebrały się łzy. Odgarnąłem
włosy z bladej twarzy dziewczyny, z której z każdą chwilą coraz bardziej
zdawało mi się, że uchodzi z niej życie, wokół mnie zaczęła się powiększać z
każdą sekundą coraz większa kałuża krwi. Nie mogłem ponownie stracić tej
dziewczyny dopiero w tej sytuacji to dostrzegłem, gdy mogła odejść ode mnie w
każdej chwili, dostrzegłem, że nadal ją kocham całym swoim sercem.
-
Niech ktoś tu mi pomoże do cholery! – krzyknąłem po raz kolejny rozpaczliwym
tonem.
Katy227 & Mila.
_______________________________________________
Tak więc zauważyliście lub nie podpisana pod rozdziałem zostałam ja oraz Mila. Zdecydowałam się jednak na pomoc drugiej osoby... wiem,tak wiem, że nie podobał wam się za bardzo ten pomysł, ale sama też poszłam na mały kompromis. Całe rozdziały nadal piszę ja, Mila daje mi tylko pomysły, które ja interpretuje po swojemu. Wiem, że niektórzy mogą nie rozumieć mojej decyzji, bo do tej pory zawsze pisałam wszystko sama, ale jak sami widzicie rozdziały patrząc na pierwszą część opowiadania bardzo się zmieniły, przez co teraz starając się pisząc dla was tak bardziej poważnie ten blog stał się dla mnie tak jakby obcy...
Mam nadzieję, że nie stracę czytelników przez moją decyzję i liczę na waszą wyrozumiałość.
PS: Następny rozdział prawdopodobnie za tydzień, bo wtedy zaczynają mi się ferie! Jej!